Flanela podstawą wyjścia do lasu
Flanelą nazywa się potocznie większość koszul w charakterystyczną, buszkraftową kratę. Flanela sama w sobie jest miękkim, grubo tkanym materiałem z bawełny (najczęściej) lub wełny (rzadko, a szkoda), który wedle definicji cechować ma się dobrymi właściwościami termoizolacyjnymi. Teoria teorią, życie życiem. Najczęściej flanela kojarzona jest po prostu z praktyczną koszulą w kratę, noszoną przez stereotypowych drwali i – że tak to ujmę – lasoszwędaczy.
Koszulom tego rodzaju nie można odmówić wdzięku. Zakładając porządną flanelę z dużymi, zapinanymi kieszeniami na piersi, oczami widzi się sparzone w kalifornijskim słońcu zbocza obrośnięte sekwojami i starą strzelbę opartą o stary, porysowany stół na ganku drewnianej chatki. Nic więc dziwnego, że po dziś dzień są popularne pomimo kiepskich właściwości bawełny. Niektórzy producenci postanowili zmodernizować klasyczny wzór, wykonując koszulę z mieszanki materiałów syntetycznych. Dla zmarzluchów produkowane są nawet koszule z ociepliną, pełniące w zasadzie rolę kurtki. Do tego typu odzienia należy Warden od Helikon-Tex.

Tożsamość Warden
Warden balansuje na granicy dwóch rodzajów odzieży outdoorowej:
- klasycznej – ciężkiej, wykonywanej z naturalnych materiałów, nawiązującej stylistyką do rozwiązań pamiętających niekiedy XIX wiek, uwielbianej przez buszkraftowców, rekonstruktorów i innych pasjonatów,
- nowoczesnej – lekkiej, syntetycznej, szybkoschnącej, używanej przez tych, którzy stawiają na wydajność i wyniki.
Z jednej strony mamy klasyczny wzór i krój. Z drugiej natomiast — syntetyczny materiał (96% poliester, 4% elastan), przekładający się na szybsze odprowadzanie wilgoci i niższą masę. Nie jest to jednak odzież ultralight – mój Warden w rozmiarze XXXL cechuje się masą 900 g (tak pokazuje waga). No mało to nie jest, ale jest to mniej niż w przypadku odpowiedników wykonanych z grubej bawełny. Śmiem twierdzić, że jest to swojego rodzaju hybryda. Dla kogo stworzono Warden’a? Odpowiedź na to pytanie później — przyjrzyjmy się wpierw jej wszystkim cechom.
Cechy
Krój
Warden szyty jest prosto – od pach do bioder brak jakiegoś zwężenia. Dzięki temu koszulę nałożyć można nawet na grubszy polar czy kombinację polar+softshell. Oczywiście przy odpowiednio dobranym rozmiarze. Jest jednak jeden haczyk. W moim przypadku XXXL zapewnia swobodne dopięcie się i swobodę ruchu rąk (klatka 115 cm, wzrost 182 cm) przy nałożeniu na koszulkę. Tak jak wspomniałem, zmieszczę pod nią jeszcze docieplająca warstwę. Ale wtedy pojawia się problem – miejsca wszycia rękawów są dość wąskie i ciuchy niemiłosiernie wpijają się w pachy. Kwestia mojej budowy, gdyż nie spotykam się z taką sytuacją po raz pierwszy — i nie jako jedyny.

Pomijając ten jeden problem, rękawy uszyte są bardzo dobrze. Są długie i pracują wraz z rękoma — co zdarza się rzadko w takich koszulach… Jest to zapewne częściowa zasługa elastanu
Rękawy są szerokie na tyle, że można je bez problemu podciągnąć – spora zaleta.
Kolorystyka
Tutaj duży plus dla Helikon-Tex. Ich wzory koszul w kratę są po prostu świetne. Warden dostępny jest w trzech wersjach:
- Slate Crimson Plaid – baze stanowi klasyczna czerwień z czarno-szarą kratą,
- Forest Blue Plaid – błękit z kratą o odcieniach brązu i beżu,
- Slate Moorland Plaid – carny z bursztynowo-zieloną kratką.
Recenzjonowana koszula to oczywiście ostatni wariant. Wybór jest taki, że każdy znajdzie coś dla siebie. Slate Moorland Plaid bazuje na czerni i najbardziej przypadł mi do gustu. Jego spokojna, niekontrastująca za bardzo z otoczeniem kolorystyka o barwach naturalnie występujących w lesie powoduje, że czuje się mniejszym intruzem w naturze. Takie tam moje dywagacje 🙂 W skrócie: jest git!

Kieszenie
W sieciówkach znaleźć możemy mnóstwo podobnych na pierwszy rzut oka koszul. Są one jednak wyjątkowo niepraktycznie uszyte – albo za wąskie, albo totalnie oversize, z krótkimi rękawami, bez porządnych kieszeni. No właśnie, kieszenie. Helikon-Tex jak zwykle spisał się w tej kwestii na medal. Jak w każdym posiadanym przeze mnie produkcie tej marki są świetnie przemyślane.
Kieszenie piersiowe
Obowiązkowym — jak dla mnie — elementem każdej koszuli w kratę są porządne kieszenie piersiowe. Takie też znajdziemy w Wardenie. Mieszczą praktycznie całą dłoń, zapinane są dobrze pracującym zatrzaskiem i wyposażone w pętelkę do zabezpieczenia sprzętu.


Piersiowa kieszeń wewnętrzna
Po lewej stronie, mniej więcej na wysokości kieszeni piersiowej, umieszczono wewnętrzną kieszeń zapinaną zamkiem błyskawicznym. Celowo użyłem terminu kieszeń, a nie kieszonka. Sięga ona bowiem aż do pachy. Jest po prostu ogromna jak na kieszeń wewnętrzną, przypominając te z brytyjskich kurtek smock. W niej również znajduje się pętelka – ktoś w Helikonie gubił chyba za dużo rzeczy i chce nas ochronić przed tym samym 😉

Kieszenie dolne
Umieszczone na dole kieszenie również imponują pojemnością. Bez najmniejszego problemu pomieszczą dłonie w grubszych rękawicach. Zapinane są zamkami błyskawicznymi, więc ponowie — nie ma obaw, że coś zgubimy.

Dolne kieszenie wewnętrzne
Wewnątrz znajdziemy wprost olbrzymie kieszenie wykonane z siatki i zapinane zamkiem błyskawicznym. Ich pojemność jest niesamowita.

Zmieści się tam chyba wszystko. Komplet bielizny, piła składana, mapa, praca licencjacka z kompletem uwag od promotora – wymieniać można długo.
Jak ciepła jest Warden?
Jak podaje producent, Warden podszyty jest ociepleniem syntetycznym o gramaturze 60 g/m2. Taka ilość wypełnienia klasyfikuje koszulę jako lekki ocieplacz. Przy jakiejś aktywności obozowej zda się w zimę, ale do postoju – raczej na jesień i wiosnę. Nasze zazwyczaj smętne o tej porze roku okolice nawiedziła świetna, wczesnowiosenna pogoda. Słońce, 15 stopni, ale jednak z mroźnawym wiaterkiem. Warden zarzucony na cienką koszulkę z wełny merynosa był idealny na tę okazję.

W warunkach typowo zimowych niestety już niedomagał i musiałem posiłkowac się lekką puchówką. A miałem pod nim jeszcze cienki polar i softshell.

Warden jest w sam raz na tzw. przejściową pogodę – czyli taką, jaką mamy na przełomie zima-wiosna i lato-jesień. Niby słoneczko i fajnie, ale jednak wiaterek daje się we znaki. A w cieniu lodówa. Odzież o wysokiej oddychalności za dużo przepuszcza, a typowo zimowy ocieplacz to za dużo. Do umiarkowanej aktywności fizycznej — jak spacer, prace obozowe — Warden nadaje się wyśmienicie.
Czy Warden przypadła mi do gusty?
Nigdy nie byłem jakimś wielkim fanem koszul. Wolałem bardziej sportowe bluzy i kurtki. Jednak po wypróbowaniu Raid i Warden, koszule zaczynają przypadać mi do gustu. Między innymi przez ich klasyczny vibe. Do tego jeszcze ilość kieszeni i większa odporność mechaniczna…
Ciężko mi się określić co do zdania nt. Warden. Z jednej strony jest to przemyślany projekt o niezłym wyglądzie i świetnych kieszeniach. Z drugiej strony, w tej samej cenie, czyli 459,99 zł, zakupimy kurtkę Wolfhound. Lżejszą, łatwiejszą do spakowania, z ociepliną Climashield. Miałem okazję przerobić wersję z kapturem i jest dla mnie bardziej praktyczna i uniwersalna od Warden.
Warden w żadnym wypadku nie jest złym produktem. Pomimo niuansów z dopasowaniem, koszula będzie stale używana w nadchodzącym czasie. Przeznaczona jest dla pewnej niszy odbiorców, którzy chcą zachować klasyczny, leśny styl bez towarzyszących mu ciężkich, nasiąkających materiałów i przestarzałych rozwiązań. W końcu nie każdy w lesie chce wyglądać jak członek sił specjalnych 😉
Jeśli masz ochotę na ocieplaną koszulę w kratę i inne koszule outdoorowe wydają ci się zbyt ubogie w ficzery, warto dać Warden szansę.
Dziękujemy Helikon-Tex za udostępnienie koszuli ocieplanej Warden do testów.
Współpraca reklamowa. Testy produktów prowadzimy niezależnie, opinie są wyłączną oceną autorki lub autora. Reklamodawca nie ma możliwości ingerencji w treść recenzji
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.