O Sępie słów kilka
Dziś na tapet weźmiemy lornetkę jednej z czołowych amerykańskich marek – Vortex. Konkretnie model Vortex Vulture HD 10×56 zyskał swoją popularność głównie dzięki bardzo dobrej jakości wykonania oraz wysokiej przejrzystości obserwowanego obrazu. Jest on również oficjalnym spadkobiercą serii Vulture, która krótko błysnęła na rynku, aby szybko ewoluować i powrócić z dopiskiem HD (oznaczającym zastosowanie szkieł o wysokiej gęstości).
Recenzowany egzemplarz wyposażono w obiektyw o średnicy 56 mm, co przekłada się bardzo wysoką transmisję światła do wnętrza lornetki, a tym samym – znacznie jaśniejszy obraz w trudnych warunkach oświetleniowych. Jest to szczególnie przydatne w sytuacji, kiedy mamy do czynienia z niskim naświetleniem o brzasku lub po zmroku. Pryzmaty ustawiono w układzie dachowym (Roof), co znacznie zmniejszyło wymiary lornetki, robiąc z niej poręczny przyrząd. Wielowarstwowa optyka i opatentowana powłoka XR teoretycznie przekładają się na bardzo ostry obraz, o czym miałem okazję się przekonać.
Zawartość zestawu Vortex Vulture 10x56 HD
Tak jak u każdego szanującego się producenta, użytkownik dostaje w gratisie niezbędne minimum akcesoriów do zakupionego sprzętu. Wraz z lornetką otrzymujemy standardowy zestawik dodatkowego wyposażenia, ułatwiającego komfortowe użytkowanie. W jego skład wchodzą następujące elementy:
- niewielka ściereczka z mikrofibry do czyszczenia optyki,
- syntetyczny pas transportowy z przesuwanym naramiennikiem i polimerowymi klamrami (za tę cenę mogli jednak dać te elementy metalu…),
- dodatkowy skórzano-syntetyczny pas transportowy ze skórzanymi mocowaniami w miejscu klamer oraz naramiennikiem, wykonanym z antypoślizgowego materiału (bardzo fajny element, bo mamy gwarancję, że lornetka nie zsunie nam się tak łatwo z odzieży w trakcie noszenia),
- pokrowiec transportowy wykonany z cordury z zapięciem na klasyczny polimerowy klips (tutaj jednak należy zaznaczyć, że tworzywo jest grube i solidne – nie ma więc obaw, że szybko ulegnie uszkodzeniu na skutek regularnego otwierania i zamykania),
- zakrywki ochronne na obiektywy oraz okulary z gumowatego tworzywa, które świetnie trzyma się na swoim miejscu po założeniu,
- karta gwarancyjna.
Optyka lornetki Vulture 10x56 HD
Vortex Vulture 10×56 HD ma dosyć klasyczne, a zarazem ciekawe wnętrze. Warto zacząć do tego, że okulary wypełnione są gazem szlachetnym nie-aż-tak-powszechnie używanym w takich rodzajach optyki – argonem. Jego zadanie jest banalnie proste: ma przeciwdziałać parowaniu okularów na skutek różnicy ciśnień czy dużego zawilgocenia powietrza (jak na szybie auta, kiedy na zewnątrz jest ziąb, a wewnątrz ciepło i lekko wilgotno). Ma też przewagę nad częściej stosowanym azotem, że trudniej się ulatnia przez ewentualne mikropęknięcia obudowy.
Jakość pryzmatów to BaK-4 (czyli bardzo dobry standard), a naniesione na okulary oraz obiektywy powłoki przeciwodblaskowe mają kolor zielono-fioletowy. Ich intensywność można określić jako średnią. Kolejnym atutem jest możliwość zainstalowania lornetki na statywie, co przyda się zwłaszcza statycznym obserwatorom przyrody. Wymagany jest przy tym jednak standardowy adapter statywowy.
Regulacja ostrości przybliżenia odbywa się poprzez obrotową tuleję umiejscowioną pomiędzy tubusami obiektywów. Moletowana powierzchnia poprawia precyzję nastawiania ostrości. Dodatkowo u jej podstawy znajdziemy mniejszą tuleję – ta z kolei odpowiada za regulację dioptrii. Ma to niebagatelne znaczenie, zwłaszcza jeśli użytkownik wykazuje obecność wady wzroku. Jest to cecha jak najbardziej na plus. Kolejną rzeczą jest możliwość wysunięcia gumowych muszli i tym samym dostosowania ich do osobistych preferencji i warunków fizycznych.
Solidnie wykonana i odporna obudowa
Przy tworzeniu obudowy zewnętrznej lornetki Vortex Vulture 10×56 HD zastosowano powłoki AmorTek. Ich cechą charakterystyczną jest wysoka odporność na zadrapania, zabrudzenia i niewielkie uszkodzenia oraz wstrząsy. Dodatkowo chropowata powłoka zapewnia pewny chwyt podczas prowadzenia obserwacji, zwłaszcza gdy nasze dłonie będą zabłocone lub wilgotne. Po bokach znajdują się podłużne ryflowania, dodatkowo zwiększające pewność chwytu. Warto zaznaczyć, że lornetka – jak każdy rodzaj precyzyjnej optyki – jest co do zasady urządzeniem kruchym. Zatem upadek z większej wysokości na pewno nie wpłynie pozytywnie na jej działanie, o ile nie uszkodzi jej permanentnie. Zaleca się więc zachowanie rozsądku podczas użytkowania.
Vortex Vulture – ogólne wrażenia z użytkowania
Po wzięciu do ręki lornetki da się wyczuć solidność konstrukcji i jej konkretny ciężar. Jest to podyktowane grubością materiałów, z jakich została zrobiona oraz wewnętrznej optyki – całość po prostu musiała być solidna, aby sprostać warunkom, do których została stworzona. Kolejną rzeczą, którą rzucała się w oczy – dosłownie i w przenośni – jest obraz. Po wstępnych ustawieniach moim oczom ukazał się bardzo czysty, klarowny i nieco rozjaśniony (obserwację prowadziłem wieczorem) wizerunek odległego budynku. Mogłem bez problemu dojrzeć każdy element na elewacji niczym w profesjonalnym zdjęciu cyfrowego aparatu fotograficznego. W tym momencie wiedziałem, że Vortex Vulture 10×56 HD oferuje dokładnie to, o czym mówi producent.
Regulacja ostrości obrazu odbywała się płynnie i bez problemów. Warto tutaj zaznaczyć, że skala jest dosyć duża i żeby obrać ostrość na pożądanym obiekcie musimy się nieco nakręcić tuleją. Wysuwane muszle oczne ułatwiają dostosowanie odległości okularów od oczu obserwatora. Równie dobrze działa tuleja regulacji dioptrii. Ogólnie oceniam obraz oraz obsługę w skali od 1 do 5 na mocne 4 z plusem. Jak wiadomo – zawsze może być lepiej. Warto zaznaczyć, że bardzo przypadła mi do gustu obecność w etui wewnętrznej kieszonki z siateczki. Można do nie schować drobne przedmioty, które akurat chcemy mieć pod ręką, na przekład ściereczkę do wycierania optyki, scyzoryk czy pancernego suchara na czarną godzinę.
Nie obyło się również bez wad
Jednak aby nie było zbyt kolorowo, konstrukcja nie oparła się mankamentom. Mają one marginalne znaczenie, ale jednak są obecne. Przede wszystkim kwestia ostrości obrazu. Widać, że obserwowany obiekt w centrum prezentuje się nieco lepiej, natomiast na brzegach jest jakby zamglony. O ile orientuję się w profesjonalnym nazewnictwie, jest to zjawisko winietowania – czyli ściemniania brzegów obrazu. Nie jest to duża wada przy zwykłym użytkowaniu lornetki. Być może jednak stałaby się nią przy obserwacjach szybko poruszających się obiektów na dużych dystansach oraz obserwacji nocnego nieba.
Kolejną rzeczą jest wspomniane już wcześniej mocowanie do pokrowca wraz z pasem transportowym. Wszystko jest wykonane z mega odpornej Cordury i nylonu. Dziwić może jedynie fakt, że za tą cenę producent nie pomyślał o metalowych klipsach i zatrzaskach. Bądź co bądź lornetka jest przeznaczona dla osób, które nie będą się z nią obchodzić jak z przysłowiowym jajkiem (teoretycznie jest to sprzęt na przykład dla myśliwych).
Warto jednak zauważyć, że dla początkującego użytkownika wymienione cechy będą praktycznie niewidoczne. Dla kogoś o większej wiedzy z zakresu optyki – już bardziej. Jednak i dla tych drugich wspomniane wady raczej nie sprawią, że lornetka Vortex Vulture 10×56 HD stanie się podstawką na kurz.
Vortex Vulture 10x56 HD – sęp miłości czy miłość do sępa?
Model Vulture HD 10×56 to narzędzie idealne dla szerokiej gamy odbiorców, pod warunkiem, że jej cena nikogo nie przerazi. Do roli, do jakiej została początkowo powołana – a więc do prowadzenia obserwacji na strzelnicy oraz jako element wyposażenia myśliwych czy służb mundurowych – sprawdzi się bez zarzutu. Ale spokojnie mogą z niej korzystać zarówno osoby mniej, jak i bardziej doświadczone z cywila.
Świetnie sprawdzi się podczas wypraw turystycznych, takich jak trekking czy górskie wędrówki, czy jako akcesorium dla spotterów uganiających się za poruszającymi się po nieboskłonie obiektami. Za jej pomocą możesz też przyglądać się najbliższym nam ciałom niebieskim, takim jak Księżyc, wewnętrzne planety, deszcze meteorytów czy przelatujące akurat w pobliżu asteroidy. Ogólnie mogę stwierdzić, że pieniądze wydane na tę lornetkę nie będą wyrzucone w błoto.
Vortex Vulture HD okiem Tadeusza
Ponieważ miałem okazję rzucić okiem przez kilka lornetek – tych tańszych i tych z górnej półki – postanowiłem zerknąć także na/przez Vortexa. W największym skrócie rzecz ujmując: mogę się zgodzić z Adamem.
Lornetka Vortex Vulture 10×56 HD bardzo pewnie i wygodnie leży w rękach dzięki gumowanemu korpusowi, choć przez to wszelkie paprochy lubią się do niej przykleić. Pokrętła pracują z przyjemnym oporem, nie ma ryzyka, że nagle jakieś nastawy samodzielnie się zmienią. Obraz jest jasny i wyraźny, choć nie obyło się bez wspomnianych wad optycznych w postaci aberracji chromatycznej i utraty ostrości przy krawędziach pola widzenia. Nie jest to jednak efekt uciążliwy, choć załączone zdjęcia mogą sugerować inaczej. Po prostu optyka telefonu nie jest najlepszym narzędziem do takiej fotografii, w rzeczywistości wygląda to o wiele lepiej.
Nieco irytujący był dość mały zakres regulacji rozstawu okularów. Cały czas miałem wrażenie, że braknie skali, ale po przyłożeniu do oczu okazywało się, że jest w sam raz. Pokrowiec spełnia swoje zadanie, lornetka – mimo solidnej konstrukcji – nie ciąży w rękach ani na szyi. To dobrej klasy, porządny sprzęt, który wystarczy na długie lata użytkowania, dodatkowo firma Vortex jest znana z wzorowej gwarancji na swoje produkty. Jeśli z obserwacją świata przez lornetkę wiążesz duże plany, to Vortex Vulture HD na pewno nie będzie złym wyborem do ich realizacji.
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.