Swarovski Habicht 8x30W – specyfikacja techniczna
Model Habicht 8×30 W marki Swarovski Optik to kompaktowa lornetka w układzie porropryzmatycznym w klasycznej formie. Testowany przeze mnie egzemplarz dysponował 8-krotnym powiększeniem i 30-milimetrowym obiektywem, a na literę „W” zasłużył szerokim polem widzenia 7.8 °, co daje 136 m/1000 m. A oto wszystkie parametry:
Powiększenie: 8x
Średnica obiektywu: 30 mm
Pole widzenia: 7,8 ° (6,6 ° w okularach)/ 136 m na 1000 m
Pozorne pole widzenia: 60 °
Minimalna ogniskowa: 3 m
Regulacja dioptrii: +\- 5
Rozstaw okularów: 56-72 mm
Transmisja światła: 96%
Sprawność zmierzchowa: 16
Źrenica wyjściowa (średnica, odległość): 3,8 mm, 12 mm
Wymiary (DxSxW): 114x160x53 mm
Waga: 540 g
Temperatura użytkowania: od -25 do 55 °C
Temperatura przechowywania: -30 do 70 °C
Wodoszczelność: tak, do 4 m (wypełnienie azotem)
Zawartość zestawu
Lornetka Swarovski Optik Habicht 8×30 W dostarczana jest w eleganckim i solidnym pudle. W jego wnętrzu na pierwszy rzut oka widzimy czarne etui ze srebrnym jastrzębiem – logo optycznej gałęzi firmy Swarovski. Wewnątrz spoczywa bezpiecznie lornetka. Oczywiście mówimy o bezpieczeństwie od lekkich stuknięć lub otarć, bo walnięcia z kilku metrów nie przetrwa. Niemniej pokrowiec jest bardzo dokładnie odszyty i estetyczny – mógłby robić za torebkę dla żony, ale niestety nie ma paska. Grzebiąc dalej, znajdziemy plastikową pokrywkę na okulary lornetki oraz dość pokaźną, wielojęzyczną instrukcję wraz z kartą gwarancyjną. W białej kartonowej sekcji spoczywa jeszcze pasek na szyję. I to tyle.
Pierwszy rzut oka na Habichta
Gdy po otwarciu etui ujrzałem bohaterkę tej recenzji, od razu pomyślałem, że znany z kultowego serialu „Czterej pancerni i pies” Janek Kos patrzy przez coś bardzo podobnego na słynnym memie z taktycznym Jankiem do obserwacji postu. Aż sprawdziłem i wyszło, że faktycznie podobieństwo jest uderzające. Nic w tym dziwnego, lornetki o takim kształcie są produkowane od dziesiątek lat, a w przypadku firmy Swarovski Optik model Habicht 7×42 był ich pierwszym masowym produktem już w roku 1949. Rzecz jasna od tego czasu przeszedł kilka modernizacji wraz z rozwojem techniki i technologii, ale bryła pozostała niemal niezmieniona. Podobnie wygląda to w przypadku kompaktowego modelu 8×30 W.
Tu jednak upuszczę trochę powietrza z balonika entuzjazmu i przyznam się, że mi akurat ta retro stylistyka niezbyt odpowiada. Mimo wszystko mamy XXI wiek, współczesne materiały, trendy w designie itd. Niemniej rozumiem, że stara szkoła ma rzesze zwolenników i im Habicht się zapewne spodoba. Pod względem jakości wykonania nie ma się do czego przyczepić – to w końcu Swarovski, było nie było marka premium. Nic nie klekocze, powłoki korpusu są równomiernie naniesione, regulacja ostrości pracuje płynnie z przyjemnym oporem, podobnie jak zawias. Nieco ciężej działa pierścień regulacji dioptrii, ale to akurat dobrze, bo przynajmniej trudno go przypadkiem przestawić.
Dołączony do zestawu pasek jest dość szeroki i wygodny, dzięki czemu ponad pół kilo retro szkła i blachy nie doskwiera zbytnio podczas wędrówek z lornetką na szyi.
Obserwacji nadszedł czas
Lornetka służy do patrzenia, więc wyruszyłem patrzeć. Na swój plener testowy wybrałem krakowski Zakrzówek, z racji dużej różnorodności otoczenia oraz możliwości oglądania panoramy Krakowa. No i nie oszukujmy się, ładnie tam jest, a przecież wszyscy chcemy oglądać ładne zdjęcia, prawda?
Nie jestem może jakimś wybitnym entuzjastą optyki, ale przez kilka różnej klasy szkieł w życiu patrzyłem, a poza tym lubię, gdy obraz jest… po prostu ładny i umiem to (d)ocenić. Nie miałem natomiast wcześniej okazji zerkać przez żadną lornetkę Swarovskiego (pomijając jakieś targi, ale te zwykle są w halach, a to nie to samo). Byłem szczerze zaciekawiony, czy po spojrzeniu przez te niemal legendarne szkła stwierdzę, że od dzisiaj tylko „Skwarek” i nic poza tym. Drugim punktem, który chciałem zweryfikować, było porównanie jasności obrazu z moją lornetką 8×42 w układzie dachowym, kosztującą 10 razy mniej.
Do roboty
Po szybkim sprawdzeniu, czy nadal mam dobry wzrok (czyt. pozostawieniu dioptera na 0), rozpocząłem testy. Wybierałem obiekty bliższe i dalsze, aby sprawdzić działanie regulacji ostrości. Zaskoczenia nie było, wszystko jak najbardziej poprawnie, pokrętło pozwala bardzo dokładnie ustawić lornetkę do odległości obserwacji. Na prostych liniach ogrodzeń i barierek sprawdzałem, czy optyka nie „wygina” obrazu na krawędziach. Czy może raczej – jak bardzo wygina i od którego momentu, bo ten efekt jest dość trudny do uniknięcia. I tu również było bardzo w porządku, dystorsja minimalna i zlokalizowana przy samej krawędzi pola widzenia. Podobnie aberracja sferyczna – rozmycie na obrzeżach okazało się prawie niezauważalne.
Kilka spojrzeń na gałęzie na tle nieba ujawniło, że Swarovski Habicht ma bardzo niewielką aberrację chromatyczną (efekt kolorowych krawędzi na kontrastowych obiektach). Jak natomiast wypadła jasność? Tu chyba miałem największy szok jakościowy. Lornetka zdawała się niemal oczyszczać powietrze i klarować obraz. Moje prywatne patrzadełko, mimo większego obiektywu, pokazuje obraz bardziej zgaszony, mniej nasycony kolorami i przymglony, że o aberracjach i dystorsji nie wspomnę. W droższych od mojej lornetkach bywało po prostu przejrzyście, ale w Swarovskim było wręcz nieskazitelnie, czy też może – tak, napiszę to – kryształowo.
Po zachodzie słońca
Różnica nieco zmniejszyła się o zmierzchu i wieczorem, gdy kolorów jak na lekarstwo: tam obie lornetki prezentowały podobnej jasności obraz. Nadal jest to plus dla Swarka, bo przecież mniejszy obiektyw zbiera mniej światła, ale tu do gry wchodzą zastosowane szkła i powłoki. Można mieć bardziej kompaktowy sprzęt o podobnych parametrach, ale to niestety kosztuje.
Obserwacje astronomiczne też bez oporu uznaję za godne polecenia, księżyc faktycznie wygląda jak kula, a wokół widocznych gołym okiem gwiazd ujawniają się dziesiątki drobnych gwiazdek. Polecam każdemu rzucić okiem w czyste, gwieździste niebo przez lornetkę – potrafi namieszać w pojmowaniu skali i perspektywie. Oczywiście kategorycznie odradzam natomiast spoglądanie na słońce, można sobie zrobić poważne kuku w oczy.
Cóż można więcej powiedzieć… Habichta obsługuje się wygodnie, muszle oczne wykonano z przyjemnego w dotyku materiału i pozwalają dość ławo znaleźć swój punkt „przyłożenia” oka. Trochę brakuje paska przy etui, czasem wolałbym po prostu wyjąć lornetkę z pokrowca niż wędrować po krzakach i skałach z dyndającą na szyi. Ogólnie rzecz biorąc sprzęt działa i robi to wyjątkowo dobrze. Wawel widziany z tak odległej perspektywy robi niemal takie wrażenie, jak widziany z bliska.
Widoczne na zdjęciu Wawelu wady optyczne wynikają z optyki aparatu w telefonie. Patrząc oczami, kolory są znacznie żywsze, a zaburzenia minimalne i zlokalizowane przy samych krawędziach pola widzenia.
Czy warto kupić lornetkę Swarovski Optik Habicht 8x30 W?
Z jednej strony zweryfikowałem swoje dotychczasowe opinie na temat wcześniejszych lornetek – szału nie ma, a nawet bywa dość daleko. Klarowność obrazu Habichta jest absolutnie niepodważalna. Ostre krawędzie, wiernie odwzorowane kolory, wysoka jasność, precyzja, szczegóły, minimum aberracji i innych wad optycznych… Gdy dotychczas czytałem takie teksty, mówiłem sobie w myślach, że to marketingowe pitu pitu i frazesy, a recenzent się pewnie sprzedał.
Teraz, wiedząc już, jak wygląda ten przysłowiowy krystaliczny obraz, wzdycham z bezsilności oglądając coś przez swój wyrób lornetkopodobny. To było jak wyrwanie z Matrixa, w którym wszyscy noszą usmarowane brudnymi od smalcu paluchami okulary. Jakości obrazu w lornetce Swarovski Habicht 8×30 W nie da opisać ani przedstawić na zdjęciu, to trzeba zobaczyć na własne oczy.
Czy zatem uważam, że warto wydać taką kwotę? To zależy. Jeśli faktycznie nieskazitelna jakość obrazu w lornetce jest Ci potrzebna w Twojej pracy lub hobby, a przy tym lubisz ten retro design, to nie pożałujesz tego wydatku. Ewentualnie jeśli Cię po prostu stać na dobre rzeczy (i lubisz retro design). Pozostali mogą dalej chodzić w usmarowanych okularach z przeświadczeniem, że to tylko mgła i tak ma być. Ja mam za to przekichane, bo widziałem „prawdę”, ale nie jestem na tyle zdeterminowany (i bogaty), by stać się jej apostołem. Czyli bardzo dziękuję za otwarcie oczu, ale jednak zostanę w smalcowej drużynie. Przynajmniej na razie. Szlag by to…
Dziękujemy firmie Swarovski Optik za udostępnienie lornetki do testów.
Współpraca reklamowa. Testy produktów prowadzimy niezależnie, opinie są wyłączną oceną autorki lub autora. Reklamodawca nie ma możliwości ingerencji w treść recenzji.
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.