Do usterki doszło podczas rutynowych ćwiczeń ratowniczych z zakresu podejmowania poszkodowanych, które TOPR prowadził wspólnie z Lotniczym Pogotowiem Ratunkowym. W kluczowym momencie uszkodzeniu uległ jeden z silników. Pilot zareagował błyskawicznie, zgodnie z procedurami podejmując decyzję o lądowaniu na najbliższym dostępnym lądowisku. Manewr ten przeprowadzono koncertowo, bezpiecznie osadzając śmigłowiec na lotnisku w Nowym Targu.

Przestoje i widmo akcji pieszych

Każda godzina, gdy „Sokół” jest uziemiony, to realne zagrożenie dla turystów w górach. Na ten moment nie ma oficjalnych informacji o zapewnieniu maszyny zastępczej. Choć takie zadania technicznie mogą realizować zarówno śmigłowce wojskowe jak i policyjne. Jeśli śmigłowiec nie wróci szybko do służby, a wsparcie z zewnątrz nie nadejdzie, ratownicy TOPR mogą zostać zmuszeni do docierania do poszkodowanych na piechotę, co może znacznie wydłużać czas dotarcia.

Co dalej z lotnictwem w TOPR?

Usterka z 5 czerwca jest kolejnym argumentem za systemowym zwiększeniem możliwości śmigłowców ratowniczych w Tatrach. Przy rosnącej liczbie akcji TOPRu (było ich w 2024 ponad 1300, czyli więcej o 36% niż w roku 2023) i milionach turystów odwiedzających Tatry, opieranie bezpieczeństwa na jednej maszynie może być ryzykowne. Rozważane są różne propozycje, jednak barierą pozostają gigantyczne koszty i brak wiążących decyzji na szczeblu rządowym. Czas ucieka, dlatego decyzja o przyszłości floty TOPR powinna zapaść szybko.

Grafika, Michał Adamowski, MILMAG