O autorach
Był mroźny listopadowy wieczór, gdy po raz pierwszy przylecieliśmy do Tromsø. Zaraz po wyjściu z samolotu, po zrobieniu zaledwie kilku kroków, wyłożyliśmy się jak dłudzy na oblodzonej płycie lotniska. Być może to niegroźne uderzenie w głowę sprawiło, że zakochaliśmy się w tym regionie od pierwszego wejrzenia – miłość ta trwa aż do dziś.
Od tego pamiętnego dnia upłynęło już kilka lat, ale my dalej zajmujemy się tym samym: pracujemy jako przewodnicy pomagający turystom z całego świata doświadczyć piękna nie tylko zorzy polarnej, ale i całej odległej Północy. Jednym słowem, spełniamy marzenia wielu podróżujących. W ciągu tych kilku sezonów byliśmy świadkami zarówno gorących okrzyków radości, jak i zamarzających na policzkach łez wzruszenia. Nie potrafimy się już doliczyć zaręczyn, choć wiemy, że każde z nich były wyjątkowe.

Nauczyliśmy się także odpowiadać na najpopularniejsze pytanie, które brzmi: „Ile razy widzieliście zorzę?”. Wiemy, że dziś wystarczyłoby policzyć wszystkie foldery wypełnione zdjęciami z polowań na aurorę. Tych jest sporo, bo na tropienie Świateł Północy przeznaczamy praktycznie każdy zimowy wieczór, czy to z żądnymi wrażeń turystami, czy też w naszym własnym, skromnym towarzystwie. Dotychczas byliśmy na tyle pochłonięci pracą, że nie mieliśmy nigdy okazji ani na to, by usystematyzować naszą wiedzę, ani na to, by stworzyć coś w rodzaju poradnika, w którym podzielilibyśmy się naszym doświadczeniem w polowaniu na zorzę polarną. Aż nadeszła pandemia, a wraz z nią lockdown. Nagle okazało się, że dysponujemy ogromną ilością czasu i w końcu nadszedł moment, aby przekazać innym naszą wiedzę.
Doświadczenie zorzy polarnej jest czymś, co zapamiętuje się na całe życie, a jej widok często wraca w snach. Powoli zaczyna ubywać czasu na zobaczenie Arktyki w stanie, w jakim jest dzisiaj, więc z decyzją o podróży na Północ trzeba się spieszyć. Ta książka to rzetelne źródło informacji, dzięki niej można odnieść sukces podczas polowania na zorzę i owocnie wykorzystać czas na zwiedzanie. Na naszym blogu Kat and Rob – Łowcy Zórz staraliśmy się umieszczać praktyczne wskazówki. W dobie internetowych publikacji wciąż jednak wierzymy w magię intrygujących okładek i zapachu papieru, dlatego chcemy Wam zaprezentować owoc naszej rocznej pracy w postaci tego przewodnika. Oprócz praktycznych porad postanowiliśmy zawrzeć w nim mnóstwo historii o północnej Norwegii, a także anegdot z naszych wyjazdów oraz pracy jako Łowcy Zórz. Od kiedy tutaj mieszkamy, dotarliśmy praktycznie do każdego zakątka tego regionu, wysłuchaliśmy wielu ustnych przekazów oraz zrobiliśmy setki zdjęć. Mamy nadzieję, że dzięki temu zaszczepimy w Was choć odrobinę naszej miłości do Północy, a w podróż po niej wyruszycie bogatsi w wiedzę o tym zakątku świata. Miłej lektury!
Część I: Północna Norwegia
Gdzie leży Północ?
Zaczynając lekturę każdej książki, na początku warto sobie uzmysłowić, gdzie znajduje się świat w niej przedstawiony. Nie będziemy pisać o mitologicznej, nieistniejącej krainie z dzieł Tolkiena czy z Opowieści z Narnii – północna Norwegia to prawdziwy region.
Lecz jak określić, gdzie kończy się Południe, a zaczyna wspomniana wcześniej Północ, skoro nawet geografowie wyróżniają kilka biegunów północnych? Umiejscowienie tego geograficznego nie wzbudza sporów: znajduje się on na dziewięćdziesiątym równoleżniku. Bardziej skomplikowane jest wyznaczenie geomagnetycznego bieguna północnego, ponieważ co roku zmienia on swoje położenie – w tej chwili jest gdzieś w okolicach Wyspy Ellesmere’a na wschód od Grenlandii: to istotna informacja ze względu na usytuowane pasa zorzy polarnej (piszemy o tym w dalszych rozdziałach) – nie jest to jednak miejsce, które wskazuje igła kompasu. Ci, którzy byli harcerzami, z pewnością poznali inne sposoby odczytywania kierunków świata – mech na kamieniach, gęściej ułożone słoje ściętych drzew od zawsze wskazywały północną stronę – ale bodaj najpewniejszą metodą, na której od wieków polegano, było wypatrywanie Gwiazdy Polarnej.
Polaris znajduje się w gwiazdozbiorze Małej Niedźwiedzicy, czy też używając bliższej nam nomenklatury – Małego Wozu. Gdy w tych siedmiu gwiazdach dostrzeże się wspomniany wóz, to Gwiazdę Polarną można znaleźć na końcu jego dyszla. Łatwo ją rozpoznać, gdyż z reguły świeci najjaśniej. Często jednak ludzie szukający Polaris błędnie uważają, że to najjaśniejsza gwiazda na naszym nieboskłonie. Zwykle najwięcej blasku daje Syriusz lub planeta Wenus.
Gwiazdę Polarną łatwo rozpoznać, gdyż z reguły świeci najjaśniej
Skąd w ogóle wziął się fenomen Gwiazdy Polarnej i dlaczego można ufać tej metodzie wyznaczania północy, skoro cały nieboskłon nawet w trakcie jednej nocy zmienia swoje położenie? Polaris jest zlokalizowana relatywnie blisko osi obrotu kuli ziemskiej, dlatego jej pozycja praktycznie nie ulega zmianie. Nawet jeśli Mały i Wielki Wóz wędrują wieczorem po nieboskłonie, to można mieć pewność, że Gwiazda Polarna nadal będzie wskazywać kierunek północny. Oczywiście im dalej na północ, tym wspomniane konstelacje przemieszczają się wyżej i wyżej, dlatego na Svalbardzie Polaris świeci praktycznie nad głowami.

Dawniej podróż do krainy położonej daleko na północy wiodła wyłącznie przez tereny dzisiejszej Norwegii. Sama nazwa tego kraju nie jest przypadkowa i oznacza w dosłownym tłumaczeniu właśnie „Drogę na Północ”. Angielskie Norway wzięło swój początek od zbitki słów north – północ, oraz way – droga, a dokładniej od staroangielskiego Norðwegr. Ludzi zamieszkujących tereny Skandynawii określano mianem nordmann, choć my częściej nazywamy ich po prostu legendarnymi wikingami. Co ciekawe, znany francuski region Normandia właśnie im zawdzięcza swoją nazwę. Kto oglądał serial Wikingowie, ten z pewnością kojarzy, że w X w. wielu wikingów (Normanów) zasiedliło tereny północnej Francji.
Wyznaczenie granic między północą a południem w tak długim kraju jak Norwegia jest naprawdę trudnym zadaniem. Gdyby za wyznacznik przyjąć pojęcie Arktyki, to nawet Tromsø nie zaliczyłoby się do północnej części Norwegii. Mimo że miasto to w folderach reklamowych niejednokrotnie posługuje się nazwą kojarzoną z tym regionem, to według wszelkich geograficznych standardów znajduje się ono nawet kilkaset kilometrów poniżej arktycznych terenów. Obszar Arktyki wyznacza letnia izoterma plus dziesięć stopni Celsjusza oraz północna granica wegetacji drzew – mówiąc krótko, w Arktyce przez większość czasu jest zimno i nie sposób znaleźć tam nawet spróchniałego pnia. Jednak stosując te normy, jedynie najdalsze zakątki Norwegii można by nazwać Północą. We wspomnianym obszarze mieści się mniej więcej Alta, Nordkapp oraz Kirkenes, ale brakuje stolicy Finnmarku.
Znacznie łatwiej przyjąć, iż północna Norwegia zaczyna się mniej więcej tam, gdzie przebiega sześćdziesiąty szósty równoleżnik, czyli koło podbiegunowe. Na tej wysokości w Finlandii, a dokładniej w Rovaniemi, rozciąga się bajkowa wioska Świętego Mikołaja. Być może będzie to zaskakujące, ale starszy pan w czerwonym kubraku wcale nie mieszka na biegunie, jak niektórym się wydaje, lecz posiada realny adres właśnie w Finlandii (Tähtikuja 1, Rovaniemi 96930). Co roku przyjmuje na audiencji rzesze turystów chcących zrobić sobie z nim zdjęcie i zapłacić za tę przyjemność kilkadziesiąt euro. Na przestrzeni lat chętnych było tak wielu, że obok oficjalnego domu Świętego Mikołaja powstał drugi z bliźniaczym Mikołajem. Wszystko po to, aby rozładować kolejki i uczynić święta jeszcze piękniejszymi.
W Norwegii jednak dzięki ciepłemu Prądowi Zatokowemu na sześćdziesiątym szóstym równoleżniku klimat wciąż jest jeszcze w miarę łagodny, a na wybrzeżu rozwija się rybołówstwo. Koło podbiegunowe przecina na pół region o nazwie Nordland. To pierwszy obszar, który można zaliczyć do północnej Norwegii. Zresztą już sama nazwa wskazuje, gdzie szukać go na mapie. Określenie „Nordland” to w wolnym tłumaczeniu Północna Kraina. Region ten jednak do złudzenia przypomina południową część Norwegii – w krajobrazie dominują szerokie fiordy, pastwiska zapełnione skubiącymi soczystą, zieloną trawę owcami. Również gęstość zaludnienia jest podobnie wysoka, jeśli w ogóle można mówić o takim parametrze w kontekście tego kraju.
Lofoty to jedno z najpopularniejszych i najbardziej obleganych miejsc w całej Norwegii
Ten obszar słynie też z prawdziwej perły, żeby nie powiedzieć klejnotu w koronie – Lofotów. Z roku na roku przyciągają one coraz więcej turystów, zarówno latem, jak i zimą. Archipelag złożony z wysp i wysepek z malowniczymi wioskami rybackimi i górującymi nad nimi strzelistymi szczytami tworzy niepowtarzalny pejzaż. Mniej więcej od Lofotów przez całe wybrzeże północnej Norwegii ciągną się ogromne stelaże, na których wiosną suszy się dziesiątki ton dorszy. Specyficzny zapach dochodzący z tych miejsc stanowi kolejną oznakę, że to północna część Norwegii.
Dziś wspomnianą wcześniej „drogę na północ” wyznacza europejska trasa E6, niegdyś rozpoczynająca się w Rzymie, a dziś oficjalnie w Skandynawii na wybrzeżu Bałtyku, i ciągnąca się aż do ostatniego portu w Kirkenes. Z jej trzech tysięcy kilometrów ponad tysiąc czterysta znajduje się w północnej Norwegii – podążając nią, najłatwiej dostrzec pojawiające się różnice i poczuć, kiedy wkracza się na Północ.

Wszystko zaczyna się od miasta Mo i Rana. Stopniowo stada owiec ustępują miejsca rzeszom przechadzających się reniferów, z lasów znikają dobrze nam znane sarny i jelenie, pojawiają się dwujęzyczne nazwy miejscowości – po norwesku i saamsku, czyli w języku rdzennej ludności Laponii. Nie ma też pól uprawnych i dużych gospodarstw rolnych.
Mniej więcej powyżej Narwiku, w którym do dziś znajdują się groby polskich żołnierzy z czasów II wojny światowej, zaczyna się kolejny region administracyjny Troms og Finnmark. W styczniu 2020 r. decyzją rządu centralnego z dwóch regionów Troms i Finnmark powstał jeden – jednocześnie stał się największym, a zarazem najrzadziej zaludnionym okręgiem w Norwegii. W naszym odczuciu różnice między tymi obszarami są na tyle duże, że warto opisać je osobno.
Od słynnego Narwiku rozciąga się okręg Troms – granicę łatwo zauważyć wczesnym latem, kiedy to zielone łąki nagle zastępuje pożółkła trawa, a drzewa z każdym pokonanym kilometrem nikną w oczach. W tym regionie dominują karłowate i powyginane przez wiatr brzozy, a wśród skąpej roślinności można napotkać już tylko renifery i łosie. Większość osad jest usytuowana na wybrzeżu, dominuje tu rybołówstwo. Tromsø, stolica i największe miasto regionu, z roku na rok zyskuje na znaczeniu i popularności. Od niedawna stało się również stolicą zorzy polarnej, głównie za sprawą dużego portu lotniczego obsługującego także bezpośrednie loty z Polski oraz łagodnego klimatu, dzięki któremu turyści nie muszą doświadczać syberyjskich mrozów, aby ujrzeć piękno Aurory Borealis.
Podróżując dalej drogą E6, tuż przed Altą dociera się do regionu Finnmark, najrzadziej zaludnionego – dobitnie świadczą o tym mijane po drodze domostwa. W Finnmarku łatwiej spotkać jednego z dwustu tysięcy żyjących tu reniferów niż człowieka. To tutaj zaczyna się granica Arktyki, bezpowrotnie znikają drzewa i wokół rozpościera się tylko subarktyczna tundra zdominowana przez mchy i porosty. Dużą społeczność stanowią rdzenni Saamowie zamieszkujący przede wszystkim okolice Karasjok, stolicy kultury Saami. Ludność w tym okręgu trudni się głównie hodowlą reniferów i rybołówstwem, a od niedawna także turystyką. Brak perspektyw sprawia, że młodzi opuszczają swoje rodzinne strony i wyjeżdżają do innych części Norwegii. Dla mieszkańców Finnmarku Syden, czyli południe, to dosyć ambiwalentne pojęcie, mogące oznaczać zarówno Tromsø, Oslo, jak i Wyspy Kanaryjskie. Wszystko dlatego, iż z tutejszej perspektywy wszystko znajduje się poniżej.
Droga E6 kończy się w Kirkenes, tuż przy granicy rosyjskiej. Jest to prawdopodobnie jedyne tak pilnie strzeżone norweskie przejście graniczne. Jak nauczyła Norwegów historia, atak (choć w czasach II wojny światowej był nazywany oswobodzeniem) może nadejść właśnie z tej strony. Wzdłuż rzeki Jakobselva w XIX w. pomiędzy norweskimi a rosyjskimi rybakami trwał spór o prawo do połowów w tym regionie. Norwegowie, nie chcąc wywoływać konfliktu militarnego, postanowili oznaczyć swoje terytorium i wybudowali mały kościół protestancki w Grense Jakobselv. W ten sposób ostatecznie wytyczono granicę pomiędzy prawosławnymi Rosjanami a protestanckimi Norwegami, bez angażowania sił zbrojnych.
W trakcie zimnej wojny NATO stworzyło plan obrony Norwegii, który zakładał… bohaterskie oddanie bez walki bezwartościowego dla wspólnoty Finnmarku. Pierwsze umocnienia wojskowe znajdują się dopiero w okolicach Alp Lyngen, gdzie w założeniu mieli się bronić Norwegowie, a najbliższa dywizja pancerna stacjonuje w Bardufoss, godzinę jazdy na południe od Tromsø. Nieopodal Kirkenes, w Vardø, umieszczono radary, które jak powiedziano lokalnym mieszkańcom, mają rzekomo monitorować pogodę. W rzeczywistości Vardø jest wysuniętym najdalej na północny wschód miasteczkiem Norwegii, wcinającym się już w terytorium Rosji – dlatego uznano je za idealne miejsce do śledzenia poczynań nie do końca godnych zaufania sąsiadów. Aby uzmysłowić sobie, jak daleko na wschodzie jest Vardø, warto rzucić okiem na mapę. Rozciąga się na trzydziestym pierwszym południku długości, tym samym, na którym nieco niżej znajduje się turecka Antalya.

Mniej więcej taki obszar północnej części Norwegii opisujemy w tej książce – od miasta Mo i Rana oraz koła podbiegunowego aż do Kirkenes i tajgi w Parku Narodowym Pasvik. To obszar odpowiadający jednej trzeciej terytorium Polski i zamieszkany przez mniej niż pół miliona ludzi. Osobny rozdział poświęciliśmy Svalbardowi – archipelagowi oddalonemu od kontynentalnej części Norwegii, który na mocy międzynarodowych traktatów trafił pod protektorat Norwegów, lecz w którym panują zupełnie inne prawa niż na lądzie. Gdybyśmy mieli wskazać jakieś wspólne elementy obecne w tych regionach, to byłyby nimi wszechobecne renifery i surowość klimatu, do którego przez wieki zaskakująco dobrze potrafiła się dostosować tutejsza ludność.
Prezent dla czytelników Elventure
Jeśli powyższy fragment Ci się podobał, to zachęcamy do sięgnięcia po resztę książki „Norwegia oczami Łowców Zórz. Opowieści z dalekiej Północy”. Jest dostępna zarówno w wersji papierowej, jak i elektronicznej na stronie wydawnictwa Pascal. A jeśli skorzystasz z kodu rabatowego „elventure.pl”, otrzymasz 50% rabatu na jej zakup. Promocja potrwa do 10 października 2023 roku. Miłego czytania!
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.