Kieszonkowa skrzynka narzędziowa
Osobie samodzielnej i zaradnej, próbującej być możliwie odporną na kaprysy losu nie sposób funkcjonować bez podstawowych narzędzi. A że życie jest, jakie jest, wszystko psuje się zazwyczaj poza warsztatem. Dlatego też powstała idea Multitoola – wielofunkcyjnego narzędzia, które można zawsze nosić przy sobie. Właśnie dla takich dni stworzono Leatherman Super Tool 300.
Synonim
Historia narzędzia wielofunkcyjnego, jakie znamy dziś, zaczyna się od zagranicznej wycieczki Amerykanina Timothego Leathermana w 1975. Wraz z wybranką serca, dziś żoną, wybrał się w podróż po europie. Chcąc ułatwić sobie zwiedzanie kolejnych państw kupił na miejscu tani samochód. Pech chciał, że pojazd psuł się niespodziewanie często i co chwilę wymagał drobnych napraw lub regulacji. Co więcej, para podróżników miała pecha zatrzymywać się w hotelach, których pokoje nader często były dotknięte jakiegoś rodzaju usterką hydrauliki. W tamtych dniach Tim Leatherman woził ze sobą niewielki zestaw pełnowymiarowych narzędzi, przy pomocy których pokonywał kolejne przeciwności. Częstotliwość usterek była tak duża, że zapragnął skonstruować zminiaturyzowany komplet, z którym nie trzeba by się rozstawać.
Wspomnienie było tak silne, że krótko po powrocie do rodzinnego Oregonu wprowadził swój zamysł w życie. Testy i konstruowanie pierwszego prototypu zajęło mu kilka lat. Tak w 1980 powstał Mr. Crunch, pierwszy pełnoprawny multitool, przedstawiciel nowego gatunku narzędzi wielofunkcyjnych. Łączył on w sobie składane kombinerki, wąskie szczypce, nóż, trzy płaskie śrubokręty i jeden krzyżakowy, nożyczki, otwieracz do butelek i konserw, pilnik, wiertło, szydło i piłę. Co szczególnie ciekawe, Tim Leatherman wyposażył prototyp w funkcję blokowania rozwarcia tak, by kombinerki mogły funkcjonować w charakterze małego imadła typu trzecia ręka. Ta funkcja nie weszła do wersji produkcyjnej. Od tamtej pory tylko model Leatherman Crunch oferuje coś takiego. Tyle tylko że jest w zasadzie hybrydą kleszczy zaciskowych z klasycznym multitoolem, a to nie do końca to samo. Wróćmy jednak do historii.
Tim uzyskał patent na swój wynalazek a następnie zaoferował go wielu producentom noży i narzędzi chcąc nawiązać współpracę. Pierwsi widzieli w nim kombinerki a drudzy nóż. W efekcie żadna z firm nie była zainteresowana produkcją. Z pomocą przyszedł Steve Berliner, który od samego początku wspierał przyjaciela. Razem założyli w 1983 Leatherman Tool Group i zaoferowali swój pierwszy produkt- model Pocket Survival Tool (PST). Sprzedaż początkowo odbywała się przez, popularne wtedy, katalogi wysyłkowe. Już rok później spłynęło pierwsze duże zamówienie a przedsiębiorstwo Leatherman nabrało wiatru w żagle. Dziś konstrukcje tej marki są dostępne na całym świecie i stały się niemal synonimem słowa multitool.
Dotyk losu
Leatherman Super Tool 300 to przedstawiciel klasy Heavy Duty. Narzędzia te producent przewidział do najcięższych prac
Za zakupem swojego pierwszego multitoola nosiłem się bardzo długo. Przeglądałem oferty każdej liczącej się marki i kilku którym by zaufać, potrzeba odwagi. Uważam się za szczególnie dotkniętego pechem i bałem się Leathermana. W środowisku krąży bowiem wiele historii o pękających ramionach kombinerek i sam znam jeden z takich przypadków. Postanowiłem więc wybrać model Swisstool, produkowany przez Victorinox, który cieszy się opinią bardzo trwałego narzędzia. Niestety kosztuje on, zależnie od wersji, w okolicach 600 PLN a na taki wydatek nie nie mogłem sobie pozwolić. Postanowiłem więc kupić za pół darmo, chińczyka z marketu i czekać na lepsze czasy.
Z pomocą przyszedł mi kolega, prezentując mi model Rebar, który był w jego posiadaniu. Wielokrotnie miałem okazję skorzystać z narzędzia i bardzo go polubiłem. Szczególnie podobały mi się wymienne ostrza nożyc do drutu. Próżno ich szukać w Swisstoolu, a widywałem uszkodzone egzemplarze. Niby można z tym żyć, ale jakoś nie dawało mi to spokoju. Leatherman Rebar był, mały poręczny, prosty i funkcjonalny, wciąż jednak bałem się o jego trwałość. Nie dlatego że jest słaby, ale ponieważ w moich rękach przeżywają tylko dwa rodzaje rzeczy: najsolidniejsze i te od początku spisane na straty. Taki los. Krążyłem więc wokół Rebara walcząc z myślami. Aż któregoś dnia kolega wysłuchał mych trosk i stwierdził, że sprawa jest prosta. Okazało się, że istnieje taki prawie-Rebar, tylko większy i mocniejszy. Tak w moje ręce trafił pierwszy własnościowy, pełnoprawny multitool. Leatherman Super Tool 300 kosztował niecałe 380 PLN i na to już mogłem sobie pozwolić.
Trzysetka jest poręczna, ale na pewno niemała i lekka. Noszenia w kieszeni spodni na dłuższą metę nie warto nawet rozważać
Super Tool 300
Narzędzie otrzymujemy w cienkim, żółto-czarnym kartonowym opakowaniu. Wewnątrz znajduje się multitool i nylonowa kabura do noszenia na pasku. Jest też instrukcja obsługi, która jest dość przydatna, bo niektóre funkcje są mało oczywiste i pochowane w różnych miejscach.
Super Tool 300 to niemal klasyczny przedstawiciel swojego rodzaju. Całą konstrukcję oparto na dość masywnych szczękach kombinerek. Do tylnej części główki zamocowano składane ramiona z blachy nierdzewnej o przekroju U-kształtnym. Zachowują one sztywność dzięki specjalnie dobranym kształtom i profilowaniu. Ramiona obracają się na stalowych osiach, co umożliwia schowanie szczęk w wycięciu uchwytów. Trudno o bardziej klasyczne rozwiązanie.
Ramiona wykonano z grubej stali, ale za sztywność odpowiada specjalnie zaprojektowane profilowanie. Wewnątrz każdego naniesiono numery identyfikacyjne. Po nich producent rozpoznaje datę produkcji i odmierza 25 lat gwarancji
Końcówki
Zestaw narzędzi jest dość bogaty ale nie do końca przemyślany. Duży śrubokręt można by zastąpić bardziej przydatną funkcją
Resztę wolnej przestrzeni zagospodarowano dodatkowymi narzędziami. Otwierają się one tak jak ma to miejsce w zwykłym scyzoryku, z tą różnicą że obracają się w tył- w kierunku przeciwnym do kombinerek. W Leatherman Super Tool 300 znajdziemy podstawowy, ale przyzwoicie dobrany zestaw. W jednym z ramion zamocowano nóż o gładkim ostrzu, średni i duży śrubokręt płaski, wiertło-szydło, kółko do lonży zabezpieczającej i pilnik. W przeciwległym znajdziemy nóż z ostrzem ząbkowanym, otwieracz do butelek i puszek, śrubokręt krzyżakowy (philips), mały śrubokręt płaski i piłę. Na końcach obu ramion umieszczono sprężynowe mechanizmy blokujące wybrane narzędzie w pozycji roboczej. Z zewnątrz, na obu bocznych powierzchniach chwytów, wycięto przymiary liniowe w calach i centymetrach. Tak to wygląda na pierwszy rzut oka, ale diabeł tkwi w szczegółach.
Teoretycznie zestaw narzędzi można by zmodyfikować. Niestety wiąże się to z utratą cennej, bo 25-letniej gwarancji
Szczęki
Z pozoru proste kombinerki już po kilku użyciach pozwalają docenić kunszt inżynierski producenta. Otwierając szczęki do pozycji roboczej, klinują się one lekko w profilu ramion. Dzięki temu mamy kontrolę nie tylko nad ściskaniem, ale też rozwieraniem. Wewnętrzna, główna powierzchnia robocza kombinerek jest wydłużona na kształt szczypiec i dzieli się na kilka sekcji. Same końcówki schodzą się na gładko, bez najmniejszej szczeliny tworząc w pełni funkcjonalną pęsetę. Jest ona dość dokładna, by złapać i usunąć drzazgę wbitą pod skórę. Nie jest to wprawdzie łatwe, bo trudno operować ciężkim narzędziem, ale jak najbardziej możliwe.
Kolejny odcinek to, pokryte drobnymi ząbkami, płaskie szczypce. Przydają się do operowania przewodami, drutami, blachą i innymi cienkimi materiałami. Tą sekcją wykonujemy większość manipulacji wymagającej precyzji i pewnego chwytu. Kolejny odcinek to typowe łuki kombinerek z głębokimi nacięciami. Na tej części spoczywa większość ciężkiej pracy: odkręcanie nakrętek, miażdżenie i rwanie.
Najbliżej osi przykręcono dwiema śrubami ostrza do cięcia drutu i przewodów. Wykonano je z utwardzonej stali i ukształtowano w taki sposób, by odseparować odcinki do cięcia cienkich i grubych drutów. Fakt, że ostrza można zdjąć, jest nie do przecenienia. Pełnowymiarowe szczypce czy kombinerki z czasem się tępią lub wyszczerbiają. To nic nadzwyczajnego. Czasem można je podostrzyć, ale nierzadko konieczna jest wymiana na nowe. Tyle że przeciętne kombinerki nie kosztują 400 PLN. Dlatego też możliwość zdjęcia, ostrzenia i wymiany najbardziej obciążonych elementów uważam za bezcenną.
Szczęki Super Toola 300 nadają się zarówno do precyzyjnych manipulacji jak i wymagającego odkręcania opornych śrub
Sama końcówka szczęk zbiega się na płasko, co pozwala chwytać drobne przedmioty niczym pęsetą. Wymienne ostrza cęgów do drutu pozwolą korzystać z narzędzia przez wiele lat
Szczęki 2
Po przeciwnej stronie osi, tam gdzie podłączone są ramiona uchwytu umieszczono nożyce do cięcia linek stalowych i specjalnie wycięcie do zagniatania konektorów elektrycznych. Dodatkowo, zewnętrzne powierzchnie szczypiec są płaskie co pozwoli użyć multitoola w charakterze improwizowanego młotka. Wprawdzie ciężko się nim operuje, trudno nim trafić i ma znikomą skuteczność, ale to wciąż lepiej niż jego kompletny brak. W sam raz by schować w materiale zszywkę tapicerską lub odstający gwóźdź podtrzymujący plecy szafy.
Po przeciwnej stronie osi producent przewidział specjalne cęgi do cięcia stalowych linek. Poniżej znalazło się miejsce na prosty zaciskacz do konektorów elektrycznych
Przemyślenia
Super Tool naprawdę jest super. Co do tego nie mam wątpliwości. Bardzo go lubię i chętnie po niego sięgam. Są jednak sprawy o których z perspektywy czasu warto wspomnieć.
Rozkładanie najpotrzebniejszych narzędzi ułatwiają, specjalnie przewidziane do tego celu, wycięcia w bocznych ścianach rękojeści
Po pierwsze nie rozumiem obsesji na punkcie płaskich śrubokrętów. W Super Tool są trzy sztuki. Mały nie jest taki mały. Ramion okularów nim nie dokręcimy. Duży jest olbrzymi. Śruby w tym kalibrze znajdziemy głównie w stolarce i konstrukcjach stalowych sprzed lat 1980. Nie dość że ciężko o takie zadania we współczesnym życiu codziennym to jeszcze ograniczamy się głównie do przykręcania. Odkręcanie starych, często zastanych i zardzewiałych, śrub płaskich tego rozmiaru to często poważne wyzwanie dla pełnowymiarowych narzędzi. Takie śruby nie raz musiałem odkręcać specjalnym udarowym narzędziem pobijanym młotkiem. W takich przypadkach Super Tool nie da rady i tylko uszkodzić go można. Praktyka dowodzi, że wystarczyłyby dwa mniejsze płaskie wkrętaki. Ten duży można by zastąpić małymi nożyczkami których czasem brakuje. Mimo wszystko cięcie nożem niektórych materiałów nie jest wygodne.
Narzędzie można złożyć na kształt litery L by uzyskać lepszą dźwignię podczas odkręcania. Śrubokręt krzyżakowy jest jednocześnie podstawą dla dodatkowej nasadki z wymiennymi końcówkami (bit)
Miło zaskakuje śrubokręt krzyżakowy. Jest precyzyjnie wykonany dzięki czemu dobrze dopasowuje się do wycięcia w śrubie. Do tego potrafi obsłużyć większość rozmiarów, które mamy okazję spotkać w codziennym życiu, w tym te dość małe. Jeśli tego będzie mało, w ofercie producenta jest specjalna nasadka z wymiennymi końcówkami. Jeśli się w nią zaopatrzymy, uzyskamy dostęp do operowania małymi śrubkami, śrubami imbusowymi i torx (gwiazdka). Mocuje się ją właśnie na śrubokręcie krzyżakowym.
Na uwagę zasługują noże. Zarówno ten gładki jak i z ząbkami są wstępnie ostrzone, ale drut, jaki producent pozostawił na krawędzi tnącej. trzeba usunąć samemu. Po lekkim polerowaniu ostrza robią się zaskakująco ostre. Bez tego zabiegu noże pracują najwyżej przeciętnie. Należy mieć na względzie, że wykonano je ze stali 420HC. To żaden cymes, ale robotę robi. Trzeba ostrzyć co jakiś czas.
Przed przypadkowym złożeniem końcówki zabezpieczają dwa sprężynujące zatrzaski, po jednym na każde ramię. By je zwolnić potrzeba dość dużo siły
Piła działa bez zarzutu. Jest agresywna i radzi sobie z niewielkimi elementami z drewna i tworzyw sztucznych. Nie mniej udany jest pilnik wyposażony w trzy powierzchnie ścierne. Dwie większe po bokach funkcjonują niczym narzędzia o różnych gradacjach, większej i mniejszej. Obsłużymy nimi niemal wszystko, od drewna i plastiku po stal. Przypiłujemy też paznokcie jeśli nie mamy pod ręką innej opcji.
Wiertło z funkcją szydła przydaje się rzadko. Wykonamy nim awaryjnie otwór w polimerze, drewnie lub skórze. Może też służyć za całkiem poręczny skrobak. Funkcja szydła to cenny archaizm. Gdy przyjdzie nam naprawić jakąś wielkogabarytową płachtę, szytą naprawdę grubą nicią, może się okazać, że nie ma w promieniu kilometra alternatywy dla Leathermana. Mało kto trzyma teraz w domu prawdziwe szydła, a szewców nie ma na każdym rogu.
Chcąc skorzystać z ostrza, warto ponownie zamknąć multitoola. To dodatkowo zabezpieczy palce gdyby blokada miała tym razem zawieść
O otwieraczu ciężko powiedzieć coś mądrego. Otwieranie butelek z kapslem to niemal sport i można tego dokonać na kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset, sposobów. Do tego niemal każdy gadżet EDC jest wyposażony w takową funkcję. Konserw w starym stylu, które wymagają otwieracza, też się już prawie nie spotyka. Całość ratuje trochę umieszczone u nasady wycięcie do obierania kabli z izolacji. Niestety jest dość tępe i otulinę warto wstępnie naciąć nożem z ząbkami.
Nie obejdzie się też bez kilku słów o blokadach. Dzięki nim żadna z końcówek nie złoży się nam przypadkiem na palce. Trzeba się jednak przyzwyczaić do tego, że zwalnianie idzie im dość opornie i wymaga trochę siły. Trzeba mieć się na baczności szczególnie podczas składania noży.
Mnie od samego początku podobała się prosta czarna kabura z wielkim zapięciem typu nap. Nie mniej mnie cieszy, że okazała się dość wygodna, by nie szukać zamiennika
Super narzędzie
Noszę mojego Super Toola niemal zawsze gdy wychodzę z domu. Przydaje się rzadko, ale gdy jest potrzebny, nie ma poważnej alternatywy. Mój egzemplarz uzupełniłem o gumkę pozwalającą spinać ramiona i stosować narzędzie w charakterze trzeciej ręki. Podczas lutowania przewodów to nieoceniona pomoc. Narzędzie zwykłem nosić w kaburze na pasku, rzadziej w plecaku lub torbie. Noszenie na co dzień w kieszeni raczej nie wchodzi w grę. Super Tool jest dość duży (115x38x20 mm złożony) i swoje waży (287 g). Wciąż jest to moje ulubione i wiernie służące narzędzie. Z nim u boku czuję się przygotowany.
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.