O Generale Pattonie słów kilka
Szybko dojechaliśmy na miejsce. Muzeum ulokowane jest na pustkowiu, dosłownie pośrodku niczego. Obok znajduje się jedynie stacja benzynowa, pustynny ośrodek badawczy i niewielki pas startowy dla małych samolotów. Kupujemy bilety (18 $ od osoby) i rozpoczynamy zwiedzanie kompleksu. Podobnie jak w poprzednich miejscach, jesteśmy sami. Możemy spokojnie zwiedzać obiekt, bez przepychania się pomiędzy innymi zwiedzającymi.
Generał George Patton (którego imienia jest to muzeum) miał bogaty życiorys. Urodził się w 1885 roku i całe swoje życie poświęcił karierze wojskowego. Startował nawet na igrzyskach olimpijskich w pięcioboju nowoczesnym, zajmując 5 miejsce. W trakcie swojej bogatej historii brał udział w I wojnie światowej, gdzie zorganizował i dowodził korpusem czołgów US Tanks Corps. W okresie międzywojennym dążył za wszelką cenę do rozwoju broni pancernej, ale jego pomysły spotykały się z ciągłą krytyką i brakiem finansowania ze strony amerykańskiego rządu.
Po ataku Niemiec na Polskę udało mu się przekonać kongres do stworzenia nowoczesnych oddziałów pancernych. Został generałem i dowódcą 2 Amerykańskiej Dywizji Pancernej. Jego oddziały były w stanie szybko pokonywać bardzo duże odległości. W międzyczasie utworzył w Kalifornii centrum szkoleniowe. W trakcie trwania II wojny światowej został wysłany do Włoch, gdzie przygotował plan inwazji na Sycylię, później brał udział w tworzeniu planów inwazji na Normandię. Jego ostatnim teatrem działań wojennych była ofensywa w Ardenach, gdzie opanował południowe Niemcy i wyzwolił znaczną część Czechosłowacji.
Po kapitulacji Niemiec liczył, że będzie przeniesiony na front działań na Pacyfiku, ale pozostawiono go w Bawarii, gdzie został gubernatorem wojskowym i miał za zadanie zająć się odbudową tego regionu. Patton był osobą bardzo kontrowersyjną i choć doceniano go oraz liczono się z jego opinią, to bardzo często popadał on w konflikty ze swoimi przełożonymi, co przekładało się na miejsca jego późniejszych działań. Zmarł 21 grudnia 1945 roku w wyniku obrażeń odniesionych w wypadku samochodowym. Według niektórych publikacji wypadek nie był dziełem przypadku, a zamachu ze strony NKWD na rozkaz Stalina we współpracy z niektórymi z wyższych polityków Stanów Zjednoczonych. Plotka mówi, że generał Patton chciał doprowadzić do konfliktu z ZSRR.
Czołgi pośrodku niczego
Muzeum Generała Pattona powstało dokładnie w tym miejscu, które generał we własnej osobie wybrał na ośrodek treningowy Desert Training Center. Znajdowała się tutaj kwatera główna Pustynnego Centrum Szkoleniowego, który wyszkolił ponad milion żołnierzy, biorących później udział w II wojnie światowej. Był on największą instalacją wojskową na świecie, zarówno pod względem wielkości jak i liczby ludności. Rozciągał się od Arizony poprzez Kalifornię, aż do Nevady. Głównym powodem wyboru tego miejsca przez Pattona był kiepski dostęp do wody. Jej brak imitował klimat Afryki Północnej. Można tu było szkolić ludzi w trudnych warunkach, przygotowując ich do ewentualnej służby na wojnie.
Na terenie muzeum znajduje się kilka tematycznych ekspozycji. Już na wejściu rzuca się w oczy gigantyczna mapa – replika stworzonej w latach dwudziestych XX wieku mapy akweduktu rzeki Kolorado, obejmującej obszar 50 000 mil kwadratowych. Wewnątrz są eksponaty pochodzące od wczesnych lat Pattona aż po II wojnę światową, D-Day, bitwę o Ardeny, Pacyfik i Holokaust.
W hangarze na zewnątrz znajduje się ekspozycja pojazdów. Można tam znaleźć między innymi 2,5 tonowego Cadillaca, ale również japońskie działo artyleryjskie, czy wieżę czołgu M-60, do której można wejść.
Na świeżym powietrzu również stoi wiele eksponatów, choć te wymagają już renowacji. Są zniszczone przez słońce i czas, stoją często zapadnięte w piasku. Można tutaj znaleźć najczęściej produkowany czołg w trakcie II wojny światowej – M4 Sherman, ale również czołgi M26 Pershing Heavy, M48 Patton i M60a Patton.
Wizyta w Muzeum Generała Pattona nie zajmuje dużo czasu, ale w zależności od zainteresowań można tutaj spędzić od 2 godzin w górę. Jest tam naprawdę sporo ciekawych informacji dla tych, którzy interesują się historią wojny. Jedynym minusem tego miejsca jest to, że znajduje się całkowicie oddalone od czegokolwiek, dlatego szansa znalezienia go i trafienia tutaj jest naprawdę niewielka. Mimo wszystko zachęcam!
… i znów w trasie
Po południu ruszyliśmy w dalszą trasę. Przed nami kawał drogi, ale starałem się tak wybrać trasę, żeby zjechać z głównej drogi i pojechać trochę bokiem. Dlatego odbiłem w stronę Kofa National Refuge, licząc trochę na to, że gdzieś po drodze będzie jeszcze jakieś ciekawe miejsce do zatrzymania się. Niestety w tym rejonie nie znalazłem nic i koło godziny 17.00 byliśmy już w Tucson. Do zachodu słońca zostały nam dwie godziny, więc szybko podjęliśmy decyzję, żeby wyjechać samochodem na górę Lemmon (2792 metry n.p.m), skąd chciałem zrobić zdjęcia.
Powiedziałbym, że brakło szczęścia, bo gdy dotarliśmy na szczyt, rozpętała się ogromna burza i strach było wyjść z samochodu. Zresztą z zachodu słońca też były już nici. Pioruny szalały nad głowami, a huk grzmotów na tej wysokości i takiej ogromnej przestrzeni był spektakularny. Zjeżdżając w dół, znaleźliśmy kilka punktów widokowych, gdzie można było zrobić zdjęcia panoramy Tucson. Było już ciemno, a nad głowami błyskawice. Tutaj było już bezpiecznie… zresztą sami zobaczcie.
Po zdjęciach zjechaliśmy do miasta na obiad (czy może raczej kolację), nie mogąc się już doczekać kolejnego dnia!
Nie masz pomysłu lub odwagi na samodzielny wyjazd do USA? A może wolisz pojechać w grupie? Skontaktuj się z autorem tekstu: sklep@aviation4u.pl
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.