Sierpień 1940; Godzina 10:57; 22.000 stóp nad Cieśniną Kaletańską;
Byłem prowadzącym jednego z kilkunastu kluczy eskorty, potężnego ataku bombowego na Londyn. Ponad 120 maszyn podzielonych na formacje, popularnie nazywane schwarm, miały za zadanie ochraniać 54 bombowce Dornier Do 17 lecące niecały kilometr niżej, ściśnięte skrzydło w skrzydło.
Podziwiałem umiejętności pilotów bombowców. Potrafili latać w ciasnych formacjach, nawet pomimo mocno niesprzyjającej pogody. A natura nas nie rozpieszczała. Aktualnie nad Kanałem La Manche przelatywał front burzowych chmur, a my znajdowaliśmy się pomiędzy jego pionowymi warstwami.
Pilotowany przeze mnie samolot Bf 109E był moją ukochaną maszyną. Mruczący na średnich obrotach silnik uspokajał myśli, mimo że doskonale wiedziałem, iż niedługo czeka nas wszystkich walka.
Wstęp
Poprzednio pojawił się zajawkowy tekst Kuby Link-Lenczowskiego, wstępnie opisujących konstrukcję noża i jego historyczny rys (Nóż z Messerschmitta). Ja ze swojej strony postaram się dołożyć kilka szczegółów dotyczących korzystania z tego noża i spostrzeżenia, jakie uzbierały się przez prawie 2 miesiące codziennego użytkowania.
Godzina 11:09;
Właśnie mijaliśmy błyskające między porwanymi chmurami białe klify Dover, kiedy naszło mnie nieprzyjemne uczucie, że jestem obserwowany. Ciekawe jest to, jak takie przeczucie działa. Skąd nasz umysł wie, że wpatruje się w nas para oczu? A tym przypadku grubo ponad sto takich par?
Prawie kilometr nad naszym kluczem zobaczyłem dziesiątki maszyn wroga. W większości po zaokrąglonych skrzydłach rozpoznałem sylwetki Spitfire, ale dało też się poznać pojedyncze grupy Hurricanów. Byli wyżej, a to śmiertelny problem, oczywiście jeśli są na tyle dobrze wyszkoleni, by ten atut wykorzystać.
Budowa i ergonomia
Zacznijmy od wyglądu, czyli tego, co najbardziej się rzuca w oczy w przypadku tego noża. W porównaniu do modelu Tiger Damast, Me 109 od razu przykuwa wzrok swoim wzornictwem.
Rękojeść z jednej strony to gaszony tytan o bardzo przyjemnej fakturze, będący zarazem blokadą rozłożonego ostrza (framelock), z drugiej mamy natomiast gruby kawałek włókna węglowego barwionego warstwowo z użyciem zielonych i żółtych odcieni, co przypomina wykorzystywane przez Luftwaffe w myśliwcach maskowania.
Włókno nie jest przykręcone do żadnego stalowego szkieletu czy wzmocnienia. Samo w sobie jest na tyle twarde, że nie odkształca się i nie wygina podczas pracy. Dodatkowym plusem braku stalowego linera pod okładziną jest ograniczenie wagi samego noża, która w połączeniu z tytanem i tak jest niska. Wracając do warstwowego barwienia: niestety fotografie nie oddają tego, jak te warstwy są widoczne. Jest co coś niespotykanego na co dzień w produktach nożowych. Podczas poruszania nożem widać przenikające się elementy maskowania, a samo włókno przyjemnie błyszczy. Pozwoliłem sobie rozebrać nóż i na spodniej powierzchni okładziny – tej płaskiej – jest to jeszcze bardziej widoczne. Powierzchnia okładziny ma też chropowatą teksturę. Nie jest ona bardzo mocno wyczuwalna, ale spokojnie wystarczy do zabezpieczenia noża przed przypadkowym wypadnięciem z ręki.
Godzina 11:11;
Spadli na nas jak grom z jasnego nieba. Część angielskich samolotów zakręciła się z nami w walce na noże, a reszta pognała dalej w dół, by dobrać się do naszych bombowców. Jednak tu się trochę przeliczyli. Nasze Dorniery to nowe wersje „Z”. Z unowocześnioną kabiną i, co najważniejsze, bardzo dobrymi możliwościami samoobrony przed myśliwcami wroga. Na każdej maszynie zamontowano 6 karabinów lotniczych MG 15, mogących wystrzelić ponad 1200 pocisków na minutę.
Nie miałem możliwości dłuższej obserwacji tego, co się tam działo. Sam siedziałem na ogonie Angola, jednocześnie będąc celem manewrującego za mną Hurricana.
Krótką serią po kabinie zakończyłem żywot lecącego przede mną pilota i poderwałem swój samolot w górę, jednocześnie kładąc go na prawe skrzydło. Ten manewr pozwolił na strząśnięcie z ogona natrętnego Hurka, który od kilkunastu sekund próbował się we mnie wstrzelić.
Poprawiony klips
W opisie noża Tiger Damast wspominałem o słabym klipsie. Mimo że fajnie wyglądał, to był twardy i miałem problemy z zamocowaniem go w kieszeni spodni. Co ciekawe, klips wykorzystany w Me 109 jest wykonany bardzo podobnie, ale z dwiema różnicami. Został w nim wycięty otwór, co dodało mu pewnej sprężystości, a dodatkowo zamontowana w nim kulka jest ruchoma: można nią poruszać palcem. Dzięki temu podczas mocowania klipsa w kieszeni kulka roluje się po spodniach, nie blokując się na ich krawędziach, tak jak to było w Tigerze. Te dwa zabiegi spowodowały, że nóż trzyma się pewnie, a jego zaczepienie jest łatwe i szybkie.
Godzina 11:13;
Po strąceniu kolejnych dwóch Anglików zauważyłem, że mimo walki powietrznej nasze bombowce ciągle prą w kierunku Londynu. Wtedy go zobaczyłem. Spitfire pomalowany w brązowo-zielone łaty oraz białe pasy na ogonie wyszedł z nurkowanie wprost na mnie. Moja reakcja trwała dziesiątą część sekundy, ale to właśnie ona uratowała mi życie. Pocisk wystrzelony podczas naszej mijanki przebił osłonę kokpitu i minął o milimetry moją twarz, a następnie wbił się w pancerną osłonę znajdującą się za fotelem. Odruchowo obróciłem swój samolot na plecy i zanurkowałem w oleiste chmury poniżej, kątem oka widząc, że przeciwnik robi to samo.
Gdy tylko otoczyły mnie burzowe obłoki, zmniejszyłem obroty silnika, by wyjść z chmur za wrogim samolotem.
Ostrze z Damastu
Wszystkie noże z historycznej linii Bokera mają jeden wspólny mianownik – ostrze wykonane z elementów czołgu, samolotu, okrętu i tym podobnych. Podobnie jest w przypadku Me 109. Stal wykorzystana w produkcji damastu posiada elementy zestrzelonego nad Anglią samolotu Bf 109E, a dokładniej: to elementy wału korbowego oraz pancernej płyty osłaniającej plecy pilota. Mimo iż Boker podaje informacje, że jest to stal wysokowęglowa, nie zauważyłem problemów z korozją czy przebarwieniami. Sam damast nie jest też wytrawiony w kwasie, więc stawiam, że mieszanka zawiera również sporo stali stosunkowo nierdzewnej. Każda głownia to około 80 skutych ze sobą warstw stali.
Co do damastu, to mamy do czynienia z wyrobem uznanego rzemieślnika Chada Nicholsa. Wybrany wzór ma przypominać obracające się śmigła samolotu i według mnie jest to jak najbardziej widoczne. Dość wąski i długi profil ostrza (87mm) jest wygodny w codziennej pracy. Przez dwa miesiące nóż zdążył pokroić kilkanaście jabłek, cebuli, pomidorów i bułek. Nie mam żadnych zastrzeżeń do jego pracy w kuchni. Oczywiście krótkie ostrze nie pozwala na siekanie, ale przecież nie do tego służy kieszonkowy nóż EDC.
W pracy nóż ciął kartony, folie, plastikowe paski zabezpieczające paczki. W terenie coś tam zastrugał, przeciął i ogólnie był użytkowany mocno jako nóż EDC.
Tu też nie mam się do czego przyczepić. Może do zbierania brudu w elemencie, który przypomina osłonę kabiny samolotu. Otwory są dość małe i kiedy coś tam wpadnie, to lubi nie wypaść. Pamiętanie o regularnym czyszczeniu tych elementów zwykłym patyczkiem do uszu załatwia sprawę.
Godzina 11:14;
Po trwających długie godziny sekundach i nieubłaganej utracie wysokości wyrwałem się z odmętów niesprzyjającej pogody i wyleciałem nad soczyście zielone pola, wyrównałem lot oraz nerwowo zacząłem rozglądać się za Spitfire’em. Znalazłem Anglika kilkaset metrów na prawo od mojego nosa.
Leciał położony na lewe skrzydło, prawdopodobnie próbując mi umknąć. Jednak nie ze mną takie numery. Lekko opuściłem nos samolotu i pchnąłem przepustnice silnika, zwiększając jego obroty do maksimum. Zacząłem szybko zbliżać się do przeciwnika, który był już głęboko w zakręcie.
Nie dam mu się ustawić znowu do czołowego ataku – pomyślałem, nakładając celownik na powiększającą się sylwetkę Spitfire’a. Palec automatycznie wcisnął spust, kiedy mój umysł wyczuł odpowiedni moment.
Fala pocisków w kalibrze 7,92 mm zakreśliła w powietrzu luk i połączyła nasze samoloty. Z tym, że ja je wystrzeliłem, a on przyjął. Trafienia okazały się skuteczne. Wrogi myśliwiec zaczął gubić za sobą strugę czarnego jak noc dymu. Jednak to nie odebrało Anglikowi ochoty do dalszej walki. Minąwszy mnie, pozostał w łuku, starając się wejść za mój ogon.
Nie mogłem na to pozwolić i również mocno zakręciłem w jego stronę. Wyglądało na to, że po pełnym kole znowu spotkamy się twarzą w twarz.
Kątem oka zobaczyłem dzwonnice biało pomalowanego kościółka kilkanaście metrów pode mną i kilku młodych ludzi wskazujących mnie palcem.
Skupiłem się na wyrównującym lot przed moim nosem wrogim samolocie.
Anglik postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Nie odmówię mu bohaterstwa. Ustawiliśmy swoje maszyny jak rycerze na królewskim turnieju na kopie i pędziliśmy na siebie z ogromną prędkością w bitewnym szale.
Wtedy zobaczyłem jego zakrwawioną twarz. Miał zdjęta maskę, osmolone wąsy i szeroko wyszczerzone zęby. Wyglądał jak wilk podczas skoku na ofiarę. Zamknąłem oczy i nacisnąłem spust.
Mechanika noża
Jak wiadomo, nie ma noży idealnych i tutaj ta zasada się sprawdza. Póki nóż leży, wszystko jest ok, jednak jeśli ktoś chce go używać codziennie, to może się lekko rozczarować. Otwieranie ostrza jest mało płynne. Klinga posiada wystający flipper, którego pchnięcie powinno otworzyć nóż. Trzeba jednak dodatkowo wykonać ruch nadgarstkiem, by klinga całkowicie się rozłożyła i zablokowała. Myślałem, że to wina braku odpowiedniego smarowania, lecz po rozkręcaniu noża okazało się, że nie ma tam łożysk, a ostrze pracuje na dwóch różnych podkładkach – teflonowej i mosiężnej. Przesmarowałem je, próbowałem wyregulować, lecz niestety bez znacznej poprawy. Nie jest źle, ale moim zdaniem powinno być sporo lepiej. Swoją drogą, ciekawe, dlaczego projektant zrezygnował z łożysk.
Wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Poczułem drgania mojego samolotu przy każdym przeszywającym go pocisku. Zobaczyłem swoją krew na podziurawionej owiewce. Maszyna zawirowała, jednocześnie tracąc wysokość i z impetem gruchnęła w świeżo zaorane pole.
Uderzyłem o coś głową i zemdlałem.
Podsumowanie
Nóż Boker Me 109 Damast wywarł na mnie duże wrażenie. Dwa miesiące wykorzystywania w roli głównego EDC pozwoliły mi na odpowiednie zapoznanie się z konstrukcją i przetestowanie noża wskroś. Mimo problemów z mechaniką osobiście jestem zadowolony z naszej współpracy i życzę sobie więcej takich produktów na testach.
W tej chwili sklep togo.com.pl wycenia go na kwotę 1928 zł, co jest oczywiście podyktowane historyczną i kolekcjonerską wartością produktu.
Sierpień 1940; Pole niedaleko Ashford, Wielka Brytania;
Kiedy obudziłem się po kilku, a może kilkunastu minutach, zobaczyłem w oddali dymiący wrak innego samolotu. Otaczała go grupka kilku osób. To chyba ci sami, którzy stali przy mijanej wcześniej dzwonnicy. Widziałem idącego w moją stronę mężczyznę ubranego w czapkę pilota i poplamiony krwią lotniczy kombinezon. Wyciągnął z kabury pistolet i go przeładował.
Ech, ci przeklęci Anglicy…
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.