Wstęp
Poprzedni materiał o Swagmanie napisał Andrzej Wardas. Tworzył go po testach przeprowadzonych w jesieni i zimie. Przeczytam ten materiał, dopiero kiedy skończę pisać swój, żeby się nie sugerować. Swagman Roll zainteresował mnie jako coś, co z prostej koncepcji tworzy sprzęt wielozadaniowy. Sam pomysł mnie zachwycił i bardzo zaciekawił, więc skwapliwie skorzystałem z okazji, aby go wypróbować.
Czym jest Helikon Swagman Roll?
Swagman Roll to nic innego jak zwijalne ponczo pikowane, które za pomocą pasków, klamerek i zamka błyskawicznego można „przekonfigurować”, żeby spełniało różne funkcje. Ja go nazywam kołderką do zadań specjalnych. Oczywiście sama idea ponczo to nic nowego. Po prostu koc z dziurą na głowę, który był używany przez Indian Ameryki Południowej, a od nich przejęty przez europejskich kolonistów. Niegdyś szyto je z wełny lub czasem skóry, obecni producenci używają nieco bardziej nowoczesnych materiałów. Ponczo (oryg. z hiszp. oraz języka Araukarów poncho), było używane jako ciepła odzież, koc do owinięcia się czy posłanie. Trzy w jednym, plus każde zastosowanie, do jakiego przypadkiem się przydało. Swagman, czyli nowoczesne, ocieplane ponczo, ma nieco więcej opcji.
Różnice
Po pierwsze, ponczo Helikon-Tex Swagman Roll jest wykonane z tkaniny nylonowej i właściwie jest przepikowaną, cienką kołdrą, a nie kocem. Dzięki temu waży mniej niż płachta wełny o podobnych wymiarach (ok. 200×140 cm). Moja waga pokazuje 740 gramów. Po drugie, oryginalne poncza nie mają kapturów, a Swagman tak i to ściągany. Po trzecie, w przeciwieństwie do pierwowzoru, posiada również kieszeń na piersi, całkiem pojemną. Po czwarte, jest wyposażony w te wszystkie paski, klamerki, sznurki i zamek błyskawiczny, dzięki którym ma więcej zastosowań niż sam koc z dziurą na głowę.
Do noszenia...
Helikon Swagman to oczywiście przede wszystkim całkiem ciepłe odzienie wierzchnie. W tej roli używałem go zarówno ja, jak i moja szczególnie ciepłolubna Ładniejsza Połówka. I tu od razu informacja, która tak naprawdę wyraża uznanie dla produktu: bardzo go polubiła. Dobrze, że mamy dwie sztuki, bo inaczej nie dopchałbym się, żeby go użyć i to jest bardzo duży komplement. Swagmany były regularnie użytkowane w chłodne poranki, chłodne wieczory i chłodniejsze dni. Przy upale natomiast w tej roli się nie przyda.
Ocieplany kaptur sprawia, że tą płachtą można na siedząco osłonić całe ciało. W takiej sytuacji – użycia „stacjonarnego” – po kilku chwilach izolacja termiczna zaczyna spełniać swoją funkcję, utrzymując warstwę ciepłego powietrza w pobliżu ciała. Zdarzało mi się, że „łapałem” ciepłe powietrze od ogniska i szybko siadałem. Działa. Trzeba tylko uważać, żeby sobie ciucha nie spalić. Tylna poła pozwala odizolować gluteus maximus od zimnego podłoża. W ten sposób można się po prostu posadowić w małym – przenośnym razem z użytkownikiem – namiociku. Świetne rozwiązanie nie tylko dla włóczykijów, ale też na przykład dla wędkarzy, którzy siedzą nocą nad wodą, od której ciągnie chłodem.
Mimo że Swagman nie nasiąka wodą, nie jest też wodoodporny. Gdyby był, straciłby zdolność oddychania tkaniny, więc dobrym pomysłem jest, żeby dodać do niego ponczo przeciwdeszczowe. Projektanci chyba w ten właśnie sposób myśleli i przewidzieli możliwość przyczepienia warstwy wodoodpornej. Nie ma problemu z przemieszczaniem się dwóch płacht względem siebie. Ponczo jest na tyle duże, że można nim nakryć niewielki plecak. 75 litrów sprawiło problem, ale 30 albo 18 zupełnie nie, dopóki nie było sterczących ponad bagaż drążków. Zatem jako odzież docieplająca Swagman sprawdził się bardzo dobrze.
Trzeba dodać, że po zapięciu i ściągnięciu obu pasków tworzących z niego długą kurtkę, troszkę ogranicza swobodę ruchów ramion na stojąco. Nie jest to jednak ograniczenie duże ani znaczące. Nadal swobodnie można podnieść manierkę do ust a jeśli chcemy rąbać drewno i tak go zdejmiemy.
... i do spania
Najprostszym sposobem, żeby spać ze Swagmanem, jest rozłożenie go na ziemi jako kocyka i oczywiście zdarzyło mi się, że taką modą uciąłem sobie drzemkę pod drzewem. Izoluje zupełnie dobrze. Po drugie, w szczególnie gorącą noc przydał się jako lekka kołderka. W używanym na co dzień śpiworze było mi po prostu za gorąco, więc położyłem się na nim i nakryłem Swagmanem. Sprawdziło się to idealnie, spałem jak dziecko. Było mi lekko, nakrycie oddychało, nie miałem wrażenia, że się duszę opatulony czymś za grubym.
Użyłem go też w roli śpiwora w hamaku z podpinką i w roli podpinki do hamaka ze śpiworem. Znowu dwie pozytywne oceny, chociaż muszę zaznaczyć, że jako podpinka do hamaka jest rozwiązaniem prowizorycznym. Działa i na wszelki wypadek warto mieć, jednak niełatwo pospinać go w taki sposób, żeby zachować pełen komfort spania w hamaku. No, chyba że ktoś sypia w pozycji embrionalnej. Jako lekki śpiwór sprawdził się lepiej. Małżonka użyła go także jako wkładki do śpiwora w chłodniejszą noc i też sobie ten pomysł chwaliła. Ewidentnie Swagman sprawił, że pomiędzy ociepliną śpiwora a śpiącą osóbką pojawiła się jeszcze jedna, izolująca warstwa ogrzanego powietrza. Muszę dodać, że Swagmana w pokrowcu użyłem też jako poduchy. Zarówno sen był lepszy, jak i poprawił się komfort czytania w hamaku.
Inne zastosowania Swagmana
Oprócz tego co wymieniłem powyżej, zdarzyło mi się również kilka innych sytuacji, w których Helikon Swagman okazał się być przydatny. Owinąłem w niego garnek z jedzeniem, żeby dłużej utrzymać zawartość cieplutką. Oczywiście zadziałało. Nie obyło się bez użycia w postaci poskładanej, jako coś do siedzenia na kamieniu czy pniu. W zależności od barw może stać się płachtą maskującą lub do dawania sygnałów ratownikom. Ostatecznie, można by ze Swagmana zrobić mały namiocik, ale w razie potrzeby przeczekania nocy, bardziej zalecałbym owinięcie się nim i naciągnięcie kaptura. Ale z braku tarpa posłużył jako ocieniacz. No i dobra wiadomość dla gadżeciarzy: wśród znajomych, Swagman ma dużą skuteczność w „robieniu efektu wow”. Obawiałem się trochę użyć go jako płachty do transportu drewna albo kamieni. Podejrzewam, że wierzchnia tkanina może okazać się trochę za słaba, szczególnie dla ostrych ułomków gałęzi. Nie chciałem go sobie podziurawić.
Technogadka?
No dobrze, spojrzałem na artykuł Andrzeja i oczywiście on już dawno opisał wszystkie technologiczne i morfologiczne cechy Swagmana, zatem nie będę dublował treści jego artykułu. Zajrzyjcie tam jeśli chcecie poczytać o tym, ile i gdzie ponczo ma pasków, klamerek i zapięć. Link jest we wstępie do tego materiału. Ja dodam od siebie jedno, bardziej w zakresie wrażeń z użytkowania: przednia kieszeń jest całkiem fajnym pomysłem, ale nie dlatego że jest kieszenią.
Jako że cały Swagman jest bardzo lekki, noszenie w niej czegoś cięższego niż mapa, szybko staje się po prostu niewygodne, chyba że mamy na sobie plecak, którego paski dociskają ponczo do ramion. Jest na tyle obszerna, że dobrze spełnia funkcje chwilowej przechowalni drobiazgów. No i ma pętelkę, na której można coś zaczepić, choćby – jak na filmiku promocyjnym producenta – rękawiczki. Oprócz tego można jej używać jako dodatkowego, „wbudowanego” pokrowca na całe ponczo. Po prostu przewlekamy ją na lewą stronę i wciągamy płachtę niemal w samą siebie. Zamek kieszeni się obraca i możemy go zapiąć, tworząc naprawdę niewielki, ściśle ubity pakunek. Oprócz tego ponczo posiada oczywiście osobny pokrowiec z ripstopu.
Na koniec
Na koniec, muszę przeprosić Czytelników i Czytelniczki za brak porządnej „dokumentacji fotograficznej” tego, o czym napisałem w tym artykule. Swagmana dostałem jeszcze wiosną, więc na kolejnych wypadach, wyjazdach i biwakach nie miałem głowy do tego, żeby robić zdjęcia do materiału, który miałem napisać dopiero pod koniec roku. Mea culpa, obiecuję poprawę. W niczym oczywiście nie zmienia to mojej własnej opinii o Swagmanie. Stanowi on dowód na to, że prostota jest skuteczna i że nie wymaga skomplikowanych wodotrysków, aby stać się jeszcze bardziej użyteczną. Projektanci Helikona wzięli płachtę i dodając do niej kilka zamków, pasków i klamerek, stworzyli bardzo utylitarny, całoroczny sprzęt. Taki jaki lubię.
Współpraca reklamowa. Testy produktów prowadzimy niezależnie, opinie są wyłączną oceną autorki lub autora. Reklamodawca nie ma możliwości ingerencji w treść recenzji.
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.