Wstęp
W Wardenie i spodniach UTP Denim, podczas wycieczki. Funkcję torby rowerowej spełnia Foxtrot. Tak, byłem wtedy jeżdżącą reklamą Helikon-Tex. / Zdjęcia: Ewa i Tomasz Świątkowscy; Elventure
Na sam początek, muszę zgłosić trzy kwestie, które dla kogoś mogą być istotne. Po pierwsze, jak zwykle w moich spotkaniach z Helikonem, wszystkiego co producent nazywa „taktyczne”, ja i tak używam po prostu w terenie, czyli (niby) niezgodnie z przeznaczeniem. Po drugie, podobno jestem odporny na chłody. Oznacza to, że niektóre rzeczy nie koniecznie sprawdzą się w tych samych zakresach temperaturowych co w moim przypadku. Po trzecie, wybaczcie, nie będzie techno-gadki. Jeśli ktoś chce poczytać o technologiach „ABC-ZHT-EWG-PRL” zawartych w ciuchach, odległość do strony producenta wynosi kilka kliknięć. Przepisywanie informacji nie ma sensu.
Spodnie Helikon UTP Denim Stretch podczas listopadowego biwaku, przy pracy
UTP Denim Stretch – jeansy w teren
To właśnie ten moment, kiedy użyłem czegoś „niezgodnie z przeznaczeniem”. Projektanci nabiedzili się nad kieszeniami odpowiedniej wielkości na magazynki, a ja noszę w nich zaostrzone patyki. Albo śledzie od hamaka. Przepraszam, ale nie przepraszam. Drodzy projektanci, potraktujcie to jako komplement. Wasze dzieło ma wiele zastosowań.
Skoro jesteśmy przy kieszeniach. Te spodnie mają ich mnóstwo i to jedna z ich zalet. Najpierw dwie, zwyczajne, przeciętne kieszenie na biodrach. Pojemne i przestronne. Mają wzmocnione pod klipsy noży czy latarek krawędzie, co uważam za dobry pomysł. Po drugie, mają tylne kieszenie – można powiedzieć – podwójne. Zwyczajna, całkiem przestronna, oraz wąska, podłużna kieszonka, np. na niewielką latarkę, też ze wzmocnioną krawędzią. Wejdzie też multitool i nawet nie przeszkadza bardzo w siedzeniu. Przyznam, że z tych korzystam najmniej. I są jeszcze kieszenie na udach. Jedna wąska, zapinana na rzep, to ta zaprojektowana na magazynek. Ponoć też na telefon, ale mój – razem z pancerną oprawą – okazuje się być za duży. Jakoś wlezie, ale robi się niewygodnie. Za to śledzie, albo mały notes i długopis czy multitool, mieszczą się świetnie.
Czy do tego zdjęcia potrzebny jest komentarz?
Ponad wszystkie uwielbiam duże kieszenie udowe, zapinane na zamek. Coś jakby „cargo” w bojówkach, ale bardziej estetyczne. Zmieści się czapka, rękawiczki, złożona piła, zapasowy nóż, kłąb sznurka, uzbierana po drodze rozpałka, złożona mapa, kanapka, latarka, mała apteczka… No dobra, może nie to wszystko na raz, ale chyba rozumiecie o co chodzi? Po prostu pojemne i co ważniejsze wygodne kieszenie, do których można upchnąć kopę przydatnych drobiazgów. Czy za kieszenie należy uznać też przestrzenie na ochraniacze na kolana? Jeśli tak, to proszę, poinformowałem o nich.
„Podwójne” tylne kieszenie oraz szerokie szlufki
Co zwraca uwagę w tych portkach, to cechy budowy. Po pierwsze, co widać od razu, są zapinane na szeroki rzep zamiast na guzik. Z początku setnie mnie to ubawiło, ale potem doceniłem koncept. To zapięcie naprawdę dobrze trzyma, a przy większym wysiłku – ani w ogóle w żadnej sytuacji – nie ma szans na to, żeby guzik puścił. Poza tym, jeśli utyjesz albo schudniesz, nadal dopasujesz do siebie te same spodnie. Drobiazg, a cieszy. Po drugie, szybko się zauważa szerokie szlufki. Są dostosowane nawet do pasków szerokości nawet 50 cm. Pochwalam. Chociaż jak spróbowałem w nich chodzić z cienkim paskiem, zwijały się nieestetycznie i niewygodnie. Cóż, przerzucamy się na szerokie pasy. Zresztą, wąskie to nosimy do garnituru, a w terenie chcemy mieć solidną galanterię, prawda? Aha, przy przednich szlufkach są jeszcze małe szlufeczki do zawieszania karabińczyka. Cóż, mnie przeszkadza jak coś mi dynda w tym rejonie, wolałbym żeby to udogodnienie było na boku, ale co kto lubi.
Zapięcie spodni na rzep zamiast guzik pozwala lepiej dopasowywać je do siebie
Trzecim krokiem jest zauważenie kroju… kroku spodni. Otóż nie ma tam szwu pomiędzy nogawkami, który ma tendencję do puszczania w najmniej odpowiednich sytuacjach, tylko szeroka wstawka łącząca nogawki. Kapitalnie zmniejsza to szansę na uszkodzenie spodni przy stawianiu długich albo wysokich… kroków. Pochwalam, nawet bardzo. Na koniec mały bonus: w mankiecie nogawki jest przestrzeń z dwoma otworami, w którą można wsunąć ściągacz. Może to nawet jest przydatne? Nie wiem. A może źle interpretuję zamysł projektantów?
Fotografia ukazuje funkcjonalność kieszeni udowych. Jak widać, obok piły (Silky Super Accel) pozostało całkiem sporo miejsca. Podczas prac obozowych, z tej kieszeni korzystałem jako „zrzutowej”, na to co chciałem mieć pod ręką
Funkcjonalność
Dochodzimy do sedna, czyli jak tych spodni używałem. I co najważniejsze kiedy. Muszę powiedzieć, że przeszły ze mną niezły sprawdzian terenowy. Od listopada do końca marca były w użyciu niemal na każdym wypadzie biwakowym, wycieczce za miasto, nawet na rowerze. I sprawdziły się co najmniej dobrze, głównie dzięki dwóm cechom. Po pierwsze są ciepłe, po drugie rozciągliwe. Wdrapywanie się po kamieniach korytem strumienia nie stanowiło problemu. Przynajmniej dla spodni. Nie krępowały ruchu. Wielokrotnie siadałem na głazach albo pniach i nie widać po nich żadnych przetarć. Po nieprzyjemnym przejechaniu się zboczem na biodrze też nie został żaden ślad, którego nie dałoby się sprać. Odnotujmy zatem trzecią, jakże ważną cechę: są odporne. Testu odporności na cięcie nie prowadziłem, szkoda mi ich. Może jak się sterają i będę kupował nowe, przetestuję pod tym kątem stare. Ale wycieranie noża w nogawkę nie zostawiło śladów, poza spieralnymi oczywiście. Udało mi się w nich nawet wykonać partyjski strzał z łuku i w tym skręcie całego ciała z przysiado-przyklękiem również nie zawadzały, a to pewien wyczyn. Jak dotąd, myślałem że tylko szarawary „tak potrafią”.
Natomiast producent twierdzi, że są odpowiednie do użycia przy temperaturach w zakresie od minus pięć przy wilgoci do plus osiemnaście stopni Celsjusza przy umiarkowanych warunkach. No cóż, ja się z tym nie zgadzam. Minus jeden i gęsta (naprawdę gęsta, przez duże „G”) mgła? Temperatura odczuwalna była w granicach minus sześć. Sprawdziły się. Bez bielizny termicznej było tak na styk, razem z termiką przy aktywności troszkę za ciepło. Ale w takich warunkach jakie panowały w listopadzie, owo trochę za ciepło stanowiło plus. Spodnie są po prostu dość grube i podana przez producenta gramatura (330 g/m²) nie oddaje tego w pełni. Kiedy nagle wyskoczyło 14 stopni na plusie, pojawił się problem. Może gdybym siedział bez ruchu, byłoby w porządku, ale w marszu, czy nawet łagodnej jeździe na rowerze, było mi już za gorąco. Spodnie zaczęły sprawiać wrażenie strasznie ciężkich, przytłaczających wręcz. Na kolejną wycieczkę założyłem już inne portki, żeby nie mieć wrażenia, że się gotuję. Dlatego zaliczam UTP Denim Stretch do garderoby na chłody.
Warden - koszula wpół do kurtki
Kolega z dredami wypróbowuje koszulę Warden podczas marszu z nie-lekkim (ale też nieszczególnie ciężkim) plecakiem
Uwaga, tu zaczynam pean. Nie zawsze i nie wszystkie produkty z metką „Helikon-Tex” uważam za idealne. Jednak ten ciuch to był strzał w dziesiątkę. Mam wrażenie, że jest zainspirowany kanadyjskimi koszulami do pracy w lesie, a jeśli ktoś umie robić ciepłe ubrania, to właśnie Kanadyjczycy i Norwegowie. Co to w ogóle jest? Średnia arytmetyczna z ocieplanej kurtki i grubej koszuli. Gruba koszula, cienko podpikowana warstwą ociepliny (60g/m²). Przy czym, niech Was nie zmyli słowo „cienko”. To nie oznacza przewiewności ani niczego podobnego. Trudno mi jednoznacznie powiedzieć, czym ostatecznie jest Warden w terminach „normalnych” rodzajów odzieży. Chyba najlepiej powiedzieć, że grubą, rozpinaną bluzą o funkcjonalności przejściowej kurtki.
Górne kieszenie Wardena
Rzut oka
Krój, który widać, kiedy patrzymy na Wardena, to po prostu koszula zapinana na zatrzaski. Oczywiście w kratę, utrzymana w stylu ciuchów roboczych. Od razu widać dwie kieszenie z klapkami na piersi. Zapinane na zatrzaski. Przy bliższym przyjrzeniu, dostrzegamy jeszcze trzy kieszenie. Dwie na wysokości pasa – takie na ręce, jakich w kurtkach Helikona zwykle nie ma – zapinane na zamki i jedną ukrytą pod piersiowymi, również zapinaną, skierowaną w bok, naprawdę głęboką. Rzucają się w oczy wzmocnienia na barkach, dzięki którym ciuch nie prędko się przetrze od noszenia plecaka albo targania drągów na ramieniu. A teraz rozpinamy „koszulę” i co widać? Po pierwsze, pikowaną w romby ocieplinę. Po drugie, dwie duże, prostokątne, siatkowe kieszenie zapinane na zamki błyskawiczne, ulokowane dość nisko, na rogach poły. Przeznaczone zapewne przede wszystkim do noszenia w nich czapek, rękawiczek, itp. Ja ich nie używałem, bo wpychałem te rzeczy do kieszeni spodni, ale sprawdziłem oczywiście i całkiem to wygodne, pojemne kieszenie.
Po rozpięciu koszuli-bluzy-kurtki, widać pikowanie. U dołu po prawej, wzmiankowana wyżej, zapinana kieszeń wewnętrzna.
Oczywiście, jak to w Helikonie, projektanci musieli dodać trzy małe szlufki do zawieszania drobiazgów, ulokowane wewnątrz kieszeni. To chyba tradycja firmy. Tak samo, jak regulowane mankiety z rzepami, co akurat uważam za doskonałą koncepcję, która wielokrotnie mi się przydała. Całość jest wykonana z poliestru z dodatkiem elastanu i waży 770 gramów (dane producenta). I tyle jeśli chodzi o opis tej bluzo – koszulo – kurtki. Prawdę mówiąc, cieszy mnie to, że Warden jest pozbawiony wodotrysków i wbudowanego ekspresu do kawy. Gadżeciarstwo zaszkodziłoby funkcjonalności tego ciucha. Mam nadzieję, że nigdy nie powstanie wersja z dodatkami specjalnie-przeznaczonymi-do… (tu wstaw dowolną funkcję). A skoro zbliżyliśmy się do użytkowania…
Wzmocniona tkanina na ramieniu koszuli
Funkcjonalność
Choćbym nie wiem jak chciał się czepiać, nie mam czego, muszę wystawić wysoką notę. Chodziłem w Wardenie przez pół zimy, zarówno po mieście jak i w teren. Najtrudniejszy test przeszedł od razu w listopadzie, kiedy wybrałem się na biwak w temperaturach oscylujących między minus dwa a plus dwa stopnie, a jednocześnie byliśmy permanentnie otuleni gęstą mgłą. Wilgotność nie spadała poniżej 90%. A w Wardenie było mi cały czas ciepło. Pod spodem nosiłem bluzę termiczną i póki siedziałem w miejscu, koszulę Greyman (tak, byłem wtedy chodzącą reklamą Helikona). Przy podejmowaniu jakiegoś wysiłku, koszulę trzeba było zdjąć, bo robiło mi się za gorąco. Co ważne, Warden nie nasiąkł tą całą wilgocią, wystarczyło strzepnąć kurtkę. Ciuch ani trochę nie zawadzał mi w żadnej pracy. Stawialiśmy drewniane konstrukcje ze stępli, co wymagało pełnej mobilności ramion – i miałem ją. Istotne jest też to, że nie miałem wrażenia sauny pod ubraniem. Najwyraźniej oddychalność tkanin stoi na wysokim poziomie. W mieście jak to w mieście, zwykłe poruszanie się ulicami zwykle nie wymaga super zakresu ruchu, ale w komunikacji miejskiej szybko trzeba było się rozpinać, żeby się nie zapocić. Myślę natomiast, że Warden sprawdziłby się jako ubranie robocze, choćby na otwartą budowę. Nie krępował ruchów również przy strzelaniu z łuku. Wypróbowałem go też w zupełnie innej funkcji, mianowicie jako ciuch na rower. Tutaj największym wyzwaniem jest osłonięcie ciała od wiatru i regulacja temperatury, zatem ważna jest możliwość szybkiego rozpięcia lub zapięcia wierzchniej odzieży. Znów wysoka nota dla produktu Helikona. Jest nieprzewiewny a rzepy na mankietach pozwalają dopasować je do rękawiczek. Dzięki temu nie podwiewa wzdłuż przedramion, co potrafi wychłodzić całe ciało. A wygodny kołnierz kurtki będącej koszulą, pozwala dobrze dopasować komin (taki z wełny, nie ceglany), żeby osłaniał twarz.
Znalazłem też dla niego zupełnie niespodziewane zastosowanie w postaci mini namiociku na cięciwie hamaka. Pomogło to utrzymać nieco wyższą temperaturę wokół twarzy, kiedy biwakowałem przy temperaturze minus jeden stopnień i Swagman był zajęty uzupełnianiem śpiwora. Relatywnie miękkie materiały z których wykonana jest ta ocieplana koszula, kwalifikują ją też do roli improwizowanej poduszki obozowej. Temperatury w jakich używałem Wardena, to mniej więcej zakres między minus 5 a plus 10 stopni Celsjusza. Przy dwunastu czy czternastu stopniach nadal jednak jest przydatny, jeżeli ktoś lubi ubierać się lekko. Łączy w sobie cechy koszuli i przejściowej kurtki, więc przy wyższych temperaturach, po prostu zakładam go wprost na t-shirt.
Podsumowanie
Koszula Warden i spodnie UTP Denim Stretch, stanowią mój nowy zestaw na chłody. Dopóki temperatura nie spada poniżej minus 5 stopni, sprawdzają się na pewno, przynajmniej w moim przypadku. Od jesieni do wczesnej wiosny te ciuchy mogą zapewnić użytkownikowi to, czego potrzeba w terenie: komfort termiczny i pełną mobilność, pozwalające na nieutrudnioną warstwami odzieży pracę w obozie lub spokojne siedzenie przy ognisku. Zestaw ma przy tym pewien traperski sznyt, który silnie przemawia do mojego poczucia estetyki.
Dziękujemy firmie Helikon-Tex za udostępnienie koszuli Warden oraz spodni UTP Denim Stretch do testów.
Współpraca reklamowa. Testy produktów prowadzimy niezależnie, opinie są wyłączną oceną autorki lub autora. Reklamodawca nie ma możliwości ingerencji w treść recenzji
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.