CRKT M16-14SF – mięśnie operacji
Zacznijmy od wyważenia włazu czołgu i porąbania mu gąsienic. Takie skojarzenia wywołuje u mnie większy brat kochanego lub nienawidzonego CRKT M21. Wygląda to tak, jakby lokaj Lurch z rodziny Addamsów poszedł z M21 do fabryki i powiedział „chcę taki, ale na moją dłoń”. Na co panowie z CRKT rzucają hold my beer i tworzą model M16-14SF. Z czym zatem się tu mierzymy?
CRKT M16-14SF to zaprojektowany przez Kita Carsona nóż składany z blokadą liner lock, okładzinami z aluminium i 10-centymetrową głownią tanto ze stali AUS 8. Krawędź tnąca typu combo ma 3-centymetrowy ząbkowany fragment od strony rękojeści. Szlif jest symetryczny, idący w kierunku chisel grind przy samej krawędzi tnącej, ale nie do końca – od strony „płaskiej” też widać mikroszlif. Grubość ostrza przy grzbiecie wynosi około 3,5 mm. Podwójny flipper tworzy solidny, obustronny jelec. Długość po rozłożeniu to 235 mm, po złożeniu zaś 136 mm. Mimo gabarytów nóż waży jedynie 162 gramy, co jest w znacznej mierze zasługą nawiercanej rękojeści i braku backspacera. Podobnie jak w modelu M21, blokada liner lock wyposażona jest w zabezpieczenie przed przypadkowym wciśnięciem. Krótko mówiąc: jest pancernie.
Pierwsze wrażenia
Japońska stal AUS 8 znana jest ze swojej odporności mechanicznej i łatwości ostrzenia. Odbija się to na trzymaniu ostrości, ale umówmy się – to nie jest nóż szefa kuchni. Z dodatkowych cech noża warto wymienić klips, który można przykręcić w czterech pozycjach: tip down lub tip up zarówno dla prawo- jak i leworęcznych. Pivot głowni ślizga się na podkładkach z fosforobrązu, przez co otwieranie idzie dość opornie. Niby można to wyregulować i zablokować śrubę klejem do gwintów. Ale bądźmy szczerzy – nie da się osiągnąć gładkiego otwierania jak na łożyskach bez nadmiernego poluzowania ostrza. A ponieważ blade play nie jest pożądany, to pozostaje cieszyć się efektem na poziomie „może być”. Z drugiej strony M16-14SF niestraszne są pył, kurz i błoto.
Oprócz flippera do dyspozycji jest także kołek, choć trzeba przyznać, że użytkowanie go jest mało wygodne. Niemal licuje z okładzinami rękojeści i trudno go „zahaczyć” – przynajmniej gołą dłonią. W rękawicach zarówno kołek, jak i podwójna blokada stają się znacznie wygodniejsze w obsłudze. To, wraz z parametrami głowni, wskazuje na typowo bojowy charakter tego noża. Noszenie takiego otwieracza do czołgów jako elementu EDC – no średnio. Aczkolwiek jako kieszonkowy pomocnik do quasi-survivalu lub na pole walki – już prędzej. Tak, wiem, do takich zastosowań nie bierze się składaków, ale czasem ktoś się uprze.
Jakość wykonania noża jest bez zarzutu. Brak zadziorów czy ostrych krawędzi, głownia w pozycji złożonej jest idealnie wycentrowana, a powłoka ochronna z azotku tytanu równomierna i stosunkowo trwała. Jest to zdecydowanie warty uwagi wybór dla poszukiwaczy generatora zawałów serca w centrum handlowym, żołnierzy, kolekcjonerów i survivalowców. Przeciętni zjadacze chleba znajdą dla siebie multum znacznie bardziej praktycznych modeli.
CRKT CEO Bamboo – prezes w „bambusowej” marynarce
Przez mahoniowe drzwi, krocząc po czerwonym dywanie, wchodzi prezes. Smukły, niepozorny, ubrany w garnitur utrzymany w dalekowschodnim stylu. Zaprojektowany przez Richarda Rogersa nóż składany CRKT CEO Bamboo to niemal kompletne przeciwieństwo poprzedniego „mięśniaka”. Delikatny, dyskretny, wysublimowany. Pora na trochę konkretów.
CRKT CEO Bamboo mierzy 194 mm w całości i 113 mm po złożeniu przy szerokości 15 mm. Waga: 62 gramy. Wykończona stonewashem 79-milimetrowa głownia ze stali 8Cr13MoV spoczywa na opatentowanych łożyskach IKBS™ wokół pivotu. Jej grubość u nasady to zaledwie 2 mm. Mamy tu do czynienia ze średnio wysokim szlifem płaskim z tzw. fałszywką na grzbiecie, z kolei profil to prosty straight back. Stylizowane na łodygę bambusa okładziny rękojeści wykonane są z materiału FRN, czyli nylonu zbrojonego włóknem szklanym. Na końcu wieńczy je stalowa „dupka”. Blokada to liner lock, z kolei ostrze otwierane jest za pomocą kołka. Obrazu całości dopełnia klips deep carry zamontowany w pozycji tip down.
Pierwsze wrażenia
Muszę przyznać, że gdybym miał posiadać tylko jeden nóż, to mój wybór zdecydowanie nie padłby nawet w pobliżu modelu CEO. Jest strasznie delikatny – rękojeść ugina się do wewnątrz po ściśnięciu palcami. Co gorsza, podczas przecinania trytyki zdołałem przypadkiem zwolnić blokadę samym uściskiem dłoni. Zupełnie oczywiste jest, że nie mamy tu do czynienia z nożem przeznaczonym do wykonywania żadnych poważnych zadań. Jednak nazwa sugeruje, o jakiej grupie docelowej myślał twórca tego projektu.
CRKT CEO Bamboo jest bowiem typowym garniturowcem. Wsadzony w kieszonkę na piersi wygląda jak długopis, a jedyną wskazówką co do prawdziwego charakteru tego narzędzia jest logo na klipsie. Tytułowy prezes może sobie taką „szpilą” otworzyć korespondencję, pokroić plasterek ekologicznej breasoli podczas gali dobroczynnej czy odciąć niesforną nitkę przed zebraniem zarządu. I szczerze? Gratuluję pomysłu. To, że mi nie pasuje, oznacza tylko tyle, że jest to produkt bardzo niszowy, a nie bezsensowny. Jeśli kiedyś jakimś cudem wydrapię się na stanowisko prezesowskie, to już wiem, z jakim kozikiem w kieszeni marynarki będę przemierzał korytarze biura. Tylko raczej w innym kolorze.
PS: Nie wiem, czy to zasługa łożysk IKBS, ale otwieranie tego noża jest błyskawiczne i niesamowicie satysfakcjonujące – prawie jakby miał wspomaganie sprężyną. Fidget factor oceniam na 12/10.
CRKT EXITOOL Compact– gość od ucieczek
Na koniec karkołomna jazda samochodem po krętej, leśnej drodze na odludziu. Chwila nieuwagi, garść żwiru i mokra nawierzchnia skutkują spektakularnym dachowaniem. Szyby nie wytrzymały uderzenia, ale pas trzyma jak przyspawany. Paliwo płonie, czas ucieka, w kabinie bajzel uniemożliwiający znalezienie czegokolwiek. Na szczęście jest on – CRKT EXITOOL. Pas przecięty, ucieczka przez okno i oddalenie się na bezpieczną odległość. Brzmi to jak scena z filmu sensacyjnego, ale statystyki pokazują, że wypadki drogowe to przykra codzienność. A że przezorny zawsze zabezpieczony…
… toteż warto skierować swój wzrok właśnie na nóż do pasów CRKT EXITOOL Compact. Jego największą zaletą jest konstrukcja umożliwiająca montaż na pasach bezpieczeństwa. Dzięki temu nawet po zaliczeniu kilku fikołków można go łatwo odnaleźć – szansa na to, że z wnętrza pojazdu znikną pasy, jest praktycznie równa zeru. Zresztą, po co by wtedy był nóż do pasów?
Ergonomicznie zaprojektowana obudowa z FRN jest lekka (zaledwie 34 gramy), co przekłada się na niską bezwładność w razie gwałtownej utraty prędkości. Zapięcie trzyma na tyle lekko, by nie sprawiać problemów przy odpinaniu i na tyle mocno, by przyrząd nie odczepił się samodzielnie. Bezpieczne ostrze ze stali nierdzewnej bez problemu tnie materiał pasów. Dodatkowo do dyspozycji mamy stalowy zbijak do szyb.
Wprawdzie nad ostrzem widać dwa otwory, ale nie mam zielonego pojęcia, do czego mogą służyć. Może to jakaś pozostałość po procesie produkcji, może zdzierak do izolacji, a może przelotki na sznurek na szyję – producent nic o tym nie wspomina. Wiem za to, że CRKT EXITOOL Compact zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie i na pewno trafi do mojego samochodu.
Tercet znad rzeki Kolumbia
Taka to nietypowa drużyna trafiła w moje ręce. Stworzony pod wojskowe wytyczne M16-14SF, filigranowy CEO Bamboo i oby-nigdy-niepotrzebny EXITOOL Compact świetnie pokazują, jak różnorodna jest oferta CRKT. Nie są to noże z najwyższej półki, ale też daleko im do zamulonego dna. Ot uczciwe, oryginalne średniaki w umiarkowanej cenie. I z tą myślą was, Drodzy Czytelnicy, pozostawię.
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.