Rękawice softshellowe Helikon-Tex Lizard Grip
Rękawice Lizard Grip to jeden z kilku modeli rękawiczek dostępnych w ofercie Helikon-Tex. Choć nie miałem ich wszystkich na dłoni, tak po opisach przyjąć można, że pod kątem izolacji plasują się pomiędzy lżejszymi modelami Trekker i Tracker, a typowo zimowym Impact Duty Winter Mk2. Wedle Helikon-Tex, przeznaczone są na zimne oraz mokre warunki o temperaturze w przedziale -5 do 10°C. Czy naprawdę tak jest?
Zdjęcia: Michał Ihnatów, Elventure
Cechy rękawic Helikon-Tex Lizard Grip
Materiał bazowy rękawic Lizard Grip stanowi poliester. Z zewnątrz do czynienia mamy ze zbitą, mięsistą strukturą, od wewnątrz z bardzo miłym mikropolarem.
„Chwytną” stronę dłoni pokrywa specjalna warstwa materiału znacząco zwiększającego przyczepność. Na palcu wskazującym oraz kciuku naszyto materiał umożliwiający obsługę ekranów dotykowych. W teorii.
Rękawice zabezpieczane są na dłoni specjalnym przeszyciem na nadgarstku. Sam mankiet jest całkiem długi, zakrywając nawet zegarek.
Projekt rękawic w mojej opinii pod kątem estetycznym jest świetny. Mają minimalistyczny, techniczny wygląd. W kolorze czarnym wyglądają profesjonalnie, sprawdzą się zarazem przy trekkingowej stylistyce, jak i przy mundurze. Poniżej skomponowane z koszulą ocieplaną Helikon-Tex Warden (Koszula Helikon-Tex Warden – klasycznie, a lekko, Helikon-Tex Warden oraz UTP Denim Stretch – zestaw na chłody (znaczne)) oraz z kurtką Helikon-Tex Trooper Mk2. Jak dla mnie bomba.
Czy rękawice Lizard Grip chronią przed zimnem?
Jak wygląda termika tych rękawic? O prawdziwą zimę ostatnimi latami ciężko. Nie brak jednak przenikliwego zimna, wiatru i wysokiej wilgoci, która potęguje dyskomfort. W taką pogodę miałem okazję odwiedzić Trójmiasto.
Wedle moich odczuć, rękawice w wysokim stopniu chronią przed wiatrem. W środku miasta, w którym wzdłuż głównego ciągu komunikacyjnego tworzy się swoisty kanion z silnym wiatrem, Lizard Grip z powodzeniem ochroniły moje dłonie. To samo potwierdziło się także odwiedzając później molo w Redłowie, gdzie miałem 100-procentową ekspozycję na kaprysy Bałtyku. Nie odczułem dyskomfortu związanego z wiatrem. Miałem porównanie, gdyż zabrałem ze sobą również podobne, aczkolwiek cieńsze rękawice softshellowe innej marki. W nich wiatr był już odczuwalny. Różnica była zauważalna.
Obiecałem sobie, że nie będę znów wyglądał jak taktyczny tajniak, ale wyszło jak zwykle… co jak co, ale Lizard Grip wyglądają świetnie
Co do izolacji termicznej, to muszę przyznać, że przy poruszaniu się było w nich naprawdę ciepło. Czasami aż za ciepło. Nie są to rękawice puchowe, ale jednak lekki polarek oraz mięsistość materiału robią swoje. Nie sprawdziłem ich na mocnym mrozie – bo takiego jeszcze w tym roku nie doświadczyłem. Kiedy warunki pogodowe niczym wahadło kierunkują się raz w stronę jesieni a raz w stronę zimy, rękawice Lizard Grip pod kątem termiki i ochrony przed wiatrem powinny spełnić swoje zadanie. Nawet podczas postoju.
Jak wygląda ergonomia w rękawicach Lizard Grip?
W tym przypadku znowu zastosuje porównanie do drugich rękawic, które stanowią moje podstawowe jesienno-zimowe wyposażenie. „Konkurentki” to także rękawice softshellowe z lekkim polarkiem od środka. Ich materiał bazowy jest jednak inny, o mniejszej według mnie gramaturze, o innym splocie. Mniej wiatroodporny, bardziej oddychający. Jest też mniejszy pod kątem „objętościowym”, przez co rękawice ściśle przylegają do dłoni. Co istotne, jest znacznie bardziej rozciągliwy.
Cechy te przekładają się na to, że w konkurencyjnych rękawicach mam świetne poczucie dotyku i mogę wykonywać nimi dokładne prace. Lizard Grip to rękawice zdecydowanie sztywniejsze, zwłaszcza po wyjęciu z opakowania. Są trochę elastyczne, ale nie jak leciutkie odpowiedniczki. Moje pierwsze wrażenie było trochę negatywne, gdyż wydawały mi się aż za sztywne. Od tamtego czasu przeszły dwa prania i sprawa wygląda zgoła inaczej. Ruchliwość jest o wiele wyższa. Nie jest to poziom swobody jak w tych drugich, cieńszych rękawicach, ale nie uznałbym tego za wadę, gdyż Lizard Grip koniec końców oferują większa ochronę przed wiatrem i są odczuwalnie cieplejsze. Coś za coś. Aby mieć wiatroodporność, materiał musi być „gęstszy” i bardziej zwarty.
Bruno z pewnością dodałby swoje 2 grosze do ergonomii rękawic Lizard Grip, ale niestety mamy różne łapki…
Pomimo tego, że rękawice są sztywniejsze, nie przeszkadza to jednak w obsłudze różnych narzędzi. Nie będziemy w nich sklejać modeli samolotów w skali 1/72, ale też nie takie jest ich przeznaczenie 😉
W odpowiednio dobranym rozmiarze nie ma najmniejszego problemu z operowaniem narzędziami, nawet w nieco dokładniejszy sposób. Jak widać, rękawice nie przeszkodziły w tworzeniu feathersticks-ów.
Należałoby coś dodać o panelu zwiększającym przyczepność. Czy to tylko chwyt marketingowy? Oj nie. Lizard Grip eliminują wadę softshellowych rękawic, które są po prostu śliskie. Panel rzeczywiście działa.
Sprawdzian przeszły w komunikacji miejskiej. Jak wiemy, podróż nią to przygoda. Raz jest to sielankowy rejs, innym razem – przypomnienie wrażeń z grania w DiRT3. Nie ma obaw, że dłoń ześlizgnie wam się z metalowej poręczy w autobusie, którym podróż przypomina jeżdżenie na pancerzu BWP po afgańskim bezdrożu. Prędzej urwie wam rękę w łokciu 😉
Od autobusowej poręczy na zdjęciu ciekawszy jest jednak dobry nóż, np. prezentowany Peltonen M07
Czy można w nich obsługiwać ekrany dotykowe?
I tak, i nie. Materiał jako tako działa i obsługa ekranu dotykowego jest jak najbardziej możliwa. Nie należy jednak oczekiwać, że będzie to dokładnie to samo, co przy gołych dłoniach. Materiał jest nieco sztywny, panel dotykowy nie jest poprowadzony przez cały palec, a wyłącznie na opuszku. Aby skutecznie obsługiwać poszczególne funkcje telefonu, trzeba się nastawić na pewną krzywą nauczania, co z początku może być nieco frustrujące. Koniec końców można odebrać połączenie, odblokować telefon czy wykonać szybkie zdjęcie, ale przy wieloetapowych czynnościach pokroju wyboru trasy i zakupu biletu w JakDojadę, wolę już zdjąć rękawicę. Być może to kwestia przyzwyczajenia? Zobaczymy.
Zaletą paneli pierwotnie odpowiedzialnych za dotyk jest to, że dodatkowo zwiększają przyczepność.
Podsumowanie
Rękawice Lizard Grip sprawdzą się w warunkach panującej pseudo-zimy i ochronią wasze dłonie przed wiatrem. Do ich projektu w zasadzie nie mam większych zarzutów. Odczuwalna jest większa sztywność i grubość w porównaniu do moich poprzednich rękawiczek, ale jest to cena, za którą otrzymujemy zdecydowanie większą izolację termiczną i wiatroodporność.
Rękawice umożliwiają wykonywanie prac narzędziami terenowymi oraz prostą obsługę ekranów dotykowych. Według mnie nie dadzą nam wrażenia „drugiej skóry”, ale które grubsze rękawiczki je dają?
Lizard Grip w moim odczuciu wypełniają lukę pomiędzy cienkimi, dopasowanymi rękawicami, a grubszymi odpowiednikami czy też łapawicami z syntetycznym wypełnieniem. Przy wyborze odpowiedniego rozmiaru, mogłyby pracować w tandemie z cienkimi linersami, w myśl zasady ubioru na cebulkę.
Koniec końców, jeśli szukasz rękawic, które nie przeszkadzają w wykonywaniu umiarkowanie precyzyjnych czynności i oczekujesz od nich wyższej odporności na wiatr, w mojej ocenie jak najbardziej warto się nimi zainteresować.
Dziękujemy firmie Helikon-Tex za udostępnienie rękawic Lizard Grip w kolorze czarnym do testów.
Artykuł zawiera lokowanie produktów:
- bluza polarowa Helikon-Tex Patriot PRO,
- kurtka softshellowa Helikon-Tex Trooper Mk2,
- koszula zimowa Helikon-Tex Warden.
Współpraca reklamowa. Testy produktów prowadzimy niezależnie, opinie są wyłączną oceną autorki lub autora. Reklamodawca nie ma możliwości ingerencji w treść recenzji
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.