Helikon-Tex Matilda – a co to za plecak?
Helikon-Tex Matilda to plecak o militarnym rodowodzie, który łączyć ma nowoczesne cechy z funkcjonalnością poczciwego systemu ALICE. Nie jest to typowo trekkingowy plecak z zaawansowanym, regulowanym systemem nośnym, stworzony z myślą o minimalizmie i podejściu ultralight. Jest to plecak dla tych, którzy tęsknią do klasycznych wzorów, ale niekoniecznie do ich przestarzałych elementów. Helikon-Tex to producent, który właśnie wyróżnia się oferta odzieży i wyposażenia łączącego „tradycję z nowoczesnością” (pewnie gdzieś już to słyszeliście).
Matilda konstrukcyjnie składa się z głównego „worka” z pokrywą oraz towarzyszących mu trzech zewnętrznych kieszonek. W porównaniu do typowo trekkingowych tworów, mamy tutaj możliwość większej segregacji wyposażenia, a co za tym idzie, szybszego jego dobycia. W konstrukcji w przeważającej mierze wykorzystano lekki i wcale nie taki delikatny Nylon, a w kluczowych dla wytrzymałości miejscach – kochaną Cordurę. Zamysł konstrukcyjny bardzo mi się podoba – plecaki trekkingowe irytują mnie tym, że są po prostu worem na zawartość. „Taktyczne” plecaki, które noszę na co dzień, przyzwyczaiły mnie do zewnętrznych kieszeni-organizerów, organizacji najdrobniejszych narzędzi oraz wspomnianej możliwości szybkiego dobycia.
No to skoro zamysł mi się podoba, postanowiłem przetestować Matildę na własnej skórze… a dokładniej to plecach. Zanim przejdę do konkretów, wpierw należałoby podzielić się danymi technicznymi.
| Masa | 1 686 g |
| Linia produktowa | Bushcraft |
| Pojemność komory głównej | 39 L |
| Pojemność całkowita | 50 L |
| Wymiary [w/sz/d] | 44 cm x 21 cm x 31 cm |
| Dodatkowe cechy | Szelki szybkowyczepne, MOLLE/PALS, Kompatybilny z systemem hydracyjnym, Pas biodrowy, D-ring |
O cechach Helikon-Tex Matilda i jak mają się w praktyce
Matilda z zewnątrz, czyli to, co przyciąga oko
Nieodłączną cechą starych plecaków wojskowych – nie tylko systemu ALICE – jest zestaw zewnętrznych kieszeni. Patrząc na Matildę z góry, od strony systemu nośnego, można przyjąć, że kieszenie te rozmieszczone są na godzinie 2, 10 oraz 12. W Matildzie są trzy na stałe przyszyte kieszenie, które same w sobie są małymi workami. Ich zamknięcie stanowi ściągacz ze sznurka i stopera, a całość dodatkowo chroni klapka z klamrą, oczywiście regulowana. Kieszenie te są naprawdę pojemne i z łatwością mieszczą większe apteczki, organizery czy odpowiedniej wielkości nerkę, nie wspominając już o różnego rodzaju butelkach. Plecaki z jedną komora z wewnętrznymi organizerami nigdy mi nie pasowały, zawsze wybieram te z zewnętrznymi kieszeniami – po pierwsze, zwalniamy miejsce w komorze głównej, po drugie mamy szybszy dostęp do przedmiotów, które najczęściej wyciągamy, jak np. mała wiatrówka czy zestaw higieniczny.
Z zewnątrz, na godzinie 3 oraz 9, znajduje się wolna przestrzeń z taśmami systemu PALS w układzie 3×2. W to miejsce doskonale komponują się kieszenie Helikon-Tex E&E Pouch, o których powstanie osobny artykuł. W tym momencie należałoby wskazać jedną z cech stałych kieszeni Matildy, jaką jest przelotowość. Co mam na myśli? A no kieszenie przyszyte są w taki sposób, że pomiędzy ich tylną ścianką a powierzchnią plecaka znajduje się tunel. Na co taki tunel? Na przeprowadzenie dodatkowych narzędzi oraz akcesoriów, jak np. toporka. W mniejszym plecaku Helikon-Tex, który powstał w podobnym zamyśle – mowa tu o Bergen – obecne są tunele, jak i swojego rodzaju komory, czyli po prostu tunele z zaszytym dnem. Te drugie są idealne dla składanych pił lub większych noży w pochewkach, gdyż nie wypadną dołem. W Matildzie co prawda można pobawić się w zabezpieczenie takich narzędzi z wykorzystaniem rzędu PALS w górnej części komory, ale jednak brakowało mi tej jednej funkcji z Bergena. Całe szczeście kieszenie E&E są konfigurowalne i w ich tylnej ściance można stworzyć zarówno tunel, jak i komorę, co „uratowało sytuację” 😉
Nie brakuje oczywiście taśm kompresyjnych, z czego te dolne przeprowadziłem wokół kieszeni E&E.
Na poziomie górnej taśmy kompresyjnej poprowadzono jeden rząd w standardzie PALS – ja nie używałem, ale nie szkodzi, że jest – dopiąć do niego karabińczyk i mamy dobre miejsce na rękawice robocze. Przy taśmach zastosowano świetny „patent” stosowany w większości plecaków i toreb Helikon-Tex, mianowicie odcinek z rzepem do zabezpieczania nadmiaru taśmy. Matko, jak ja uwielbiam to rozwiązanie. Nadmiar taśmy nigdy się nie uwalniał, co zawsze ma miejscu w przypadku gumowego ściągacza dostarczanego w produktach wielu innych producentów.
Pnąc się w górę – czas na klapę komory głównej. Ta jest spora, a tworzonej przez nią powierzchni nie zmarnowano. W niej umieszczono dwie kieszenie: jedną od góry, drugą od spodu, siatkową. Sporo miejsca na najpotrzebniejsze drobiazgi, jak np. batony energetyczne pokroju THIS1, choć pomieszczą zdecydowanie większe przedmioty.
Komora zapinana jest klamrami błyskawicznymi na regulowanych taśmach, które sprytnie wkomponowano w plecak, tak, aby nie przeszkadzały. Tak więc pod samą klapą możecie jeszcze coś wepchnąć i zacisnąć całość taśmami.
A teraz spadamy na sam dół. Spód wykonany jest z Cordury, co jest logiczne – w końcu to wytrzymały na przetarcia materiał. Co dziwne, w przeciwieństwie do kieszonek, komora główna nie ma otworów drenażowych. Jednak co ważniejsze, obecne są komórki do przeprowadzenia troków.
Komora główna
Komora główna, tak jak w Bergen, to w zasadzie worek o dwustopniowo zwężanym wejściu. Rozwiązanie proste i praktyczne.
Nie ma za bardzo co rozpisywać się o wnętrzu komory głównej – pojemny worek i tyle. U szczytu znajduje się odchylany panel z rzędem PALS, który umożliwia przymocowanie organizera, np. Insert EDC Medium.
Zaraz za odchylanym panelem widnieje komora sztywnika pleców oraz pętelka do zawieszenia bukłaka na wodę. I tutaj trochę ponarzekam. Dlaczego znowu brakuje rękawa na bukłak? Nie rozumiem. Dla mnie rzecz niezbędna, w końcu rękaw oddziela zawartość od bukłaka. Jak napakujemy tam trochę rzeczy, to przy dobywaniu zahaczamy o bukłak, ten się zaraz zaczyna przemieszczać, podnosić… no irytacja jak nie wiem co. No i jeśli mamy w środku coś o ostrych krawędziach, to narażamy bukłak na przebicie. Tutaj ode mnie srogi minus. Jak już zrobiono zawieszenie, to niech będzie ten rękaw.
Rozpinając znajdujący się z tyłu zamek, oczom ukazuje się sztywnik w postaci płyty wraz z aluminiowym płaskownikiem. Całość bardzo dobrze usztywnia konstrukcje, ale o tym w następnym rozdziale.
Pora przejść do systemu nośnego. No nie doświadczymy tutaj systemu z prawdziwego znaczenia, ot skromne wyłożenie pleców, szerokie szelki i pas stabilizujący. Zaznaczam, stabilizujący, a nie biodrowy, ponieważ przy moim wzroście nie znajduje się na poziomie bioder. Na pasie znajdują się dwa rzędy systemu PALS, tak więc zyskujemy możliwość domontowania kolejnych kieszeni – choć ja tę strefę wolałem pozostawić wolną dla swobody ruchu rąk.
Jak się nosi Matildę?
Matildę testowałem z obciążeniem na dość krótkich wypadach – po pierwsze dlatego, że w tym szalonym roku zaniedbałem kondycję, a po drugie, że nie ma co się pchać za daleko z nieprzetestowanym sprzętem. No i co wyszło z tych prób? No niestety z Matildą się nie polubiłem.
Co do wyłożenia pleców – panele z siatki nie są specjalnie grube, a pomimo tego działały całkiem okej. Nie był to komfort znany z plecaków trekkingowych, ale nie był to też dyskomfort. W temperaturze 29°C nie doświadczyłem jakoś specjalnie otarć ani odparzeń.
Szelki też nie są jakieś wybitne – ciężko więcej od nich oczekiwać, ich konstrukcja jest prosta, są szerokie, ale niespecjalnie miękkie i przyjemne. Ich krawędzie dla większej wytrzymałości obrobiono jakimś materiałem, i chyba to wzmocnienie odpowiedzialne było za otarcie zaraz pod szyją.
Największa bolączka Matildy oraz wszystkich większych plecaków pozbawionych pełnoprawnego pasa biodrowego to fakt, że cały ciężar spoczywa praktycznie na ramionach, a co za tym idzie, na kręgosłupie. Z jednodniowej wycieczki wróciłem obolały z wyraźnym dyskomfortem w plecach i ogólnym zmęczeniem od szyi w dół. Plecaki z regulowanymi systemami nośnymi i pasami biodrowymi przekazują masę na mięśnie nóg, znacząco odciążając niewątpliwie wrażliwy na obciążenie kręgosłup. Jest to rzecz istotna nie tylko z perspektywy wygody i komfortu, ale również wydajności w terenie. W końcu zmęczeni zrobimy mniej.
W trakcie użytkownika potwierdził się mankament, o którym ostrzegał mnie znajomy, również posiadacz Matildy (pozdrawiam Piotra). Mianowicie wsadzenie czegokolwiek do zewnętrznych kieszeni powoduje zaciągnięcie plecaka do tyłu i w dół. Wychodzi na to, że przez to środek ciężkości jeszcze bardziej przesuwa się z dala od ciała, działając niekorzystnie na plecy. Do tych kieszeni nie wpakowałem jakoś specjalnie ciężkich rzeczy, a i tak zrobiły swoje. Podczas przemieszczania się czułem, że moje ciało „kontruje” jakieś ciągnięcie do tyłu, co potwierdził potem mój zmęczony odcinek lędźwiowy.
Niektóre połączenia nie zawsze są trafne
Matilda to plecak, który bardzo spodobał mi się formą i ideą, ale niestety nie sprawdził się w terenie. Jakościowo nie mam mu nic do zarzucenia, porządne materiały, z pozoru praktyczny projekt. No i świetna stylistyka, bardzo ciesząca oko pasjonata militariów. Jednak fizyki nie oszukamy, przy tej klasie pojemnościowej i masie noszonego ekwipunku trzeba jednak brać plecaki z systemem nośnym z prawdziwego znaczenia, dostosowanym do naszej wysokości. Oczywiście ktoś mi pewnie zarzuci, że narzekam jak przysłowiowa baba i za jego czasów nosiło się 50 kg sprzętu w „kostce” i „nikt nie narzekał”. Ja tam jednak wolę odjąć sobie ze statusu samca alfa i oszczędzić kręgosłup 😉
Czy Matildę można polecić? Ja bym jej niestety nie polecał. Co prawda w tych 499,99 zł mamy porządne materiały i ciekawy projekt, ale niestety nie mogę przeboleć dyskomfortu dla kręgosłupa. Przeglądając oferty renomowanych marek plecaków trekkingowych widać, że potrafią w tym samym przedziale pojemnościowym kosztować nawet 2x tyle, co Matilda. Pieniądze pieniędzmi, ale jednak jak dla mnie to szkoda zdrowia. Oczywiście trzeba brać pod uwagę fakt, że Matilda nie jest jedynym dużym plecakiem z takim problemem. Jest to wspólny mankament wszystkich dużych plecaków bez „pełnoprawnego” systemu nośnego. Ja się z takimi modelami nie polubię, ale to, czy mają one sens, czy nie, ostatecznie pozostawiam do rozstrzygnięcia Czytelnikowi 😉
Jeśli nie masz obaw co do braku systemu nośnego i konstrukcja Matildy Ci jak najbardziej odpowiada, to zyskasz sprzęt o niepowtarzalnej estetyce, którym wyróżnisz się wśród kompanów twoich eskapad 🙂
Retro-styl cię jara, ale nie potrzebujesz aż takiej pojemności? Śmiało bierz Bergena, ten mały plecaczek jest wygodny i niesamowicie praktyczny, mój egzemplarz w Coyote to podstawowy plecaczek na krótkie przygody.
Dziękujemy Helikon-Tex za przekazanie plecaka Matilda do testów.
Recenzja zawiera lokowanie produktu:
Współpraca reklamowa. Testy produktów prowadzimy niezależnie, opinie są wyłączną oceną autorki lub autora. Reklamodawca nie ma możliwości ingerencji w treść recenzji
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.