Od końca zeszłego tygodnia cała Polska znalazła się w żelaznych kleszczach mrozu. Najzimniej – w Tatrach, ale takiego spadku temperatury trudno się było spodziewać.
W naszym kraju niepodzielnie panuje siarczysty mróz. Niczym szczególnym nie jest minus 12 stopni w nocy, a niewiele cieplej bywa tak zwanym „burym świtem”. Najmocniej temperatura spada jednak na Podhalu. Tutaj -14 stopni rano nie jest niczym szczególnym.
Przy okazji tej fali mrozów udało się też zanotować w górach, najniższą, zarejestrowaną temperaturę w historii Polski. W Litworowym Kotle słupek rtęci spadł do niesamowitej wartości -41,13 stopnia Celsjusza. To ponad pół stopnia mniej niż poprzedni rekord, czyli -40,6 zanotowane w 1929 roku w Żywcu.
Litworowy Kocioł (w masywie Czerwonych Wierchów) uważa się za najzimniejsze miejsce w Polsce (i prawdopodobnie w Europie. Od kilku lat są tam prowadzone badania mrozowisk (czyli miejsc, gdzie nie tylko gromadzi się ciężkie lodowate powietrze, ale też trudno mu z niego uciec).
Warto tu dodać, że badania w Litworowym Kotle prowadzone są przez naukowców z Zakładu Meteorologii i Klimatologii Uniwersytetu w Poznaniu od ponad trzech lat zgodnie ze standardami Światowej Organizacji Meteorologicznej. Temperatury mierzy się w tak zwanej osłonie radiacyjnej na wysokości 2 metrów. Póki co IMGW nie potwierdza odczytu, zasłaniając się brakiem dostępu do stacji.
Fala mrozów powoli się kończy, przed weekendem powinno się zrobić relatywnie ciepło, a w kolejnym tygodniu temperatura powinna, o ile nic gwałtownie się nie zmieni przekroczyć 10 stopni Celsjusza.
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.