Toporek – co to i po co?
Dobra, każdy chyba wie, do czego służy toporek, prawda? A jeśli nie, to niech jeszcze raz przeczyta pierwsze zdanie zajawki tego artykułu. Ale należy się Czytelnikom i Czytelniczkom kilka słów objaśnienia dotyczących samego tego materiału. Po pierwsze, będę pisał raczej „toporek”, chociaż powinienem użyć słowa „siekiera”. W końcu mamy tu do czynienia z narzędziem do obróbki drewna, a nie bronią. A jednak cała rodzina Hawk jest wzorowana na znaleziskach archeologicznych artefaktów kultur, które używały ich raczej jako narzędzia walki. Chociaż oczywiście narzędziem przetrwania też mogły być.
Po drugie, chociaż cała linia składa się z dziesięciu produktów, jako przykładowe wybrałem trzy, których sam używam. Dwóch z nich od lat, trzeciego od kilku miesięcy. Linia produktowa obejmuje również kilka modeli, dla których zastosowania w sztuce przetrwania i biwakowaniu raczej nie widzę, ale może to być kwestia mojego ograniczenia horyzontów. Nie twierdzę, że są bezużyteczne. Po prostu ja nie wiem, do czego mógłbym ich użyć.
Tu i teraz, czyli o sensie i celowości
Tu i teraz piszę i publikuję ten materiał nie bez przyczyny. Po pierwsze, zorientowaliśmy się z RedNaczem, że narzędzi do rąbania i łupania opisaliśmy dotąd bardzo niewiele. Po drugie, przyszła zima, sypnęło śniegiem, ścisnął mróz i kwestia operowania ogniem staje się ważniejsza podczas biwakowania niż w jakichkolwiek innych porach roku. Obiecuję, że napiszę też poradnik na temat posługiwania się toporkami i siekierkami, przy okazji którego pokażemy Wam jeszcze inne modele.
Należy pamiętać, że noże – nawet najlepsze – są produkowane z zupełnie innej stali niż narzędzia do rąbania, mają też bardziej podatne na uszkodzenia krawędzie tnące. Choćby dlatego, że znacznie cieńsze. Posługiwanie się nożem do porcjowania zmrożonego drewna, na mrozie, może doprowadzić do poszczerbienia ulubionej klingi, którą chcemy mieć ostrą do innych zadań. Dlatego toporek zimą jest nawet bardziej potrzebny niż latem. Oczywiście są noże, którymi spokojnie można rąbać nawet najtwardsze drewno, ale powiedzmy to sobie szczerze: większość z nas takich nie nosi. A jeżeli Ty, Czytelniku lub Czytelniczko, właśnie taki nóż posiadasz, możesz po prostu nie czytać dalej.
Czego chcę
Czego wymagam od podstawowego terenowego toporka to bardzo ważna kwestia, która determinuje moją ocenę narzędzi. Postaram się streścić swoje oczekiwania, aby każdy mógł je porównać ze swoimi. Po pierwsze, nie może być zbyt ciężki. To oczywiście kwestia zupełnie indywidualna. Ma też mieć nie-za-krótkie stylisko, żebym mógł wziąć dobry zamach. Po trzecie, chcę móc go używać jako zastępnika młotka, choćby do wbijania śledzi namiotowych. Ma zarówno sprawnie łupać, jak i przecinać drewno poprzecznie.
Oczywiście w przypadku uniwersalnego narzędzia nie będzie mistrzowskim do niczego, ale wystarczający we wszystkim. Z powodu tych oczekiwań, wyrzucam poza nawias kategorii toporka podstawowego każde narzędzie, które ma stylisko krótsze niż 30cm, waży więcej niż 1kg albo nie można używać jego obucha do wbijania. Dużo więcej na ten temat napiszę w „topornym” poradniku.
Trzy z dziesięciu
W niniejszym materiale biorę pod lupę trzy toporki przychodzące do nas pod marką Cold Steel: Trail Hawk, Pipe Hawk oraz Rifleman’s Hawk. Wszystkie trzy modele są wzorowane na toporkach bojowych India… eeee… Rdzennych Amerykanów i uważam, że jest to Bardzo Dobry Pomysł™. Krewni i znajomi Geronimo i Siedzącego Byka posługiwali się narzędziami o podobnych kształtach przez wielki, zanim zaczęli je wbijać w czaszki Bladych Twarzy. Są to po prostu wzory sprawdzone przez całe pokolenia, super użyteczne w swojej prostocie.
Nie ma tu żadnych bajerów-buzerów z wodotryskiem, przez które narzędzie wygląda, jakby projektant urwał się z ekipy od efektów specjalnych przy filmie fantasy z lat 90. XX wieku. Po prostu kawał stali przeznaczony do konkretnych zadań. Uważam, że skoro dane kształty były dobre dla ludzi, dla których to, co nazywamy survivalem, było szarą codziennością i zwykłym sposobem życia, my też nie mamy powodów, żeby szukać udziwnień i poprawiać optimum.
Ta stal, o której wspomniałem, to – w całej rodzinie Hawk – narzędziowa 1055, o banalnym składzie: 0,5% węgla i troszeczkę manganu, nic więcej (poza żelazem oczywiście). Bardzo udarna – czyli odporna na wykruszenia i pęknięcia – stal sprężynująca. Ma wady: łatwo koroduje i kiepsko trzyma ostrość. Ale za to ostrzy się bardzo łatwo, a przecież siekiera to nie brzytwa, prawda? Golić nie musi. A jeśli chodzi o korozję, przekonałem się, że wystarczy zadbać o przetarcie narzędzia po używaniu i żeby nie leżało w mokrej trawie.
Trzonki toporków Cold Steel Hawk
Styliska Hawków są wystandaryzowane: hikora, czyli orzesznik, długość prawie 56 cm. Tu kwestia, o którą swego czasu spieraliśmy się z moim kolegą Jarkiem Lisem. Otóż styliska są tak wyprofilowane, że żeleźce można zdejmować do transportu i „nabijać” z powrotem do pracy. Następuje to przez zsunięcie głowni toporka w dół drzewca. Producent przewidział też niewielką śrubkę do mocowania żeleźca. Jarek od samego początku swojej znajomości z Hawkami twierdził, że to świetny pomysł, ja byłem przeciwny.
I po latach muszę oddać honory koledze, miał rację. Co prawda śrubki nie używam, spodziewam się, że prędko rozwaliłaby drzewiec, ale jednak ta możliwość rozmontowania narzędzia jest przydatna. Stal wrzucam na dno plecaka, drewno przytraczam na boku i niczym się nie przejmuję. Przynajmniej nikt nie będzie się mnie czepiał, że wożę topór pociągiem czy autobusem, albo wchodzę z nim do sklepu.
Wadą tego rozwiązania jest to, że Hawki „nie lubią” pracy w pionie, w górze. Po prostu zsuwają się z drzewca i mogą stłuc rękę. Najlepiej wbić jakiś niewielki klin pod ostrze, jeśli planujecie np. obrąbywać gałęzie wiszące Wam nad głową. Ale wróćmy do samych stylisk. Mają owalny profil, dzięki czemu całkiem pewnie leżą w ręku. Drewno orzesznika jest bardzo twarde, ale też dość gładkie, więc lepiej używać rękawiczek. Można je (drewno, nie rękawiczki) również „zmechacić” np. grubym papierem ściernym albo jakoś ozdobić.
Natomiast długość trzonka, te 56 cm, sprawia że mimo lekkości samego żeleźca, toporkom można nadać naprawdę dobry impet. Zdarzało mi się też używać Hawka prawie jak czekana, do podpierania się przy schodzeniu ze stoku.
Cold Steel Trail Hawk
Najmniejszy i najlżejszy z trójki, którą posiadam. Bardzo szybko stał się ulubionym toporkiem mojej Ładniejszej Połówki, która twierdzi, że jest najzgrabniejszy i najlepiej leży jej w dłoni. Nie mam pojęcia, jak może leżeć w dłoni inaczej niż pozostałe na takich samych styliskach, ale nie zamierzam spierać się z kobietą. Zrzucam to na karb wagi narzędzia. Toporek Cold Steel Trail Hawk waży zaledwie 540 gramów, co sprawia, że przy długim drzewcu jest po prostu „śmigaczem”. Oczywiście to najbardziej precyzyjna “ciupaga” z całej trójki.
Tak, wiem, cóż to w ogóle za pomysł, żeby toporek był precyzyjny? A jednak jest. Sięgam po niego za każdym razem, kiedy chcę coś przyciąć, a nóż to za mało, bo nie ma wystarczającego impetu. Na przykład ostrzenie większych kołków. Moja Ładniejsza Połówka chętnie używa go też do łupania drewna. Ja preferuję cięższe narzędzie, ale nie dziwię się, że niewiasta skłania się raczej ku subtelności niż brutalnej sile. Z tym łupaniem za pomocą Trail Hawka jest tak, że z grubszymi klocami nie bardzo sobie radzi. Jest na to troszkę zbyt lekki i ma za krótką krawędź tnącą. No i za mało się rozszerza w kierunku drzewca. Natomiast do produkowania szczap przydatnych przy rozpalaniu ognia i gotowaniu, trudno mi było znaleźć dla niego godną konkurencję.
Jak każdy mój toporek terenowy ma obuch przystosowany do wbijania, z czego korzystam często. Dobrze też spełnia funkcję klina przy precyzyjniejszym rozłupywaniu większych kloców drewna, np. jeśli chcemy przepołowić kawał pnia, żeby rozpalić nodię. Czy wziąłbym go jako podstawowy, główny toporek? Mogąc wybierać spomiędzy trzech kuzynów raczej nie, ale tylko dlatego, że wolę cięższe narzędzie.
Cold Steel Rifleman’s Hawk
Jako drugiego, przedstawiam najcięższego ze znanych mi Hawków. „Karabinier” waży 940 gramów, czyli bez mała dwa razy więcej niż Trail Hawk. Małżonka bardzo szybko „wzgardziła” tym brutalem stwierdzając, że jest dla niej zbyt ciężki i w ogóle jakiś taki niezgrabny i nieporęczny. Cóż, muszę przyznać, że proporcje ostrza rzeczywiście wydały mi się być nieco dziwne, szczególnie kiedy przyrówna się je do mniejszych kuzynów. Ale to kwestia gustu. Z drugiej strony, jest najlepszy z rodzinki we wszystkich pracach, które wymagają dużego impetu. Śledzi namiotowych czy hamakowych nawet nim nie wbijam, żeby ich nie pogiąć we wszystkie strony. Natomiast kiedy przyszło do powalenia drzewka (suchego oczywiście), sprawdził się doskonale i wykonał zadanie błyskawicznie. To stanowczo jest narzędzie do „grubej” roboty albo dla tych, którzy lubią się zmęczyć.
Raczej nie polecam do ostrzenia kołków, po prostu szybko męczy rękę. Natomiast do przerąbywania, łupania, pobijania klinów i innych „siłowych” prac jest bardzo dobry. Praca dwiema rękami idzie błyskawicznie, a długie stylisko powoduje, że jest również wygodna. Oczywiście toporek Cold Steel Rifleman’s Hawk też ma młotek z tyłu żeleźca, którym zdarzyło mi się wbijać oporne gwoździe. Czy potraktowałbym go jako toporek podstawowy? Stanowczo tak. Może nie jest szczególnie precyzyjny, ale zawsze można posłużyć się nożem a ten toporek z pewnością nie zawiedzie kiedy przyjdzie przygotować opał na całą noc.
Cold Steel Pipe Hawk
Na koniec zostawiłem swojego ulubieńca. Toporek wykonany na wzór tomahawków fajkowych, czyli takich, wewnątrz których ukryta była rytualna fajka. Czasem była to bardziej broń lub narzędzie, czasem bardziej przedmiot obrzędowy. W produkcie Cold Steela oczywiście (niestety?) fajki nie ma, toporek zachował tylko kształt pierwowzoru. I jest najbardziej uniwersalnym z całej trójki. Waży około 740 gramów, czyli mniej więcej tyle, co zupełnie przeciętna siekiera robocza. Wygląda jak groźna broń i z pewnością może nią być, ale przede wszystkim jest bardzo użytecznym narzędziem. Uważam, że z całej rodzinki najlepiej zachowuje balans pomiędzy siłą uderzenia a ilością energii, jaką pochłania praca nim. To właśnie po toporek Cold Steel Pipe Hawk sięgam najczęściej i najchętniej. Łupie nieźle, tnie dobrze, wbija śledzie świetnie.
Z tym łupaniem niestety jest ten sam kłopot co w przypadku Trail Hawka: grubość ostrza od krawędzi do trzonka zwiększa się powoli, więc nie rozpiera drewna jak klin. Czasem trzeba grzmotnąć drugi i trzeci raz. Ale za to krawędź tnącą ma całkiem długą jak na podręczne narzędzie. Dzięki temu można go użyć do strugania, w niewielkim stopniu może zastępować nóż. Chyba wszyscy już wiedzą, jak odpowiem na pytanie o zastosowanie Pipe Hawka jako toporka podstawowego. On po prostu jest moim toporkiem podstawowym. I owszem – jeśli mogę, zabieram ze sobą inne, choćby po to, żeby się nimi pobawić, ale to właśnie z nim dogaduję się najlepiej.
Na koniec
Oczywiście konkluzja poprzedniego akapitu nie oznacza, że Pipe Hawk będzie najlepszy i optymalny dla wszystkich. Tak jak uprzedzałem na początku, to zupełnie subiektywny opis. Moja preferencja wynika z wypadkowej wielu indywidualnych czynników takich jak wzrost, siła, przyzwyczajenia, etc. Oprócz tych trzech, powyżej opisanych narzędzi, rodzinka „Coś-tam-Hawk” liczy jeszcze siedem innych, o różnych kształtach żeleźców, wykonanych jednak z tej samej stali i na takich samych drzewcach. Sądzę, że każdy ma szansę znaleźć w niej coś dla siebie. Howgh!
W realizacji materiału udział wzięli: pomieniane toporki i Autor.
Dziękuję serwisowi militaria.pl za udostępnienie toporka Cold Steel Rifleman’s Hawk do testów.
Współpraca reklamowa. Testy produktów prowadzimy niezależnie, opinie są wyłączną oceną autorki lub autora. Reklamodawca nie ma możliwości ingerencji w treść recenzji.
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.