Nie takie trudne początki
Dojazd na lotnisko w mojej ocenie był bardzo sprawny, posiadałem akredytację prasową i bez problemu wjechałem jakąś boczną drogą prowadzącą na lotnisko. Nie wiem, jak wyglądało to z innej strony, ale nie sądzę, żeby były jakieś komplikacje z tym związane. Odebrałem wejściówkę w biurze prasowym i ruszyłem na teren pokazów. Problem był tylko z moją żoną, bo jak się okazało na miejscu, należało najpierw odebrać opaskę do biletu, a dopiero później można było przejść przez bramę. Musieliśmy się wrócić, na szczęście niedaleko.
Na teren imprezy weszliśmy o godzinie 10.00. Ludzi tłum! Dawno nie widziałem takiej ilości odwiedzających na pokazach lotniczych. Nie wiem, czy był to rezultat tego, że była to sobota, czy po prostu tego, że pokazy cieszą się ogromną popularnością.
Coś starego, coś nowego
SUN’n FUN to przede wszystkim targi związane z branżą lotniczą. I od tego wszyscy odwiedzający zaczynają swoją przygodę z tym wydarzeniem. Pokazy zaczynały się dopiero o 13:00, dlatego miałem sporo czasu na spacer po lotnisku, które, jak się okazało, jest gigantycznych rozmiarów. Zostawiłem sprzęt pod opieką żony i ruszyłem zwiedzać. Na terenie położonym w centralnej części lotniska, czyli tam, gdzie gromadziło się najwięcej ludzi, było najwięcej ciekawych maszyn. Przede wszystkim najbardziej widoczne były lotnicze nowości General Aviation. Znalazły się tutaj stoiska największych lotniczych firm takich jak Pilatus, Cessna czy Daher, ale było również sporo mniej znanych, które próbują zdobyć uznanie. Duże wrażenie zrobiła na mnie marka Epicaircraft, która prezentowała turbośmigłowy samolot, przypominający odrobinę Pilatusa, w konfiguracji biznesowej. Przepiękna maszyna, którą chciałbym kiedyś zobaczyć w powietrzu.
W dalszej części lotniska była część poświęcona „warbirdom”, czyli samolotom latającym w okresie II wojny światowej. Można było podziwiać, ale również kupić lot widokowy np. Mustangiem czy Texanem. Dość droga atrakcja, ale z tego, co zauważyłem, chętnych nie brakowało. Dalej była część wojskowa, czyli maszyny latające obecnie w amerykańskiej armii – C130, C-17, T-45, F/A-18, F-16 i wiele innych. Niestety maszyny, które brały udział w pokazach, znajdowały się już poza terenem dla publiczności i nie było do nich bliskiego dostępu, jak to często bywa na przykład na pokazach w Europie.
Pokazy
Punktualnie o godzinie 13:00 rozpoczęły się pokazy lotnicze – tradycyjnie skokiem spadochroniarzy z flagą USA i hymnem. Wszyscy na baczność, z głowami zwróconymi w kierunku skoczków. Uwielbiam ten moment! A zaraz po wylądowaniu ostatniego spadochroniarza rozlega się ryk silników i w powietrza wzbija się F/A-18 Horner Rhino Demo Team, później F-35, grupa Tora! Tora! Tora! odgrywająca atak na Pearl Harbor połączony z ogromną ilością pirotechniki i wybuchów, pokazy solistów takich jak Rob Holland czy Michael Goulian na samolotach Extra 330 oraz warbirdów P-51 Mustang, Corsair i innych. Główną atrakcją pierwszego bloku pokazów jest oczywiście grupa USAF Thunderbirds. I choć widziałem ich już naprawdę wiele razy, to zawsze robią na mnie ogromne wrażenie i zdecydowanie jest to najlepsza grupa akrobacyjna na świecie. Ich latanie powoduje, że cały tłum zgromadzony na lotnisku odrywa się od jedzenia, picia, zwiedzania, zakupów tylko po to, żeby oglądnąć trwający ponad 30 minut pokaz pilotażu najwyższej jakości.
W sobotę był jeszcze drugi blok pokazów: rozpoczął się przed zachodem słońca, o godzinie 19:00, i trwał do 21:30. Po raz drugi w powietrze wzbiły się F/A-18 Hornet oraz Mustangi. Ogromne wrażenie zrobił na mnie Ghost Squadron, czyli prywatna gruba akrobacyjna złożona z samolotu MiG-29, czterech Albatrosów i 3 Alpha Jetów. Jest to chyba obecnie największa grupa lotnicza w USA i jedna z największych na świecie. Później pojawiła się grupa Titan latająca na samolotach T-6 Texan, ale największa atrakcja nastąpiła o godzinie 21:00: pokaz pirotechniki. Specjalnie przeszedłem na drugi koniec lotniska, bo w głowie miałem plan zrobić zdjęcia samolotów na stojankach z fajerwerkami w tle. Ku mojej radości wszystkie słupki, pachołki i inne przeszkadzajki zniknęły spod samolotów. Organizatorzy zadbali o to, żeby dało się fotografować tak, żeby nic nie wchodziło w kadr. Coś pięknego! Tylko sobie życzyć, żeby coś takiego kiedyś było w Polsce.
Punktualnie o 21:00 rozpoczął się pokaz pirotechniki. W powietrze wystrzeliły fajerwerki i ściany ognia, wszystko to połączone z laserami oraz latającymi dronami w konfiguracji wyświetlającej przeróżne obrazki. Niestety stałem za blisko, żeby to dobrze zobaczyć. Do tego doszły samoloty latające z pirotechniką. Cały show trwał ponad 20 minut, dzięki czemu miałem dość czasu, żeby zrobić zdjęcia w kilku różnych miejscach.
Podsumowanie
Po zakończonych pokazach wszyscy ruszyli do samochodów. Wydawałoby się, że czeka nas najgorszy moment całej imprezy, czyli wyjazd parkingu. Nic z tych rzeczy! Po dojściu do samochodu z parkingu wyjeżdżaliśmy może 5 minut. Organizacja przeprowadzona bardzo sprawnie.
Podsumowując, mam bardzo duży niedosyt, że zdecydowałem się pojechać na SUN’n FUN tylko na jeden dzień. Bardzo chciałbym spędzić tam więcej czasu i pochodzić dłużej pomiędzy samolotami na wystawie statycznej, bo naprawdę było co oglądać. Pogoda na Florydzie dopisała. Pomimo słabszego czwartku, wszystkie dni były niemalże idealne. Jeśli chodzi o fotografowanie, to niestety ale robienie zdjęć w taką pogodę powoduje, że nie należy spodziewać się na karcie cudów. Powietrze faluje, zdjęcia są rozmyte, dopiero pod wieczór następuje nieznaczna poprawa. Na dodatek część imprezy była odgrodzona od pasa wysokim, czarnym ogrodzeniem, więc fotografowanie startów i lądowań było niemożliwe. Na drugiej części do pasa było już daleko i widok zasłaniały zaparkowane samoloty. Zdecydowanie brakowało miejsc dla spotterów. Myślałem, że fototrybuna coś pomoże, ale ona tylko powodowała, że można było znaleźć się nieco wyżej, natomiast płot dalej jak stał, tak stał.
Na minus jeszcze kolejki do jedzenia! Amerykanie kochają jeść, a więc odstanie po hamburgera zajmowało nawet godzinę. Natomiast jak się później okazało, kolejki takie były tylko w miejscach zaraz przy publiczności. Wystarczyło 5 minut spaceru i można było bez problemu znaleźć foodtrucka praktycznie bez ludzi. Ameryka! Tu się nie chodzi.
Bardzo chętnie wróciłbym jeszcze kiedyś do Lakeland. SUN’n FUN to kapitalna impreza, podczas której zdecydowanie jest co robić, ale na pewno trzeba poświęcić jej więcej niż jeden dzień. Gorąco zachęcam do udziału, jeśli ktoś będzie w pobliżu. Taką liczbę samolotów można znaleźć tylko w Oshkosh!
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.