Tadeusz: cywilny Bushcraft Satchel
Polaxe jest to klasyczna torba na ramię wykonana z Cordury NYCO, o pojemności 18 litrów i ważąca 550 gramów. Wnętrze sakwy wyścielone jest żółtą tkaniną, która ułatwia odnajdywanie drobiazgów. Znajdziemy tam również kieszeń na butelkę oraz dwie siateczkowe kieszonki zapinane na suwaki. Poza główną komorą od strony ciała mamy do dyspozycji mniejszą kieszeń z organizerem. Obie są zamykane zamkami błyskawicznymi. Do tego na zewnątrz, po bokach, znajdują się dwie kieszenie na napoje z elastycznymi wylotami. Obrazu całości dopełnia regulowany pasek przypinany obustronnie klamrami.
Plusy dodatnie
Pierwsza przewaga Wieprza nad torbą Bushcraft Satchel to przede wszystkim obecność zewnętrznych kieszeni na napoje lub na przykład pelerynę przeciwdeszczową bądź windshirt. Są wystarczająco głębokie, by spokojnie pomieścić 1,5-litrowe butelki, a solidna guma w obrzeżu pewnie trzyma ich zawartość. Dla porównania w produkcie Helikona takie kieszonki znajdziemy wewnątrz torby, za to na zewnątrz można zamontować dokupioną kieszeń w systemie MOLLEna przykład na butelkę, plus znajdziemy tam długie szlufki na siekierę, nóż i tym podobne. Wiadomo – inne przeznaczenie produktu, ale na moje potrzeby w tej konkurencji wygrywa opcja miejska. Druga przewaga recenzowanej torby to bardzo duży panel velcro, dzięki któremu można się zachoinkować patchami jak ruski generał orderami. Bushcraft Satchel nie ma za to żadnego panelu i jest to straszne niedopatrzenie!
Trzecia przewaga nad konkurentem to organizer w małej kieszeni. Dzięki niemu War Hog Polaxe ma potencjał zastąpienia nerki w EDC, co zresztą okazjonalnie miało miejsce w moim przypadku. Dlaczego tylko okazjonalnie? Ano dlatego, że ten organizer jest zbyt cywilny. Aż trzy wąskie szlufki na długopisy (do których mój jedyny posiadany się nie zmieścił) i dwie kieszonki w dziwnym rozmiarze. Wsadzony tam multitool opadał na dno, obracał się w poprzek i nie chciał wyleźć. Portfel i kartownik też opadały na dno, przez co wydobycie ich stawało się szarpaniną. Może gdyby zastosować sztywniejszy materiał, działałoby to lepiej. Mimo tego kieszonki są okej na chusteczki, powerbank lub ewentualnie miniapteczkę. Ogólnie jest to ciekawa opcja, ale wymagałaby drobnych poprawek.
Plusy ujemne
Pora na kilka krytycznych spostrzeżeń względem torby spod znaku kameleona. Po pierwsze pasek. Jest wykonany z taśmy 25 mm, więc dość wąskiej jak na takie przeznaczenie. Mając to na względzie, producent przyszył do niego poduszkę. Wprawdzie nieźle rozkłada ona nacisk, ale jest po prostu szorstka i drapiąca na krawędziach. Doskwiera to szczególnie, gdy jest się ubranym tylko w t-shirt, a w torbie spoczywa 10 kilogramów napojów chłodzących. Do tego dziwny sposób regulacji: z obu stron pasek jest zakończony pętlami, za które można pociągnąć i torba elegancko idzie w górę, ale potem te końce zwisają, więc trzeba je przyczepić paskami na rzepę do taśm PALS na poduszce. Pewnie, zwykle robi się to tylko raz i po problemie, ale czasem o głowę niższa żona chciała pożyczyć torbę na zakupy i wybierała Satchela – z powodu wygodniejszej i szybszej regulacji. Szeroki pasek bushcraftówki z klasycznym regulatorem zdecydowanie wygrywa.
Po drugie: umiejscowienie małej kieszeni od strony ciała. Jest to rozwiązanie praktyczne ze względów bezpieczeństwa – kieszonkowcy nie śpią, ale gdy dźwigam do domu zakupy, to cała zawartość organizera wbija mi się w ciało. Teoretycznie można założyć w takiej sytuacji torbę odwrotnie, ale wtedy ryzykujemy pozrywaniem patchy. Nie dogodzi! Osobiście preferowałbym kieszonkę od zewnątrz, jak u konkurenta, ale z organizerem.
Ostatni zarzut dotyczy suwaków. Wyglądają solidnie i szczelnie, ale nie jest to YKK, co czuć w płynności pracy – odsunięcie jedną ręką nie zawsze się udaje, ale jestem w stanie przymknąć na to oko ze wspomnianych wcześniej przyczyn bezpieczeństwa. Potencjalny kradziej będzie miał nieco pod górkę, próbując otworzyć taki zamek niepostrzeżenie. Tu drobna uwaga: producent pisze o dwukierunkowym zamku głównej komory, natomiast w otrzymanym przeze mnie egzemplarzu był on jednokierunkowy. Być może w międzyczasie zaszła zmiana projektowa.
Czy torba Wisport War Hog Polaxe to dobry wybór?
To zależy 😉 Pod kątem jakości wykonania, zastosowanych materiałów i praktyczności – jak najbardziej. Wszystkie jej elementy, kieszonki, siateczki itd. spełniają swoje docelowe zadanie (z drobnymi uwagami co do organizera i paska). Do tego została zaprojektowana i uszyta w Polsce, co również nie jest bez znaczenia. Czy ma swoje mankamenty? Dla mnie tak, ale dla innej osoby mogą one się okazać zupełnie bez znaczenia. Korzystam z Polaxe’a regularnie, zamiennie albo wspólnie z Helikonem, zależnie od potrzeb, co chyba mówi samo za siebie. Jeśli potrzebujesz sakwy do użytku typowo miejskiego albo lekkiej turystyki, to zdecydowanie polecam torbę War Hog Polaxe.
Marlena: WAR HOG POLAXE – cywilna torba dla tych bardziej militarnych
Dzwonek do drzwi. Listonosz przyniósł wyczekiwaną paczkę. Otwieram i wyciągam torbę War Hog Polaxe firmy Wisport. Ooo Helikon zrobił Bushcraft Satchel w rudym kolorze?” – zapytał kolega. Szybko wyprowadziłam go z błędu, jednak trudno się tu nie zgodzić, na pierwszy rzut oka torba do złudzenia przypomina swoją helikonowską odpowiedniczkę.
Budowa torby
Na początek kilka produkcyjnych detali. Torba na ramię polskiego producenta, firmy Wisport, wykonana w większości z Cordury NYCO, o pojemności 18 litrów, mająca zaledwie 550 gram masy. Patrząc z boku na torbę widzimy położoną od strony ciała kieszeń zapinaną na suwak (nieduży organizer). Po bokach znajdują się dość duże kieszenie ze ściągaczami, a z przodu przyszyty jest sporych rozmiarów panel Velcro. Myślę, że jest to ukłon w stronę tych bardziej niezdecydowanych, którzy wiecznie mają dylemat, jaki patch wybrać. Tutaj spokojnie zmieścicie kilka ulubionych naszywek. Wnętrze głównej komory wyścielone jest jasnym, żółtym materiałem, co znacznie ułatwia odnalezienie drobiazgów. W środku po bokach znajdują się dwie siateczkowe kieszenie różnej wielkości. Większa przegródka położona jest wzdłuż przedniej części torby, a obie zamykane są zamkiem błyskawicznym. Do całości worka doczepiony jest z obu stron pas nośny, przymocowany klamrami typu fastex, który posiada możliwość regulowania swojej długości. Od góry pokryty jest taśmami molle, natomiast od dołu – miękką gąbką.
Funkcjonalność
To tyle suchych faktów. Testując torbę Polaxe, starałam się ocenić ją pod kątem codziennej funkcjonalności – na zakupy, do pracy czy na trening z psem. Ku mojemu zdziwieniu worek okazał się bardzo pojemny, a mimo ciężkich zakupów pasek nie odciął mi krążenia w kończynach górnych.
Dużym plusem, podnoszącym komfort noszenia, jest szeroki pas nośny o szerokości 60 mm i długości 750 mm (z możliwością wydłużenia do 1250 mm!), dzięki czemu nic się nie wpija, a pasek doskonale przylega do ramienia. Jednak w tym przypadku medal ma dwie strony, spora długość i szerokość nie dla wszystkich może okazać się zaletą.
Nie jestem wysoka, więc pas miałam skrócony maksymalnie, co i tak nie okazało się wystarczające, bo torba ciągle układała się za nisko. Karzełkom takim jak ja, worek obija się o udo, co w perspektywie dłuższej wycieczki i większego bagażu może okazać się irytujące. Ponadto nie bardzo jest gdzie przyczepić nadmiar taśmy (po maksymalnym ściągnięciu taśm zostaje jej po 250 mm z każdej strony), a dołączone dwa paski z rzepem niestety nie trzymają ciasno.
Bez echa w tej recenzji nie mogą pozostać boczne kieszenie, które są ogromną zaletą. Pomieszczą spokojnie po dwie puszki złotego napoju bogów, bez problemu wchodzi butelka Nalgene, a ściągacze u góry są wyregulowane na tyle mocno, że przedzierając się przez miejską dżunglę, nie musimy się martwić o przypadkowe zagubienie cennej zawartości. Nie byłabym jednak sobą, gdybym się nie przyczepiła: najbardziej zaskoczyła mnie niefunkcjonalność małej kieszeni zapinanej na suwak, znajdującej się w bocznej części wewnątrz torby. Trudny dostęp oraz niewygodne operowanie suwakiem, nawet przy nieobciążonej torbie, sprawiają, że przez trzy miesiące ani razu nie użyłam tej kieszonki. Duże rozczarowanie.
Wnioski
Torba spokojnie pomieści wszystkie frykasy dla futrzaka
Podsumowując – torba War Hog Polaxe jest wykonana starannie, z dobrych jakościowo materiałów, a co najważniejsze – produkowana w Polsce. W codziennym użytkowaniu sprawdza się doskonale. Należy jednak pamiętać, że mimo możliwości przenoszenia w niej dokumentów formatu A4 nie jest ona usztywniona, więc jeśli nie mamy twardej teczki lub laptopa, nasze kartki ulegną deformacji i przybiorą kształt banana. Na koniec dobra informacja przede wszystkim dla pań, ale nie tylko. Firma Wisport wypuściła na rynek torbę War Hog Polaxe aż w pięciu wariantach kolorystycznych: czarnym, coyote, olive green, grafitowym oraz pomarańczowym (wydaje mi się bardziej rudy), więc każdy znajdzie coś dla siebie.
Dziękujemy WAR HOG i WISPORT za udostępnienie toreb na potrzeby recenzji.
Testy produktów prowadzimy niezależnie, opinie są wyłączną oceną autorki lub autora. Reklamodawca nie ma możliwości ingerencji w treść recenzji.
Komentarze (1)
Dzięki za recenzję, zaprojektowałem obie te torby – i tę helikonową i tę Warhogową. Obie wywodzą się od starego wzoru dużego Loadcella Mystery Ranch, który potem został też wyprodukowany w wersji naramiennej. Co do administracji nadmiaru taśmy to podolpowiem kolezance ze wystarczy rzep przelozyc przez petle na koncu tasmy i zawinac dookola i nic sie nie rozwinie. W razie potrzeby sluze zdjeciami poglądowymi.