Tramontane - a co to za zwierz?
To bardzo lekka (masa: 120 g) kurtka przeciwdeszczowa i przeciwwiatrowa wykonana z impregnowanego tworzywa WindPack Nylon.
Konstrukcja jest prosta – kurtka z zamkiem przednim (rozpinanym na całej długości) i pojedynczą kieszenią na piersi (zamykaną na zamek błyskawiczny) oraz kapturem. Kaptur jest wyposażony w ściągacz (podobnie jak mankiety i dół kurtki), lecz nie zwijany, usztywniony tylko poprzez wszycie podwójnej warstwy materiału nad czołem, bez daszka.
Nazwa została wzięta od Tramontany – chłodnego wiatru północnego lub północno-wschodniego występującego w basenie Morza Śródziemnego. Bazując na naszych odczuciach z użytkowania – nazwa trafnie dobrana do przeciwnika, z którym ten wyrób się mierzy.
Spakowana do swojej własnej kieszeni Tramontane od Helikona jest bardzo malutka. Ale pękaty kształt nie sprzyja wygodnemu wpakowaniu, ot, choćby do kieszeni spodni…
Faktycznie Tramontane mieści się w dłoni. Spakowana we własną kieszeń zajmuje bardzo niewiele miejsca, a wepchnięta po prostu do płaskiej, mapowej kieszeni plecaka znika zupełnie.
…wepchnięta jednak na chama do płaskiej kieszeni plecaka albo udowej w bojówkach znika
Burza w Małej Fatrze
Ultralekka kurtka Tramontane trafiła w moje lepkie, chciwe paluchy tuż przed weekendem na Słowacji. Szamani przepowiadający pogodę kpili, że niepotrzebna, ale skoro waży tyle, co paczka fajek i zajmuje niewiele więcej miejsca, to zabrałem.
Na Chlebie mimo słonecznego dnia zimno, bo cholernie wieje. Bywalcy mówią, że tak zawsze. No to kurteczka.
Na wietrze trudno założyć, bo taka lekka. Jeśli polary, bluzy czy podobną odzież nosicie w rozmiarze L, to Tramontane musi być co najmniej XL. Na moim brzuszysku L-ka dała radę się zapiąć na samym tylko t-shircie.
Nie szeleści, nie przepuszcza wiatru. Kaptur niewielki, ciasno opina głowę razem z czapką bejsbolówką. Gdyby nie ona, człowiek przypominałby Sigmę – kto wie, ten wie, kto nie wie, temu zazdroszczę młodego wieku.
Wysoko zapinany zamek mimo zabezpieczenia na samej górze skutecznie przerzedza mędrczą siwiznę…
Kamuflaż Pencott Wildwood jest nieco zbyt skuteczny do turystyki. Wystarczy rzucić ciuch w trawę, świeże liście czy inną leśną ściółkę i znika. Soczysta letnia zieleń czyni człowieka absolutnie niewidocznym.
Jak w czapce niewidce: Wildwood kamufluje świetnie. Jak na warunki turystyczne lub myśliwskie – rzekłbym, że aż za dobrze. Do palety barw, w których występuje, dodałbym któryś typowy łowiecki kamuflaż: czerń z sygnałowym pomarańczowym. Dzięki temu trudniej będzie kurtkę zgubić, a w nagance zniknie ten dziwny dreszczyk…
Oczywiście zgodnie z przepowiedniami słonecznej pogody przyszła ulewa. Na szczęście dopiero po wycieczce. Wygnano mnie więc ostrym słowem i kopniakami spod knajpianej wiaty, oderwano od halušków i kufla zimniej dwunastki i wystawiono na zlewę. Tutaj Tramontane poległa oczywiście, co z góry było wiadome, a cały eksperyment miał na celu wyłącznie upokorzenie mnie i karmienie się moim nieszczęściem.
Pada! Leje! Super! Testujemy! Najpierw ubaw moim kosztem, a później, że pan maruda, niszczyciel dobrej zabawy i pogromca uśmiechów dzieci. Dość powiedzieć, że gwałtowną ulewę lepiej od Tramontane przetrzymały nieśmiertelne M65…
Tramontane nie jest stricte kurtką przeciwdeszczową. Ma dać sobie radę w lekkim deszczu, a nie przy wodowaniu arki przed potopem.
Reasumując: kurteczka jest w porządku, jeśli korzystamy z niej zgodnie z przeznaczeniem. Wielkość i waga sprawiają, że nie ma usprawiedliwiania dla pozostawienia jej w domu bez względu na to, jak lekko pakujesz się na wycieczkę, na rower czy choćby na piwo po pracy.
Dzień na mieście
Ja z kolei używałem kurtki w mieście – na co dzień
Zdecydowanie popieram przedmówcę: niska masa to olbrzymia zaleta i powód, by Tramontane traktować jako element EDC (Ekwipunku Dźwiganego Codziennie) na wypadek niespodziewanego deszczu czy ochłodzenia. Szczególnie w okresie letnio-jesiennym, kiedy chmury nagle przesłaniające słońce potrafią obniżyć odczuwalną temperaturę o ładnych kilka stopni, podobnie jak wiatr, którego nie było, gdy wychodziliśmy z domu. W takich przypadkach noszenie ze sobą pełnoprawnej kurtki nie ma sensu (ba, warunki podczas wyjścia z domu mówią nam, żeby nie brać ze sobą niczego cieplejszego). A lekka, awaryjna, wrzucona zawczasu do torby lub plecaka, sprawdza się świetnie.
Materiał jest tak lekki, że prześwitują przez niego ekran smartbanda czy podświetlany cyferblat zegarka
Ale nie traktuję jej tylko jako awaryjnej. Świetnie się sprawdza, kiedy temperatura nie może się zdecydować, czy to jeszcze lato, czy już jesień, kiedy polar (nawet cienki) to przesada, a z kolei w samym t-shircie jest trochę za chłodno. Gdy potrzebujemy narzucić na siebie coś na chwilę (np. wychodząc rano do pracy), mając jednocześnie pewność, ze za chwilę się ociepli albo próbujemy uniknąć przemoczenia w ciepły, letni dzień czy też wyskakujemy na chwilę do pobliskiego sklepu podczas niesprzyjającej aury.
Co istotne, materiał przyciśnięty np. szelkami od plecaka nie traci na wodoodporności
O ile Tramontane nie jest zabezpieczeniem przed ulewą czy burzą na otwartym terenie, świetnie sprawdziła się podczas przejścia z budynku do autobusu czy samochodu w deszczu, oczekiwania na przystanku oraz krótkich wyjść w siąpiącym deszczu lub podczas mżawki.
Wychodząc na miasto, zdecydowanie będę ją zawsze zabierał ze sobą.
Na robocie
Tramontane trafiła do mnie zupełnie przypadkowo – na zasadzie „ej, przecież ty jeździsz na te wiatraki… to byś wziął i wypróbował”. Po dwóch rotacjach i odrobinie chodzenia w kurteczce po ulicy mogę pokusić się o szybkie podsumowanie.
Najpierw plusy. Po pierwsze, kurteczka waży tyle co nic.
Po drugie, zajmuje równie mało miejsca – starannie złożona wchodzi do kieszeni cargo spodni, czy płaskiej kieszonki plecaczka.
Po trzecie, jeśli nie jest starannie złożona, to wyjmujemy ją pomiętą, ale wszystkie zagięcia szybko w magiczny sposób znikają.
Po czwarte – i najważniejsze – nieźle działa, zapewniając ochronę przed wiatrem.
Dla mnie ma dwa minusy: to, że oprócz jednej kieszeni na klatce nie ma żadnych innych (tak, wiem, wtedy większa masa własna i więcej materiału) oraz to, że ściągacz w dolnej krawędzi z okrągłej gumy ma regulator tylko z prawej strony. Jako praworęczny wolałbym go z lewej, bo noszę kurtki na ogół bez zmieniania stopnia ściśnięcia, więc lubię, gdy sznurek nie plącze mi się pod ręką. A najlepiej, żeby był z obu stron, bo wtedy długość sznureczka dzieli się na dwa.
Podsumowując: fajna, leciutka kurteczka idealna jako zewnętrzna warstwa do ochrony przed wiaterkiem.
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.