Wstęp
Wszystko zaczęło się od tego, że miałem ciężki tydzień. Pobudki o piątej rano, kilka godzin dziennie w ciasnym busie, wiele spraw zgromadzonych w krótkim czasie. Każda do załatwienia gdzieś indziej, na wczoraj i do tego w obcym mieście. Wszyscy to znamy, prawda? Dobrze, że wyjeżdżając z domu, zabrałem ze sobą – jak zawsze – podstawowy zestaw sprzętu i hamak. Kilka godzin na świeżym powietrzu czasem zupełnie wystarczy, żeby się odprężyć.
Doskonałe sobotnie popołudnie. W rolach głównych występują: hamak i dobra książka, a do tego jako niezbędne narzędzie nóż, tu Strongarm od Gerbera
Wielki plan
To jest to, czego nie miałem. Pomysł przyszedł przypadkiem. Zapragnąłem ciszy i spokoju, więc poszedłem ich szukać. Odpowiednie miejsce znalazłem bardzo blisko domu. Przyznaję, miałem szczęście, że byłem poza wielkim miastem. Ale nawet największe metropolie są otoczone zielonymi terenami, do których można dojechać w godzinę. Zachęcam serdecznie.
Tak wyglądało miejsce, w którym się zatrzymałem. Siedem kroków odległości pomiędzy drzewami to doskonały dystans do rozwieszenia hamaka. W moim przypadku – Draki od Lesovika
Czego potrzebowałem?
Wrzuciłem do plecaka nóż, hamak, tarpa, toporek, rękawiczki, termos z kawusią i książkę. Po co aż tyle? Hamak i tarp, żeby się zabezpieczyć przed jesiennym chłodem. Nóż to narzędzie, noszę go wszędzie. Toporek, żeby mieć czym wbijać śledzie. Rękawiczki – bo chłodno, dla zabezpieczenia dłoni. A kawusia i książka stanowiły samo sedno pomysłu – skorzystać
z resztek dobrej pogody i poczytać spokojnie na powietrzu. Udało mi się.
Plecak to plecak. Miejski, wiejski, turystyczny, taktyczny, leśny, biegowy, zwykły tornister szkolny… Nieważne. Istotne, że jest i można do niego wrzucić najpotrzebniejsze rzeczy
Zastanów się, co masz
Za żadne skarby nie udałoby mi się to miłe popołudnie, gdybym myślał odwrotnie: czego nie mam, co mi przeszkadza, co mi zawadza. Ale jeżeli masz hamak i możliwość znalezienia kawałka zieleni, nie potrzebujesz całego dnia i szlaku turystycznego na wycieczkę. Wie o tym każdy właściciel ogrodu większego niż trawnik przy ulicy. A z drugiej strony… Czy to musi być wycieczka? Ja odszedłem od domu o sto metrów. Nawet nie rozpalałem ogniska. A przy okazji zrobiłem jeszcze trochę ładnych zdjęć, wypróbowałem nowy nóż i spędziłem większość dnia aktywnie. Mała rzecz, a cieszy.
Wszyscy główni i poboczni bohaterowie tego popołudnia. Toporek ułatwia wbijanie śledzi. Rękawiczki, żeby mi paluszki nie zmarzły przy struganiu tych śledzi i rozwieszaniu hamaka. A termos zawierał ciepłą kawusię. Nie ma to jak trochę poczucia luksusu w terenie
Bonus
Głupi byłem i więcej tego błędu nie powtórzę. Zamiast chować aparat fotograficzny do plecaka, trzeba było trzymać go obok siebie. Włączony. Ponad łąką, na której brzegu rozwiesiłem hamak, polowała pustułka. Na drzewie obok mnie przysiadła sójka. Potem wiewiórka. Po łące przede mną spacerowały bażanty. Już zacieram ręce na zimę, kiedy będę miał okazję zawiesić obok siebie kawałek słoniny i poczekać na sikorki. Trzeba będzie tylko zabrać bieliznę termiczną i otula zimowego, żeby nie przemarznąć, czekając na „gości”.
Toporek (u mnie Pipe Hawk od Cold Steela) umożliwia samodzielne wystruganie śledzi. Czasem taka konieczność irytuje, a czasem – i tak było w tym przypadku – daje wrażenie, że coś się jednak zrobiło samodzielnie, a nie tylko użyło się gotowych rozwiązań
Słowo do początkujących
Kiedyś pisałem o idei jednodniowych wypadów. A może i takie „doskonałe popołudnie” jest jakimś pomysłem? Szczególnie dla tych, którzy nie wiedzą, od czego zacząć, albo mają jakieś obawy. Bo wszyscy je mamy. Mamy swoje przyzwyczajenia, z których czasem ciężko się nam wyrwać. A przecież żeby poczuć się terenowo, wcale nie trzeba jechać na trzydniowy biwak z zamiarem zdobywania wody, prawda? W końcu wytężona praca nad kondycją i hartowaniem się wcale nie jest jedynym celem, dla którego chodzimy w plener.
Dwa etapy rozwieszania Draki: bez odciągu bocznego i z napiętym w dół odciągiem. Dzięki niemu tego hamaka można bardzo wygodnie używać jako fotela, a nie tylko jako leżyska
Przy niewielkiej ilości szpeju zabranego na dane wyjście cięciwa hamaka razem z organizerem wewnętrznym całkiem skutecznie zastępuje gear-line. Dzięki temu nie gubimy pokrowców od tarpa i naciągów, nie zastanawiamy się, gdzie położyliśmy nóż, a plecak nie leży w mokrej ściółce
Tarpa (Heksa od Lesovika) zawiesiłem bardzo nisko i naciągnąłem tylko na jedną stronę, aby osłonić się od wiatru, ale nie ograniczać widoku. Regulowane naciągi bardzo mi w tym pomogły
Dwadzieścia minut. Mniej więcej tyle zajęło mi przygotowanie sobie miejsca na popołudniowy wypoczynek, przy czym o wysiłku w ogóle nie ma co mówić. Czysta frajda i oderwanie od szarej codzienności
#sprzęt #porady #chodźmy do lasu
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.