Lipiec 2025 zostanie nam w pamięci jako miesiąc fatalnej pogody. Chimeryczna i często deszczowa aura skutecznie odstraszyła turystów, zwłaszcza na polskim wybrzeżu. Jak podał portal Nocowanie.pl, w skali kraju odnotowano o 21% mniej zrealizowanych rezerwacji niż w lipcu 2024 roku. Właściciele pensjonatów i restauracji nad Bałtykiem oraz w górach mówili o średnim obłożeniu na poziomie 40-50% – to wynik niespotykany w środku sezonu w latach przed pandemią.
Potwierdziły się również zapowiedzi dotyczące cen. Mimo mniejszej liczby gości, średnia wartość rezerwacji wzrosła o 14% i wyniosła 1779 zł. Co ciekawe, Polacy rezerwowali też nieco dłuższe pobyty (średnio 4,59 doby). Oznacza to, że wyjazdy były rzadsze, ale za to droższe. Do rezygnacji z krajowych wakacji przyczyniły się nie tylko wysokie koszty, ale również brak wsparcia w postaci bonu turystycznego.
Taka sytuacja najmocniej uderzyła w małe, rodzinne pensjonaty i kwatery prywatne. Z ankiety Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego wynika, że aż 45% hoteli wypoczynkowych miało w lipcu mniejsze obłożenie niż rok wcześniej. Względnie dobrze poradziły sobie jedynie duże hotele ze strefami SPA, których oferta „pod dachem” ratowała frekwencję w deszczowe dni.
Co dalej? Cała branża z nadzieją patrzy teraz na sierpień, który jest postrzegany jako ostatnia deska ratunku. Właściciele obiektów liczą na gwałtowny wzrost rezerwacji „last minute”, napędzany przez turystów, którzy odłożyli lub odwołali swoje lipcowe plany. Kluczowy może okazać się długi weekend w połowie miesiąca. Jeśli pogoda w końcu dopisze, możemy spodziewać się przyjazdu sporej ilości ludzi. Jednak ryzyko jest ogromne – powtórka deszczowej aury byłaby dla wielu małych pensjonatów, które ledwo przetrwały lipiec, ostatecznym ciosem finansowym.
Lipiec 2025 okazał się więc prawdziwym sprawdzianem dla polskiej turystyki, pokazując wyzwania, przed którymi stoi branża. Rynek wyraźnie się podzielił: na duże, drogie obiekty, które dzięki swojej infrastrukturze poradziły sobie lepiej, oraz na małe pensjonaty, które znalazły się w najtrudniejszej sytuacji. To ważny sygnał, że w obliczu zmian klimatycznych i rosnących kosztów, sama gościnność może już nie wystarczyć. Miniony miesiąc stał się czasem próby, a ostateczne wyniki finansowe przedsiębiorców zależały w dużej mierze nie tylko od ich oferty, ale także od pogody i zasobności portfeli Polaków.
Grafika: Pexels, Tomasz Filipek
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.