Będące częścią Hiszpanii Wyspy Kanaryjskie to jeden z najbardziej malowniczych kierunków wakacyjnych na świecie. Wybiera się tam wielu Polaków, bo archipelag ten to doskonałe połączenie przystępnej ceny i egzotycznych widoków. Teraz jednak dwie główne wyspy Kanarów – Teneryfa i Gran Canaria przeżywają huśtawkę pogody, która zmieniła ten rajski zakątek w scenerię rodem z filmu katastroficznego.

Najciężej „oberwała” Gran Canaria. W poniedziałek wyspę nawiedziła kilkugodzinna burza, która doprowadziła to powodzi błyskawicznej. Zalane zostały ulice, a na dostępnych nagraniach widać samochody porywane przez żywioł. Tymczasem na Teneryfie, co bardzo niespotykane o tej porze roku, miały miejsce obfite opady śniegu. Park Narodowy Teide, a zwłaszcza znajdujący się w nim wulkan o tej samej nazwie, pokryła znaczna warstwa białego puchu. Dodatkowo, w związku z dużym spadkiem temperatury, na ulicach w niektórych częściach Teneryfy pojawił się lód, co doprowadziło do paraliżu lokalnego transportu.

Hiszpańska agencja meteorologiczna AEMET ogłosiła czerwony alert dla Gran Canari i stan podwyższonego zagrożenia dla pozostałych wysp. Władze proszą turystów o pozostanie w hotelach, dopóki sytuacja się nie uspokoi. Co ważne lotnisko na wyspach działa, nie odwołano, żadnych lotów, a tylko niektóre w poniedziałek się opóźniły.

Wszystko wskazuje, że huśtawka pogodowa wywołana przez efekt DANA (Depresión Aislada en Niveles Altos), czyli izolowana depresja na dużej wysokości, szybko się uspokoi i wszystko wróci do normy. Warto jednak pamiętać, że to nie pierwszy raz, gdy ten subtropikalny raj nawiedzają klęski żywiołowe. W październiku ubiegłego roku Kanary nawiedziła powódź i to o wiele groźniejsza od obecnej. Jeżeli się tam wybieracie, czy to po to, by poleniuchować na plaży, by zwiedzić na przykład Roque Nublo, pamiętajcie, że pogoda w raju może zmienić się bardzo szybko.

Grafika: Pexels