Noże trzeba ostrzyć
Słowem wstępu
W tym rozdziale poruszony został temat techniki ostrzenia – jeśli masz tą umiejętność w małym palcu, możesz przejść do następnej części recenzji.
Idea ostrego narzędzia
Mimo że nóż stanowi jedynie jeden element ekwipunku, w środowisku survivalowym, bushcraftowym i wojskowym poświęcane jest mu mnóstwo uwagi. Nie ma co się dziwić, nóż to bardzo fajna rzecz. Nie chcę brzmieć jak boomer, ale coś ostrego powinno znajdywać się w kieszeni każdego mężczyzny. Dla mnie noszenie noża powinno być wyznacznikiem, że ktoś jest wystarczająco dojrzały, aby bezpiecznie posługiwać się potencjalnie niebezpiecznym narzędziem.
Ostrzenie to podstawa
Na czym ostrzy się nóż?
Noże powinno się ostrzyć na różnego rodzaju osełkach. Te występować mogą w różnej formie – najczęściej jest to prostokątna osełka kamienna lub metalowa płytka pokryta syntetycznym diamentem. Ich powierzchnia jest szorstka, co powoduje, że przejeżdżając po niej ostrzem, usuwamy za każdym pociągnięciem odrobinę materiału. Dla osób będących w temacie zabrzmi to może trywialnie, ale warto wytłumaczyć to w prostu sposób laikom – ostrzałki porównać można do pilników do paznokci. Pilniki mają najczęściej dwie strony, różniące się gradacją, czyli inaczej ziarnistością. Im ona mniejsza, tym bardziej szorstka, szybciej usuwająca materiał. Dlatego też strona oznaczona jako 120 szybciej skróci paznokieć niż strona z oznaczeniem 320. Ta druga z kolei przeznaczona jest do wykończenia pracy, wyrównania powierzchni i usunięcia zadziorów. Identycznie jest w przypadku noży, choć w ich przypadku gradacja 320 będzie jedną z najniższych dopuszczalnych w tym zastosowaniu.
Podstawy ostrzenia
Pisząc recenzję osełek kieszonkowych (do których za chwileczkę przejdę), warto wytłumaczyć sam proces ostrzenia. Mając stępiony nóż, jego krawędź tnąca wyglądać będzie jak trójkąt z uciętym czubkiem.

Po czym poznać, że krawędź tnąca (która od teraz występować będzie w tekście pod skrótem KT) naszego noża jest tępa i wygląda jak ta z obrazka powyżej? Oprócz samego faktu, że słabo tnie, wystarczy spojrzeć na nią pod światło. Spłaszczony szczyt widoczny będzie po tym, że po prostu odbija światło. Więc jeśli nasza KT świeci, to jest tępa. Przykład na poniższym zdjęciu, gdzie porównano nóż naostrzony (lewy) ze stępionym (prawy).
Ostra KT noża lewego wyglądać będzie tak:

Jak osiągnąć taki efekt? Bierzemy nóż na osełkę i zaczynamy szlifować jedną ze stron pod stałym kątem. Ile wynosi ten kąt? Spotkałem się z przedziałem 17-25°. Nie musimy jednak bawić się z kątomierzem, wystarczy przyłożyć nóż do osełki tak, aby między KT a jej powierzchnią nie był widoczny cień. Poniżej przedstawiono ułożenie prawidłowe (po lewej) oraz nieprawidłowe (po prawej).
Mając już prawidłowo ustawiony nóż, pracujemy nim po osełce przesuwając od początku KT do czubka. Ważne, aby stale utrzymywać kąt i stały nacisk (niekoniecznie bardzo silny). Pomaga w tym zablokowanie nadgarstka i łokcia oraz praca tułowiem. Efektem będzie zeszlifowanie jednej strony i powstanie tzw. druta (w j. ang. burr) po stronie przeciwnej. Drut to po prostu wywinięty metal. Często ten kawałek metalu jest bardzo ostry, przez co niektórzy myślą, że to już koniec ostrzenia. Nic bardziej mylnego – drut odłamie się po kilku użyciach i nóż znowu stanie się tępy. Drut najczęściej jest wyczuwalny – sprawdzić go można opuszkiem (wyczujemy wtedy występ czy też swojego rodzaju próg na KT) lub paznokciem. Ta druga metoda jest przeze mnie preferowana. Wystarczy podrapać KT od góry do dołu paznokciem palca wskazującego, który najczęściej napotka opór na końcu KT, czasami nawet się zawieszając. Drut może być jednak mniejszy. W takim przypadku polecam najbardziej niezawodną metodę jego wykrycia, jaką jest podświetlenie latarką. Zadzior świecić będzie w podobny sposób jak stępiona krawędź. Poniżej przedstawiono nóż z drutem oraz jego graficzne przedstawienie.
Następny krok to obrócenie noża na drugą stronę i wywołanie takiego samego stanu, pamiętając o prawidłowym kącie. Zadzior się zedrze, zeszlifowaniu ulegnie druga strona KT i efektem będzie… kolejny zadzior. Jest to końcówka procesu ostrzenia. Teraz należy ten zadzior usunąć, aby osiągnąć idealny czubek KT. To wymaga praktyki i w przypadku bardzo twardych stali może być frustrujące dla początkujących. Jedni zalecają delikatne przejeżdżanie ostrzem po osełce – raz jedną, raz drugą stroną – w kierunku przeciwnym do ostrzenia. Inni wykonują po 2-3 przeciągnięcia na stronę, sprawdzając co chwilę stan krawędzi. Nie ma na to matematycznego wzoru. Po prostu KT zwieńczona ma być idealnym czubkiem bez żadnych nieprawidłowości. Osiągnięcie tego to już kwestia wyczucia i praktyki.
Są to jedynie podstawy, a profejsonalne ostrzenie obejmuje inne kroki. Ostrość zapewnią niskie gradacje (300, 400), choć większość zaleca stopniowe przechodzenie do wyższych (600, 800, 1000). W ostrzeniu występować będzie trochę zmiennych, gdyż stale różnią się swoją strukturą i twardością. W swojej szafie mam trochę noży i ostrzenie każdego z nich wygląda trochę inaczej. Podstawy pozostają te same, ale w przypadku jednych schodzi to szybciej, w drugich – zdecydowanie wolniej. Tak czy inaczej – najważniejsze, aby umieć prawidłowo naostrzyć swój główny nóż, który najczęściej pakujemy do kieszeni lub zawieszamy na pasie. Serdecznie polecam jutubowy kanał OUTDOORS55, gdzie w prosty sposób wytłumaczono podstawy ostrzenia. W temacie teorii to tyle, wszystko w waszych rękach. Osełki w dłoń i do dzieła 🙂
Idea osełki kieszonkowej
Jeśli zaczerpnęliście już wiedzy na YouTube, to pewnie spotkaliście się z materiałami szefów kuchni, w których to noże ostrzone są na dużych, prostokątnych kamieniach na specjalnych podstawach w kuchni czy w warsztacie. Jest to najwygodniejszy sposób ostrzenia. Czy wyobrażacie sobie jednak targać takiej wielkości osełkę na wyjście w teren lub jako element EDC? Wątpię. Dlatego też stworzono osełki (czy też ostrzałki) kieszonkowe, najczęściej mieszczące się na dłoni. Kieszonkowe ostrzałki nie sa jakąś XXI wieczną innowacją – na Dzikim Zachodzie w jukach przenoszono małe osełki kamienne – np. te do siekier, występujące pod nazwą puck. Naszym dziadkom znane są charakterystyczne osełki do kos, którymi oczywiście naostrzymy także nóż. Nie inaczej jest w przypadku mojego dziadka, któremu ostrzenie na m,ałym kamiennym rombie nie wyszło z wprawy 🙂
Na rynku dostepne są jednak rozwiązania lżejsze, wytrzymasze i wielofunkcyjne. Takie znaleźć można w ofercie polskiej marki Sharpii – sprawdźmy więc, jak sobie radzą.

Przyjrzyjmy się ostrzałkom z bliska
Sharpi 8 in 1
Rozkładana ostrzałka kieszonkowa, która ilością funkcji dorównuje szwajcarskim scyzorykom.
Znajdziemy na niej:
- dwie płytki diamentowe o gradacji 360 i 600,
- prosty kompas,
- odbłyśnik,
- spiekany węglik,

- ceramiczny stożek,


Ostrzałka wyposażona jest w:
- dwie płytki diamentowe o gradacji 320 i 600 (przy czym dla tej pierwszej stworzono prowadnice o nachyleniu 17°/20°),
- pręcik ceramiczny,

- spiekany węglik.

Sharpi Butterfly
Prostsza ostrzałka motylkowa z dwoma płytkami o gradacji 300 i 600. Wyróżnia się wyjątkowo niską masą.
Sharpi Pen
Przypominająca długopis ostrzałka z pojedynczym prętem pokrytym diamentem o gradacji 360. Pręt ma zróżnicowaną powierzchnię, przez co nadawać ma się nie tylko do noży, ale również haczyków.
Sharpi Płytka
Najprostsza i zarazem najbardziej interesująca ostrzałka kieszonkowa Sharpi, którą zwał będe płytką. Składa się z metalowej powierzchni z diamentem o gradacji 400 oraz ceramicznego spodu. Jest to też najmniejsze rozwiązanie z oferty, jakie trafiło w moje ręce.
W praktyce
Ceramika – utrzymywanie ostrości na co dzień
Ostrzałki 8 in 1, 4 in 1 oraz mała płytka wyposażone są w elementy ceramiczne. Te stanowią odpowiedniki osełek o bardzo wysokich gradacjach. Ceramiczny pręt jest podstawą w utrzymywaniu ostrości noży – nie powinno używać się ich aż do momentu całkowitego stępienia. Przynajmniej według mnie. Działając w ten sposób, robimy sobie mnóstwo roboty. Lepiej co jakiś czas wygładzić KT na pręcie (lub ceramicznej płytce, jak w przypadku jednej z ostrzałek), zachowując tym samym pierwotną ostrość. Należy zwrócić uwagę, czy w trakcie tego procesu nie wykształcił się mikrodrut. Swoje noże co kilka dni użytkowania (lub po dniu w terenie, gdzie mocno dostają w kość) pielęgnuję na ceramice i nie narzekam na ostrość. Jeśli chcecie pogłębić swoją wiedzę na temat miejsca ceramiki w procesie ostrzenia noży, warto wyszukać materiały w YouTube za pomocą fraz honing lub ceramic rod honing.
Proces wygładzania ceramiką przedstawię na przykładzie ostrzałki 4 in 1:
Gradacja – większa czy mniejsza?
Nie jestem autorytetem w kwestii ostrzenia, wciąż się uczę i czasami popełniam błędy. Mam jednak już jakieś doświadczenie. Z niego wynika, że gradacja 600 jest idealną dla noży ze stali wysokowęglowej wykorzystywanych w terenie. Ostrzenie przebiega szybko, ale też nie za szybko, nie zjadając nam noża. W przypadku noży składanych z twardszych stali nierdzewnych również robi robotę. Gradację tą znajdziemy na ostrzałkach 8 in 1, 4 in 1 i Butterfly.
Niższe gradacje poniżej 400 znajdują się na każdej testowanej ostrzałce. Na nich dość szybko podreperujemy np. wyszczerbioną krawędź, kiedy to będziemy zmuszeni usunąć większą część materiału. Niska gradacja sprawdzi się również przy tanich nożach kuchennych, których w szufladzie mam pełno. W przypadku tych większych bardzo dobrze sprawdza się ostrzałka Pen. Wysunięty na całą długość pręt daje dużą swobodę ruchu.
Ergonomia
Minusem kieszonkowych ostrzałek jest ergonomia. Nie ma co się oszukiwać – nie będą tak wygodne w użytkowaniu, jak osadzony w specjalnym uchwycie kamień. Przy odrobinie wprawy i trzymaniu się podstawowych zasad nie ma jednak problemu, aby w terenie przywrócić stępione ostrze do życia.
W przypadku ostrzałki 4 in 1 sprawa wygląda bardzo prosto. Szersze boki stanowią powierzchnię chwytną i pokryte są antypoślizgową gumą.

Płytki z diamentem osadzone sa z kolei na węższych bokach. Trzymając ją w prawidłowy sposób, czuję się pewnie i nie stwarzam ryzyka przycięcia palucha.
W przypadku płytki, sytuacja wygląda ciut inaczej. Trzymanie jej w dłoni działało średnio i według mnie obarczone było ryzykiem skaleczenia. Najlepszym sposobem jest położenie jej na jakiejś płaskiej powierzchni. O taką jednak ciężko w lesie. Postanowiłem zatem wykorzystać własne udo. Tutaj ponownie przypomina o sobie bezpieczeństwo, w końcu nie chcemy uszkodzić tętnicy udowej… Dlatego też ostrzałki nie kładłem bezpośrednio na nogę, a złożoną kilkakrotnie szmatkę lub kurtkę. Ostrzyło się wygodnie.
Siedząc pewnego wieczoru przy biurku wpadłem na pewnien patent. Istnieje takie coś jak masa Patafix. Jest to coś w rodzaju plasteliny. Nie pozostawia jednak tłustych śladów i o wiele mocniej się trzyma.

Wystarczy uformować dwa cienkie paski, za pomocą których przymocujemy ostrzałkę do jakiejkowiek w miarę płaskiej powierzchni (np. stół pod leśną wiatą czy pień zwalonego drzewa).
W pozostałych modelach (8 in 1, Pen, Butterfly) sytuacja wygląda odrobinę inaczej. Ich konstrukcja (zwłaszcza 8 in 1) skłania raczej do trzymania noża nieruchomo i przejeżdżania płytką diamentową po KT. Tutaj wtrącę trochę krytyki. Nie przepadam za tym sposobem. Wyuczyłem sobie pamięć mięśniową i zdecydowanie lepiej panuję nad kątem ostrzenia, kiedy to ostrzenie w terenie naśladuje ostrzenie w warunkach domowych. Czyli kiedy to nóż prowadzony jest po ostrzałce, a nie na odwrót. Nie neguję alternatywnego sposobu, ale wyszedłem z założenia, że nie ma co komplikować czegoś, co już się umie. Warto w tym momencie zaznaczyć, że Pen oraz Butterfly mogą być wciąż używane w preferowany przeze mnie sposób – powierzchnia diamentowa jest dłuższa, co daje większe pole do pracy.
Spiekany węglik
Jak podają internetowe źródła, jest to jeden z najtwardszych materiałów dostępnych w przemyśle (jest o wiele, wiele twardszy od najtwardszych superstali). Z niego powstają proste ostrzałki, w których to dwa kawałki węglika tworzą układ w kształcie litery V. Przeciągnięcie noża przez te dwa kawałki momentalnie go ostrzy. Wadą jest to, że w ten sposób pozbywamy się sporej ilości metalu. Robiąc to za mocno, można bardzo skrócić praktyczną żywotność narzędzia. Rozwiązanie to popularne jest wśród ludzi niespecjalnie interesujących się prawidłowym ostrzeniem. Takie ostrzałki znaleźć można chyba w większości polskich kuchni.
Czy jest to jednak coś złego? Niekoniecznie. W skład modelu 8 in 1 wchodzi tego typu ostrzałka. Może przydać się w sytuacjach awaryjnych. Innym przykładem (który może się nie spodobać wszystkim czytelnikom) jest myślistwo. Podczas jednego jutubowego seansu natknąłem się na filmik, którego autorem był amerykański myśliwy. Zaznaczył, że podczas oprawiania większej zwierzyny w terenie, potrafiły tępić mu się noże nawet z najtwardszych stali. Nie mając po prostu czasu i siły na dokładne ostrzenie, używał właśnie spiekanego węglika, dzięki któremu szybko doprowadził KT do stanu używalności. Ciekawy przykład zastosowania tego rozwiązania.
Spiekany węglik umieszczony został również na ostrzałce 4 in 1, ale w formie pojedynczego kawałka. Będę szczery – nie używałem go do ostrzenia, ponieważ nie miałem aż tak stępionych narzędzi. Doskonale sprawdza się jednak w roli blaszki do krzesiwa. Właściciel marki poinformował mnie, że węglik w modelu 4 in 1 posłużyć może do ostrzenia np. siekier. No i mam teraz pretekst do nabycia kolejnego narzędzia, aby to sprawdzić 😉 Być może węglik przyda się przy ostrzeniu elementów maszyn rolniczych lub elementów urządzeń warsztatowych – ale to już tylko moje gdybanie. Ja jednak nie pokusiłem się o użycie go na swoich nożach. Są po prostu zadbane i nie wymagały takiej akcji.
Akcesoria ostrzałki 8 in 1
W modelu tym zawarto kilka narzędzi. Jednym z nich jest krzesiwo-gwizdek. Gwizdek gwiżdże. Krzesiwo… krzesa. Nie krzesa jednak tak, jak flagowe krzesiwa pełnej wielkości. Porównałem krzesiwo z ostrzałki z krzesiwem Light My Fire. To drugie wymagało zdecydowanie mniej siły i tarcia, dając jednocześnie znacznie więcej iskier. Dlatego krzeż krzesiwo z ostrzałki potraktowałbym raczej jako zapasowe do naszego głównego. W końcu three is two, two is one and one is none…
Kolejnym jest kompas. Ktoś mógłby uznać, że wygląda to trochę zabawkowo. Takie też było moje pierwsze wrażenie. Kierunek pokazywany jest jednak prawidłowo. Może to być zatem back-up dla naszej busoli.
Ostatnim z nich jest odbłyśnik. Na szczęście nie znalazłem się w kryzysowej sytuacji i nie musiałem go używać 😉 Jak to mówi stare przysłowie: Lepiej mieć i nie potrzebować, niż potrzebować i nie mieć.
Która najlepsza?
Każda z ostrzałek sprawdziła się w swojej roli. Jednak to dwie z nich najbardziej przypadły mi do gustu i je mogę polecić drugiej osobie – 4 in 1 oraz płytkę.
Obie z nich są wygodne w użyciu. 4 in 1 użyć można dosłownie wszedzie, ponieważ jest w pełni obsługiwana w dłoniach. Płytka z kolei jest najwygodniejsza w przenoszeniu i aż prosi się o stworzenie skórzanej pochwy z miejscem na nią, wzorem pochew noży survivalowych US Air Force. Obie wyposażone są w elementy ceramiczne, które uznaję za kluczowe w kieszonkowej ostrzałce. Są to dobrze przemyślane projekty, które sprawdzają się w praktyce.
Dostępność i cena
Wszystkie ostrzałki znaleźć można w oficjalnym sklepie internetowym Sharpi w następujących cenach:
- Sharpi Butterfly – 49,90 zł,
- Sharpi Pen – 59,90 zł,
- Sharpi 4 in 1 – 59,90 zł,
- Sharpi Płytka – 69,90 zł,
- Sharpi 8 in 1 – 69,90 zł.
Czy są warte swojej ceny? Jak najbardziej. Za nieduże (według mnie) pieniądze urozmaicimy swój ekwipunek o porządny sprzęt, który na dobrą sprawę warto mieć, jeśli bierzemy ze sobą coś ostrego. A jak coś jest ostre, to wysoce prawdopodobne jest to, że kiedyś się stępi 😉
Dziękujemy firmie Sharpi za przekazanie ostrzałek terenowych do testów
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.