Multitool Boa, czyli moje pierwsze „poważne” narzędzie od Badgera
Marka Badger Outdoor zawsze przewijała mi się podczas scrollowania oferty polskich sklepów. Tanie plecaki i torby, masa akcesoriów, w końcu trafiłem także na multitoole. Los zdecydował, że w moje ręce trafił model Boa, jedno z najnowszych „dzieci” Badgera. Tym samym prawdziwe zapoznanie z marką zaczynam z przytupem, gdyż zdecydowanie nie jest to jeden z tańszych produktów w ofercie tej marki.
Pierwsze wrażenia z Badger Outdoor Boa
Unboxing
Wypada zacząć od unboxingu. A więc tak – w swoje ręce dostałem paczkę, a w niej zielone, owinięte folią pudełko. Na przodzie przywitało mnie duże logo marki, z tyłu moim oczom ukazały się dane techniczne, lista narzędzi oraz informacja o 10-letniej gwarancji. Na samej folii znalazła się naklejka z informacją o producencie (FTHM, czyli Militaria.pl) oraz informacja o miejscu wyprodukowania, do której jeszcze wrócę.
Wnętrze podzielone zostało na warstwy. Od razu po otwarciu zobaczyłem multitool Boa na swoim miejscu w piance. Po jego wyjęciu pociągnąłem za tasiemkę, uzyskując tym samym dostęp do nylonowej pochewki i instrukcji obsługi (która wbrew moim oczekiwaniom okazała się pomocna).
Do sposobu pakowania nie mam najmniejszych zastrzeżeń, śmiem twierdzić, że jest „na bogato”. Z pewnością ułatwia to kupno takiego toola na prezent, wymagając od nas jedynie zawinięcia całości w ładny papier. Alternatywnie wpakowania w okazyjną torebkę 🙂
Pierwsze wrażenie w łapie i odczucia estetyczne
Pierwsza myśl – Boa swoje waży. Nie ma co się dziwić, patrząc na jego rozmiary oraz komplet narzędzi.
Przewracając Boa w dłoni i jednocześnie zapoznając się z nim, nie odnotowałem żadnych ostrych krawędzi, co mnie ucieszyło.
Nie odnotowałem także luzów, które oznaczałyby nagłe otwarcie czy wysunięcie się narzędzia. Operując pierwszy raz narzędziami, w szczególności tymi otwieranymi jednorącz, czuć było jednocześnie opór i dość „suchą” pracę. Co mnie zmartwiło to fakt, że wyjątkowo ciężko otwierał się nóż, przy czym pozostałe narzędzia chodziły zdecydowanie luźniej. Aby łatwiej było całość rozruszać, w kluczowych miejscach zaaplikowałem smar Breakthrough HP Pro Oil, który otrzymałem na Enforce Tac. Całkiem nieźle sprawdza cię w takim zastosowaniu.
Z czasem całość zaczęła chodzić coraz płynniej, choć nóż potrzebuje jeszcze trochę czasu na wyrobienie. Przy bliższych oględzinach zauważyłem, że podkładki to nie brąz fosforowy, a najprawdopodobniej stal nierdzewna. Muszę w tym momencie zaznaczyć, że w moim starym multitoolu, w którym zastosowano podkładki z brązu, praca była płynniejsza od samego początku. W narzędziu za takie pieniądze miło byłoby je zobaczyć.
Zastosowane wykończenie to blackwash, czyli połączenie stonewash’u („kąpiel” w ściernym środku) z dodatkowym czernieniem. Efekt to miła dla oka, nieco rustykalna powłoka. Mi się podoba, ale podobno dżentelmeni o gustach nie dyskutują 😉
Stonewash oraz jego odmiany to świetne wykończenie dla narzędzi, które nie staną się przyciskiem do papieru. Powierzchnia pełna mikrorys maskuje te powstałe na skutek użytkowania. Po co tracić połysk, skoro nie ma go od samego początku? Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Jak już wspomniałem wcześniej, jestem fanem tego wykończenia.
Wedle opisu na stronie, powłoka zwiększa także odporność na rdzę. Cóż, z jakichś bliżej nieznanych mi przyczyn, swoim dotykiem potrafię wywołać „rudą” na wielu stalach nierdzewnych. Podobnie jest w przypadku Boa, gdyż po kilku dniach pojawiły się charakterystyczne plamki. Nie są to jednak głębokie wżery, a powierzchniowy nalot – plamki schodzą od zwykłego noszenia i wyjmowania z/wkładania do kieszeni jeansów. Nie uznałbym tego za wadę, spotykam to zjawisko w innych moich narzędziach ze stali nierdzewnej, nie jest czymś, co przeszkadza. Ot ślad eksploatacji.
Dobre oko zauważy ciemne plamki na płaskich powierzchniach
Wyprodukowano w Chinach
Miejsce produkcji z pewnością zniechęci wielu przed zakupem, choć niesprawiedliwie. Oczywiście, że w Chinach produkowana jest masa badziewia. Produkowana jest także masa wysokiej jakości produktów, które w Europie i USA podbijają rynek stosunkowo niską ceną. Moim głównym obiektem do porównania z Badger Outdoor Boa jest jeden z wychwalanych na polskich forach multitool chińskiej produkcji, którego „tyram” od 2021 roku. Po dziś dzień pozostaje w jednym kawałku i sprawuje się świetnie. Co się dziwić, wielu renomowanych „zachodnich” producentów prowadzi produkcję w Chinach, a na ich produkty jakoś niespecjalnie się narzeka.
Jest multitool, są kombinerki
W zasadzie nieodłącznym elementem multitooli są zintegrowane kombinerki. W Badger Outdoor Boa zastosowano tradycyjne, uniwersalne kombinerki na sprężynie. Zaznaczam że tradycyjne, bo są na rynku modele z odmianami znacznie cieńszymi lub grubszymi.
Spełniają swoją rolę jak należy i działają bardzo płynnie. Są dobrze wyrównane i cechują się naprawdę lekkim luzem na boki, wyczuwalnym jedynie po silnym naciśnięciu palcem.
Wraz z nimi zawarto wymienne przecinaki do drutu. Na stronie Militaria.pl znalazłem zestaw zapasowych przecinaków, ale nie uwzględniono w opisie, czy nadają się do modelu Boa. Być może się nadają, tylko trzeba uaktualnić opis. Kształtem są w sumie identyczne. Przecinaki postanowiłem przetestować na kilkunastocentymetrowym drucie znalezionym na działce.
Drut okazał się naprawdę twardy i trzeba było włożyć trochę siły, aby go przeciąć. Samo cięcie realizowałem wewnątrz wiadra, bo drut po przecięciu zamieniał się w pocisk.
Badger Outdoor Boa – Narzędzia one-handed
Nóż
W modelu Boa zastosowano typowo roboczy wzór ostrza. Przed sobą mam profil wharncliffe – przypominający nieco tasak, jednak z mniej drastycznym „spadkiem” czubka. W ostrzu zastosowano szlif hollow-grind (na moje oko), wyprowadzony wysoko. Ostrze otwierane jest za pomocą wycięcia, a blokada to powszechny liner-lock.
Samo ostrze to praktyczna konfiguracja, szlif hollow-grind dobrze sprawdza się cięciu na cienko, a profil wharncliffe daje nam precyzyjny, nisko położony czubek, idealny do precyzyjnego cięcią „na płasko”, np. przy otwieraniu paczek i różnych opakowań. Czyli do majsterkowania i zastosowań „przemysłowych” w sam raz 😉 Otwór zamiast kołka pod kciuk z pewnością jest łatwiejszy w produkcji i redukuje możliwe punkty zaczepienia, ale nie jestem jego fanem. W moim starym toolu otwór również był obecny, ale tolerowałem go ze względu na „gładką” pracę ostrza przy rozkładaniu. Tak jak wspominałem przy okazji pierwszych wrażeń, w Boa ostrze pracuje dość ciężko, choć czuć, że już trochę się wyrobiło. Zakładam, że po czasie będzie coraz lepiej, ale jednak co brąz fosforowany to brąz fosforowany. Otwór daje za mało oparcia dla palca, przynajmniej w porównaniu z kołkiem, przez co otwieranie jest jeszcze nieco uciążliwe.
W przypadku multitoola trudniej o coś innego, niż blokada liner-lock. Kontrująca ostrze w pozycji rozłożonej blaszka wyposażona jest dodatkowo w detent, czyli występ – pełniący istotną funkcję. Występ ten powoduje, że przy składaniu noża napotyka on na początku swojej drogi pewny opór. Przy składaniu jednorącz mamy dzięki niemu pewność, że nie złożymy ostrza za szybko i narazimy palce na uraz. W zasadzie standard, ale wciąż miło, że jest.
Fabrycznie wyprowadzona krawędź tnąca cięła nieźle, ale zawsze warto wprowadzić własne poprawki – pod mikroskopem zauważyłem pewne niedoskonałości, ale jest to w zasadzie standard w fabrycznych tworach. Krawędź doprowadziłem do perfekcji na ostrzałce Worksharp Guided Field Sharpener – wpierw diament 600-tka, następnie pręt ceramiczny i wecowanie na skórze. Goli jak diabeł.
Podsumowując – gdyby nie ciężka praca ostrza na zawiasie, byłoby 5/5, tak daje 4/5. Dodatkowy + dałbym za wprowadzenie kołka.
Pilnik do metalu
Na sąsiednim ramieniu znajduje się pilnik, zawierający także miarkę oraz śrubokręt płaski (stanowiący czubek pilnika). Nacięcia znajdują się zarówno na boku, jak i grzbiecie pilnika.
Konstrukcja pilnika to poniekąd powielenie konstrukcji noża, obecny jest otwór pod kciuk oraz blokada, która ułatwia pracę. Zastanawiając się, na czym przetestować pilnik, natknąłem się na stary pręt. Postanowiłem nieco wyrównać jego czubek. Jak widać, pilnik zadziałał.
Powierzchnia robocza – przynajmniej w moim odczuciu – nie ucierpiała i z pewnością jeszcze posłuży. Widać jedynie starcie powłoki.
Pilnik jak to pilnik, pilnikuje 😉 Nie wróżę mu żywotności profesjonalnego pilnika do metalu, który sam może kosztować tyle, co ten cały multitool, ale do doraźnych prac z pewnością się zda – w końcu do tego powstały multitoole, prawda?
Jako bonus dodam, że pilnik jest idealny do krzesania krzesiwem. Krawędzie noża i piły są jak dla mnie za łagodne, aby wydajnie krzesać. Z pilnika iskry lecą, aż miło.
Piła do drewna
Kolejne praktyczne narzędzie to piła do drewna. Z doświadczenia wiem, że przy drobnych remontach sprawdzają się także z innymi materiałami, jak np. plastik w listwach.
Piła przypomina te ze szwajcarskich scyzoryków, z wyjątkiem tego, że jest wyższa, a na jej końcu znajduje się ogranicznik ruchu (taki występ). Poza tym wprowadzono w niej te same cechy, co w nożu, czyli otwór i blokadę. Przy pile blokada jest całkiem istotna, nie chcecie złożyć sobie tych ząbków na palce.
Piłę porównałem z jednym z moich „szwajcarów” – ich piły uważam za wzór do naśladowania. W parku znalazłem uszkodzone drzewo z uschnięta gałęzią, na której przeprowadziłem test. Piła modelu Boa cięła równie dobrze, a nawet lepiej. Pomogła większa wysokość piły, która powoduje mniejsze zakleszczanie się w tworzonym wycięciu. Łatwe otwieranie, blokada i dobra praca – nie mam zastrzeżeń.
Nożyczki
Ostatnie narzędzie, które przy odrobinie wprawy można otworzyć jedną dłonią, to nożyczki. Nie są to duże nożyczki, jakie spotkać możemy w niektórych multitoolach. Są jednak precyzyjne i cechują się specjalnym ukształtowaniem, która zapobiega przebiciu lub zaczepieniu czubkiem, podobnie jak w nożycach ratunkowych. Jest to kolejne blokowane narzędzie.
Nożyczki są potwierdzeniem, że warto zaglądać do instrukcji 🙂 Po otwarciu po prostu nie działały! Co jest nie tak? A no okazało się, że nie otworzyłem ich do końca. Z pozoru wyglądające na w pełni rozłożone, wymagają jeszcze dopchnięcia, które powoduje zaskoczenie blokady i tym samym odpowiednie skontrowanie jednego z ramion przez sprężynujący element. Warto też wspomnieć, że jest to narzędzie fabrycznie nasmarowane, co przekłada się na dobrą jego pracę od razu po wyjęcia z pudełka.
Nożyczki są świetnie spasowane i precyzyjne, sprężynujący element działa mocno i całość sprawia, że aż chce się coś pociąć 🙂 Ich jednoręczne rozłożenie i złożenie jest jak najbardziej możliwe, ale trzeba nabrać wprawy.
Rozkładanie narzędzi
Jak rozkładanie wygląda w praktyce? Najłatwiej, jak zobaczycie na własne oczy:
Najszybsze dla praworęcznego użytkownika powinno być rozkładanie noża, ale na chwilę obecną stawia ono największy opór – trochę ironia. Reszta jest do opanowania, choć jak widać, potrzebowałbym jeszcze trochę czasu 😉 Szczerze, to szybkiego otwierania wymagałbym jedynie od samego noża, pozostałe narzędzia otwierać będę raczej drugą dłonią.
Podsumowując kwestię tych narzędzi, to ogólnie rzecz biorąc jest dobrze – wszystkie są łatwo dostępne i blokowane. Zawiodłem się jedynie na nożu i mam szczerą nadzieję, że się „dotrze”. Ewentualnie pobawię się jeszcze z lekkim poluzowaniem zawiasu.
Badger Boa ma… klucz nastawny?
Zgadza się, w recenzowanym multitoolu znajduje się klucz nastawny. Jest to coś, co widzę po raz pierwszy na rynku.
Klucz rozkłada się na zewnątrz z jednego z ramion, kiedy to Boa jest w pozycji złożonej – tak więc można go zaliczyć do narzędzi szybko dostępnych. Po rozłożeniu klucz blokuje się, ale nie za pomocą jakiejś blokady, którą trzeba ręcznie zwolnić. Jego rozkładanie przypomina nieco pracę noża o konstrukcji slip joint. Przy składaniu trzeba pokonać pewien opór. Do zwolnienia nie jest potrzebna jakaś wielka siła, ale klucz nie złoży się sam z siebie w trakcie pracy.
Klucz składa się z części stałej oraz ramienia na zawiasie, działającego pod oporem sprężyny. Tak więc odchylając ramię, klucz nastawia się do coraz większych śrub. No nie powiem, ciekawe.
Będąc szczerym, nie wiedziałem, czego się po tym kluczu spodziewać. Będąc poza domem, postanowiłem udać się na działkę dziadka, aby znaleźć jakieś śruby i nakrętki. Na pierwszą natknąłem się na ławce.
Jak się okazało, obsługa klucza jest prosta i jednoręczna. Wystarczy odpowiednio załapać nakrętkę/śrubę ruchomym ramieniem i pozwolić kluczowi ją „załapać”. Okazało się, że odkręcanie i dokręcanie tym kluczem jest wyjątkowo proste.
Jak to w kluczu nastawnym, śruba/nakrętka łapana jest na sztywno i klucz w zasadzie na niej wisi. Ktoś mógłby spytać: „Nie możesz po prostu użyć kombinerek jak człowiek?”. Można, ale jednak żeby tą śrubę porządnie złapać, to trzeba te szczypce zacisnąć. Jest to kolejna czynność, którą trzeba wykonać (i wykonywać przez całą pracę). Lekko popuścimy i tracimy zacisk. Może to się okazać uciążliwe, kiedy do śruby mamy trudny dostęp lub pracujemy w niewygodnej pozycji. Im mniej czynności do wykonania, tym łatwiejsza praca.
To, że klucz obejmuje nakrętkę, przekłada się na to, że nasza dłoń nie musi ciągle zaciskać rękojeści. Jak się okazało, wystarczy jedynie przekręcać multitoolem, klucz nie traci zacisku i sztywno „siedzi”. Całe narzędzie swoją długość ma, więc jakaś tam dźwignia działa.
Oczywiście taka mała śrubka nie jest dla kombinerek wyzwaniem, ale jednak w moim odczuciu ten klucz robi robotę. Jest po prostu łatwiej. Skoro jest łatwiej, to po co kombinować na siłę. Przeglądając konstrukcję wiatki, natknąłem się na totalnie zardzewiałą nakrętkę. Klucz Boa nie miał z nią najmniejszego problemu.
Klucz miałem okazję sprawdzić jednie w kilku przypadkach. Jestem bardzo ciekaw, jak sprawdziłby się w długotrwałym, „przemysłowym” zastosowaniu w rękach profesjonalisty, który dużo odkręca i dokręca. Gdy tylko nadarzy się potrzeba, zamiast używać standardowego klucza, wezmę Boa i sprawdzać będę, jak ten klucz sprawdzi się w dłuższym przedziale czasowym. Na chwilę obecną – działa i jestem zadowolony.
Zestaw małych narzędzi
Dlaczego takie schowane?
Po pełnym rozłożeniu, w ramieniu, w którym znajduje się nóż, zawarto zestaw trzech narzędzi:
- otwieracz do butelek + mały śrubokręt płaski,
- śrubokręt krzyżakowy,
- przebijak z szydłem.
Chciałbym zwrócić uwagę na sposób ich „zawarcia” w multitoolu Boa. Po pierwsze, dostęp do nich uzyskujemy dopiero po pełnym rozłożeniu ramienia. Mój stary tool przyzwyczaił mnie podobnego zestawu narzędzi, który dostępny jest jednak bez potrzeby takiej czynności.
Załóżmy sytuację, że chcemy otworzyć butelkę, podważyć coś płaskim śrubokrętem lub dokręcić wkręt. Prosta, szybka czynność, którą jednak spowalnia potrzeba częściowego rozłożenia multitoola. Niby nic wielkiego, ale nieco irytuje – zwłaszcza, że w innych moich narzędziach (w zasadzie 4 scyzorykach i jednym multitoolu) jest to znacznie szybsze.
Blokada
Co ciekawe, narzędzia te są blokowane w pozycji rozłożonej. To akurat dobre rozwiązanie, gdyż przy użyciu siły przy wykręcaniu/wkręcaniu wkrętów, śrubokręty nie złożą nam się pod naporem. W przypadku szydła tym samym zwiększamy bezpieczeństwo. Blokada to czarna dźwigienka umieszczona po drugiej stronie ramienia (tak więc od strony zewnętrznej przy złożonym narzędziu).
Jak to wszystko sprawdza się w Badger Outdoor Boa?
Same narzędzia sprawują się, jak należy – nic dziwnego, ciężko zepsuć coś tak prostego, jak otwieracz do butelek, śrubokręt i szydło. Śrubokręt kręci, a przebijak w szydle przebija. Szydłem można także sprawnie wiercić, co sprawdziłem na starej motyce – teraz można ją zawiesić.
Nieco uciążliwe z początku było wyjmowanie tych narzędzi. Co prawda wyposażone są w wycięcie do „zahaczenia pazurem”, ale schowane są dość głęboko. Na początku stawiały też spory opór, przez co wyjmowanie było dość problematyczne – zwłaszcza, jeśli ktoś ma krótkie, łamliwe paznokcie. Połączenie się jednak już trochę wyrobiło, więc jest łatwiej. W ramieniu można by wykonać „wybrania” materiału, które ułatwiłoby zahaczenie narzędzi – doceniłbym to, mając dłonie w rękawiczkach.
W dobyciu tych narzędzi całkiem nieźle pomaga wciśnięcie blokady, które powoduje ich delikatne uniesienie. Niby delikatne, a jednak pomagające. Tutaj pojawił się pomysł, aby wprowadzić być może jakiś element odpowiedzialny za rozłożenie całego zestawu bez używania paznokci. Powiedzmy, że trzy elementy znajdują się w koszyczku, z którego wyprowadzono np. kołek pod kciuk. Podnosimy koszyczek, „eksponujemy” wszystkie narzędzia, do końca rozkładamy te, którego akurat potrzebujemy. To byłoby po prostu ekstra.
Poniżej narzędzia „nienaruszone” oraz po wciśnięciu blokady. Wychylenie poza obrys ramienia wydaje się minimalne, ale jednak pomaga.
No cóż, jakościowo nie mam tutaj zastrzeżeń, pozmieniałbym jedynie trochę w samym projekcie. Najbardziej chciałbym, aby narzędzia zostały „odbite” jak w lustrze, tj. umieszczone tak, aby były dostępne od zewnątrz przy złożonym multioolu. Jak dla mnie wygoda i szybkość dobycia są jednak nieco ważniejsze od możliwości zablokowania. Jednoznacznie nie stwierdzę, czy całe rozwiązanie jest złe albo dobre, będzie to już kwestia preferencji każdego użytkownika i przyzwyczajenia się.
Jak się nosi multitool Badger Outdoor Boa?
Jak duży jest Boa, każdy widzi. Nie jest to kieszonkowy mini-multitool 😉 Producent nie poskąpił jednak klipsa, tak więc możemy go przenosić tak, jak zwykliśmy ze składanym nożem.
Klips jako tako działa, ale czy jest taki mocny, to ciężko rzec. Co prawda jakoś tam trzyma, ale jednak jest to kawał narzędzia i przy specyficznym ułożeniu – np. przy siadaniu czy kucaniu – obawiałbym się o jego wysunięcie. Ze strony projektantów nie rozumiem też zamocowania klipsa na krótszym ramieniu, przez co to dłuższe dość wysoko wystaje poza kieszeń. Z jednej strony niby łatwiej go chwycić, z drugiej bardziej rzuca się w oczy.
W pudełku znajduje się nylonowa pochewka zapinana na napę. Trochę mnie zawiodła, bo szlufka wszyta jest na stałe i nie ma opcji przewleczenia jej przez PALS. Tak więc pozostaje noszenie jej na pasie. Trochę szkoda. Nie mniej jednak co do jej jakości nie mam zastrzeżeń.
A więc jak się nosi multitool Boa? A no całkiem wygodnie. W kieszeni zajmuje sporo miejsca, ale dzięki łagodnym krawędziom nie odczułem żadnego dyskomfortu. Noszenie multitooli za pomocą klipsa sprawdza się w spodniach z kieszenią położoną bardziej na przodzie uda (jak np. w spodniach Helikon-Tex SFU Next Mk2). Jest wygodniejsza, kiedy przyjmujemy różne pozycje (jak np. przy szpachlowaniu łączenia skosu ze ścianą, gdzie trzeba się wysilić niczym „szczur tunelowy” z wojny w Wietnamie). Pochewka to całkiem wygodne rozwiązanie dla „majstra”, ale na co dzień może się za bardzo odznaczać i kolidować z bluzą czy kurtką. Jak kto woli.
Badger Outdoor Boa to multitool, który świeci w ciemności?
Na jednym z ramion, przed blokadą małych narzędzi, przykręcono wcale nie taki mały fluorescencyjny panel, który w teorii pomóc ma w odnalezieniu narzędzia w ciemności. Jak to działa w praktyce?
A więc tak – przy pracy w świetle naturalnym, panel naświetla się na tyle, że przy upadku w ciemnym pomieszczeniu nie ma najmniejszego problemu z jego znalezieniem. Jeszcze mocniej odznacza się to np. w szafie.
Panel po naświetleniu podczas podwieczornej szarówki dobrze działał także wewnątrz kieszeni plecaka.
Kluczem jest właśnie ekspozycja panelu na światło, czy to słoneczne, czy sztuczne. W ten sam dzień, ale już po zmroku, kiedy to minęło trochę czasu od jego naświetlenia, panel wciąż wyróżniał Boa wewnątrz kieszeni plecaka.
Jednak kiedy specjalnie wyrzuciłem go na ziemie, to praktycznie znikł. Panel dawał delikatną poświatę, ale śmiało można było pomylić ja z lekkim blaskiem niedalekiej lampy na licznych mokrych liściach otaczających multitoola.
Wierzcie lub nie, pośrodku ujęcia znajduje się multitool
Aby multitool stał się naprawdę widoczny, musiałem go naświetlić latarką. Być może od samej lampy też by się naświetlił, ale nie zamierzałem stać przez dłuższy czas w nocy z podejrzanym przedmiotem w dłoni pod jedną z lamp 😉
Naświetlony panel doskonale odznacza się na podłożu
Tak więc panel to niezły dodatek, o ile odpowiednio go wcześniej naświetlimy. A używając go przez pewien czas z latarką na głowie lub przy oświetlonym warsztacie, powinien naświetlić się wystarczająco.
Podsumowanie
Multitool Badger Outdoor Boa to ciekawy produkt, który zaskoczył mnie swoimi cechami. W trakcie testów zdobył moje zaufanie i pokazał, że wszystkie jego narzędzia działają poprawnie. Nie zauważyłem żadnych poważnych niedoróbek jakościowych, z którymi jednak miałem okazję się niekiedy stykać (jak np. z nienaostrzonym otwieraczem do puszek w starym multitoolu).
Projekt swoim układem dość znacząco – w moim odczuciu – odbiega od tego, do czego jestem przyzwyczajony, ale czy jest to minus, niekoniecznie. Kwestia przyzwyczajenia.
W chwili pisania tej recenzji, Boa widnieje na Militaria.pl w cenie 379 zł (przy sugerowanej cenie producenta wynoszącej 469 zł). Przeglądając wszystkie multitoole, Boa plasuje się pośród marek, które towarzyszą nam od wielu, wielu lat i mają długi „track record”. Towarzyszyły wielu profesjonalistom i stały się produktami szeroko rozpoznawalnymi, niekiedy też wprost legendarnymi. W tej klasie cenowej, konkurencja jest według mnie silna. Badger będzie musiał dołożyć sił i wprowadzać kolejne modele z oryginalnymi rozwiązaniami, żeby się wybić.
Ktoś mógłby rzec: „400zł za toola z Chin? Nie ma opcji”. Okej. Wziąłem pod lupę dwa multitoole, które na stronie sklepu widnieją obok Boa. Ten sam poziom cenowy. Amerykańskie marki. Produkcja? Chiny. Pomimo tego, są to popularne modele…
Wracając do samego multitoola Boa. Jeśli oferowany zestaw narzędzi jak najbardziej Tobie odpowiada, a cena nie odstrasza, to na chwilę obecną stwierdzam, że warto spróbować. Żeby jednoznacznie stwierdzić, że jest to narzędzie jak najbardziej warte swojej ceny i porównywalne z konkurencją, musiałbym jednak poświęcić mu zdecydowanie więcej czasu. Być może będzie okazja na napisanie artykułu typu „Boa po roku użytkowania”? Zobaczymy.
Plusy
+ Miłe wykończenie bez ostrych krawędzi
+ Dobre spasowanie
+ Miły dla oka blackwash
+ Łatwe dobycie większości narzędzi
+ Praktyczny nóż
+ Działający pilnik
+ Świetna piła
+ Możliwość przenoszenia w kieszeni za pomocą klipsa lub na pasie w załączonej pochewce
Minusy
– Dość ciężkie rozkładanie noża
– Brak podkładek z brązu fosforowego
– Wolniejsze dobycie kompletu trzech narzędzi
– Nieoptymalne umieszczenie klipsa
Dziękujemy Militaria.pl za udostępnienie narzędzia Multitool Badger Outdoor Boa do testów.
Współpraca reklamowa. Testy produktów prowadzimy niezależnie, opinie są wyłączną oceną autorki lub autora. Reklamodawca nie ma możliwości ingerencji w treść recenzji
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.