Pisaliśmy już o sprawdzonych latarkach jak Fenix LD35R czy Streamlight Wedge. Teraz pojawia się coś zupełnie innego – latarka z akumulatorem sodowo-jonowym, który ma działać nawet w ekstremalnym mrozie.
Co wiemy o Sodiumfrostglow
Na Kickstarterze wystartowała niedawno zbiórka na latarkę Sodiumfrostglow zasilaną wspomnianym wcześniej akumulatorem sodowo-jonowym. Producent obiecuje, że będzie ona świecić z solidną jasnością 2500 lumenów i mieć zasięg do 240 metrów. Zasilać ją będzie imponujący akumulator o mocy 10 000 mAh. Będzie on miał możliwość ładowania zwrotnego, dzięki czemu a latarki będziemy mogli naładować nasz telefon. Słabą stroną będą natomiast parametry wytrzymałościowe, bo obudowa ma spełniać tylko normę IP44), czyli chronić będzie przed piaskiem i bryzgami wody lub śniegu. Latarka nie będzie też lekka, bo ważyć ma 640 gramów, ale, jako że będzie mieć funkcje powerbanku, to odciąży nasz plecak z tego akcesorium.
Jej najważniejszą zaletą ma być natomiast działanie w temperaturze do -40°C. Producent twierdzi, że specjalny akumulator sodowo-jonowy zachowuje 88% swojej mocy w takim mrozie, podczas gdy zwykłe baterie litowe potrafią wtedy pracować zaledwie na 15% możliwości. Brzmi świetnie, ale są niuanse, o których warto wiedzieć.
Po pierwsze – sama latarka może działać w ekstremalnym mrozie, ale nie można jej ładować poniżej -15°C. System blokuje ładowanie, żeby nie zniszczyć akumulatora. Oznacza to że naładujemy ją raczej w namiocie lub schronisku, a nie w terenie.
Czym są akumulatory sodowo-jonowe i dlaczego są lepsze na mrozie
Akumulatory sodowo-jonowe działają podobnie do zwykłych baterii w telefonie czy laptopie, z jedną kluczową różnicą – zamiast litu używają sodu. Sód można pozyskać z normalnej soli morskiej, więc jest tańszy i bardziej ekologiczny niż rzadkie metale używane w tradycyjnych bateriach.
Dla osoby, która spędza czas na mrozie, najważniejsze są trzy rzeczy. Po pierwsze – akumulatory sodowe teoretycznie lepiej znoszą zimno aż do -40°C. Po drugie – są znacznie bezpieczniejsze, praktycznie nie ma ryzyka, że się zapalą (co w zwykłych bateriach litowych może się zdarzyć). Po trzecie – można je całkowicie rozładować do zera i zostawić na miesiące, a po naładowaniu znów będą działać. Zwykłe baterie litowe nie lubią całkowitego rozładowania.
Jest jednak haczyk. Akumulatory sodowe magazynują mniej energii w tym samym rozmiarze – dlatego ta latarka jest ciężka. Żeby mieć taką samą pojemność jak zwykła bateria, sodowa musi być większa i cięższa. To kompromis, który trzeba zaakceptować.
Technologia sodowo-jonowa jest jeszcze dość nowa w sprzęcie codziennego użytku i latarka Sodiumfrostglow będzie jednym z pierwszych produktów z niej korzystających, jeżeli chodzi o szpej stricte użytkowy. Trzeba jednak przyznać, że jest to ciekawy eksperyment. Na papierze wygląda imponujące, ale dopiero praktyka pokaże, jak ten sprzęt sprawdzi się na trzaskającym mrozie.
Grafika: strona Kickstarter
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.