Parametry techniczne
Streamlight Stylus Pro Haz-Lo to latarka długopisowa przeznaczona do użytku w warunkach niebezpiecznych, gdzie jakakolwiek iskra może doprowadzić np. do wybuchu gazu. Potwierdzeniem tego jest zgodność ze standardami Class 1 i Division 1. Biorąc pod uwagę, że jest to amerykański renomowany producent sprzętu dla służb, to wierzę, że w tej sprawie nie oszukują.
Korpus z żywicy polimerowej w kolorze zielonej kamizelki ostrzegawczej jest odporny na upadki, zanurzenie w wodzie do 1 metra na 30 minut (IPX7) i środki chemiczne. Zasilanie zapewniają dwie baterie AAA, a białe światło emituje ukryta za poliwęglanową soczewką dioda LED – niestety nie wiadomo, jaka konkretnie. Latarka ma tylko jedno ustawienie mocy – 105 lumenów, światłość 380 kandeli i zasięg 39 metrów.
Do sterowania Stylusem Pro służy umieszczony z tyłu przycisk, pozwalający uruchomić latarkę chwilowo po lekkim wduszeniu lub stałą po pełnym wciśnięciu. Znajdujący na obudowie metalowy klips powala zaczepić latarkę np. o krawędź kieszeni. Masa Streamlight Stylus Pro to niecałe 55 gramów, długość wynosi 150,4 mm, a średnica od 16 do 20 mm – zależnie od miejsca pomiaru.
Latarka tylko do roboty?
Nie ukrywam, że moja pierwsza myśl po przeczytaniu oznaczeń na opakowaniu brzmiała „a po kiego mi coś takiego?”. O ile latarka długopisowa jeszcze ma sens, bo czasem trzeba poświecić w jakiś niewielki otwór, tak mnie – zwykłemu cywilowi, niezatrudnionemu w pogotowiu gazowym lub jakieś fabryce, gdzie nieostrożne posługiwanie się ogniem może doprowadzić do tragedii – te wszystkie certyfikaty są raczej zbędne.
A potem miałem wymianę instalacji gazowej w mieszkaniu i mnie olśniło, gdy zobaczyłem, jak pracownik firmy przyświeca sobie zwykłą latarką na zaślepione rury w miejscu po starym liczniku. Teoretycznie stara instalacja była już opróżniona itd., ale mimo to zrobiło mi się nieco ciepło w środku. Potem pomyślałem, ile osób na własną rękę zagląda z byle jaką latarką w jakieś zakamarki, bo im coś gazem pośmierduje. Owszem, to zapewne lekka paranoja z mojej strony, w końcu uzyskanie mieszanki wybuchowej w pomieszczeniu to nie taka prosta sprawa, ale warto mieć z tyłu głowy prawo Murphy’ego.
Pomijając jednak takie ekstremalne przypadki, nadal uważam, że dla zwykłego zjadacza chleba takie świecidełko większego sensu nie ma. Pozostaje odpowiedź na najważniejsze pytanie…
Jak świeci Streamlight Stylus Pro Haz-Lo?
Jako że jest to latarka inspekcyjna, to postanowiłem używać jej mniej więcej zgodnie z przeznaczeniem – zabrałem ją do pracy. Jestem renowatorem pojazdów (niegdyś) latających, więc o trudno dostępnych zakamarkach wiem dość sporo. Co więcej, to właśnie przez to zajęcie po raz pierwszy pomyślałem, że być może przydałaby mi się latarka długopisowa. Wszechświat mnie wysłuchał, sprzęt sam się pojawił.
Zaglądałem do wnętrz skrzydeł, szukając miejsc łączenia linek z cięgłami sterów lub uszkodzeń w kesonach. Sprawdzałem wnętrza ogonów szybowców w poszukiwaniu zaginionych elementów. Świeciłem w głąb tablic przyrządów w poszukiwaniu tej jednej upartej śrubki, uniemożliwiającej demontaż całości. Mogę tylko stwierdzić, że latarka Streamlight Stylus Pro Haz-Lo świeci… wystarczająco.
Na podane w specyfikacji 39 metrów co najwyżej określimy, czy na ścianie są drzwi, ale w małych przestrzeniach do 10 metrów można całkiem skutecznie się rozejrzeć. Latarka po prostu działa. Gdyby świeciła mocniej, to mogłaby oślepiać po odbiciu od wypolerowanej powierzchni. Niemniej brakuje mi możliwości regulacji natężenia światła.
Niska moc i doraźny charakter użytkowania sprawiły, że Stylus Pro wytrzymał na jednym komplecie baterii kilka miesięcy, aczkolwiek sporo zależy od jakości użytych ogniw. AAA to tylko określenie rozmiaru, a nie pojemności. Temperatura barwowa jest w porządku, wprawdzie wpada lekko w błękit, ale to poprawia „donośność” światła (ciepłe barwy szybciej się rozpraszają). Nie grzeje się, nie kaleczy dłoni, obsługa przycisku jest wygodna.
Latarka kilka razy upadła mi na posadzkę, zdarzyło mi się ja umyć pod bieżącą wodą po upapraniu jakimś smarem, a że nosiłem ją w kieszonce ogrodniczek na klacie, to przyjęła kilka razy nacisk sporego ciężaru podczas dźwigania różnych skrzydeł. Przetrwała to wszystko bez szwanku, poza drobnymi rysami.
Swoją drogą podniesienie płatu szybowca uświadamia, jakim cudem inżynierii są te statki powietrzne.
Czy polecam latarkę Stylus Pro?
No nie zgadniesz Drogi Czytelniku, ale odpowiedź na to pytanie brzmi „to zależy”. Jeżeli pracujesz w miejscu, gdzie masz styczność z łatwopalnymi substancjami, a przy tym czasami zdarza się, że musisz zajrzeć w jakiś zakamarek, to jak najbardziej mogę taki sprzęt polecić. Na bezpieczeństwie nie można oszczędzać i kropka. Słowo „oszczędzać” nie jest bez znaczenia, bo Stylus Pro zwyczajnie jest drogi jak na swoje parametry – zapewne przez certyfikaty. Sugerowana cena detaliczna to okolice 50 dolarów.
Z kolei dla zwykłego cywila takie certyfikaty są najzwyczajniej w świecie zbędne. Jeśli masz wyciek gazu, to nie idziesz go sprawdzić z lampą naftową, tylko zamykasz zawór (o ile to możliwe), łapiesz za plecak ewakuacyjny, opuszczasz zagrożone miejsce i wzywasz pogotowie gazowe. A do świecenia w zakamarki możesz wybrać znacznie tańszy „długopis”, np. Mactronic Sunscan 5.1.
Dziękujemy firmie Mactronic – dystrybutorowi marki Streamlight – za przekazanie latarki Stylus Pro Haz-Lo do testów.
Współpraca reklamowa. Testy produktów prowadzimy niezależnie, opinie są wyłączną oceną autorki lub autora. Reklamodawca nie ma możliwości ingerencji w treść recenzji.
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.