Austria, niegdyś kraj rozciągający się od Wisły po Adriatyk, obecnie zajmuje znacznie mniejszą powierzchnię. Być może to właśnie sprawia, że główną zasadą firm znad Dunaju jest „nie ilość, lecz jakość”. Zwłaszcza osoby, które lubią spędzać czas na świeżym powietrzu (lub pod zadaszeniem strzelnicy), mogą czuć się przez Austriaków dopieszczone: odzież i ekwipunek od Carinthii, broń od Steyra i Glocka, sznaps przy kominku…
Przyjacielem każdego turysty, miłośnika przyrody czy myśliwego jest sprzęt optyczny. Również w tej dziedzinie Austria ma klejnot koronny, godny śp. Jego Cesarskiej Mości.
Swarovskiego.
O lornetkach CL Curio 7 × 21 pisałem już we wrześniu (Słodkie Maleństwo. Swarovski CL Curio 7×21), a niedługo później kurier przyniósł paczkę. Co ciekawe, była dość pokaźna i ciężkawa. Po ostrożnym rozcięciu folii ukazało się biało-zielone pudełko.
Błąd.
Pudełko jest białe, z wytłoczonym jastrzębiem. Zielona jest obwoluta, w którą wsunięte jest właściwe pudełko… Producent dołożył starań, by pozornie banalna czynność rozpakowania stała się ciekawym doświadczeniem i zaostrzyła apetyt na zawartość.
Maleństwo dotarło w takim eleganckim opakowaniu
Na wewnętrznej stronie wieczka umieszczono alpejski pejzaż z szybującym jastrzębiem, a skrzynkę podzielono na dwie części. W jednej spoczywał czarny futerał, niewielki jak na rozmiar pudełka, drugą stanowiła kartonowa wkładka ze zdjęciem lornetki. Po podniesieniu wkładki ujrzałem zieloną książeczkę (w kolorze identycznym, jak obwoluta), zaś po wyjęciu wkładki ujrzałem pasek do futerału wraz z kartonową opaską.
Tak wygląda profesjonalne podejście do klienta…
Zawartość pudełka. Jastrząb występuje na każdym z elementów
Instrukcja jest napisana w jedenastu językach, polskiego brak. Za skrzydełko okładki włożono wkładkę z danymi technicznymi, a sama instrukcja jest napisana prostym, zwięzłym językiem oraz czytelnie zilustrowana. Jej rozmiar pozwala na włożenie do niemal dowolnej kieszeni ubrania – ale nie do futerału na lornetkę. Gdyby ktoś strasznie potrzebował, to wymagane strony można wydrukować z zasobów internetowych producenta.
Futerał i jego zawartość
Sam futerał jest czarny, z szybującym jastrzębiem, choć tu akurat bardziej właściwa byłaby latająca bezszelestnie sowa. W zasadzie nie wiem, dlaczego byłem zaskoczony – otwieraniu klapki nie towarzyszył żaden dźwięk… to zasługa magnetycznego zatrzasku, użytego zamiast wszechobecnych rzepów. No tak – ostatnie, czego potrzebujemy podczas podziwiania dzikich zwierząt, to odgłos rozdzieranego płótna wydawany przez velcro. W razie przypadkowego upuszczenia, futerał powinien dobrze zabezpieczyć cenną zawartość – ale tego osobiście nie sprawdzałem…
Maleństwo i jego torba. Nawet pozornie mało istotny element jest dopracowany i doskonale wykonany
No i wreszcie ONA. Złożona, wygląda wręcz niepozornie, jakby to całe bogactwo opakowania było przeznaczone dla kogoś znaczniejszego. Znowu – przecież „7 × 21” powinno mnie przygotować na kontakt z czymś małym, ale żeby aż tak?
W położeniu „spoczynkowym”, z nakrytymi okularami, mierzy 94 mm długości, 61 mm szerokości i około 37 mm wysokości. Obrazowo mówiąc, to mniej-więcej tyle, co położone na sobie dwie „dwudziestki” do AR-a. Maksymalnie rozłożona osiąga szerokość 104 mm, ulega lekkiemu (o 3 mm) spłaszczeniu, a wysunięcie muszli wydłuża ją do 102 mm. Mogą jej używać osoby o rozstawie źrenic od 50 mm (4-letnie dziecko) do 74 mm (w 20-letniej pracy w zakładzie optycznym spotkałem osobę z takim rozstawem zaledwie raz).
Przy tak niewielkich rozmiarach Curio jest zaskakująco… krzepka. Te ćwierć kilo to niewiele, ale lornetka wygląda tak delikatnie, że spodziewałem się innego wrażenia. To zasługa prawdziwego szkła oraz aluminium. Swoje parę gramów dorzuca gumowa otulina na tubusach; plastikowe muszle z gumowymi kryzami są tu pomijalnie lekkie. W rezultacie lornetka pewnie leży w dłoniach, masa tłumi naturalne drżenie rąk – ale ciężar nie będzie przeszkadzał nawet w trakcie długich wędrówek.
Curio wykonano w standardowej dla małych lornetek formie z pryzmatami dachowymi, dzięki czemu oś optyczna obiektywu i okularu pokrywają się ze sobą. Również standardowo dla firm tej klasy co Swarovski wypełniono ją azotem – nie ma ryzyka, że wnętrze lornetki zaparuje i uniemożliwi obserwacje.
Wędrówką bowiem życie jest człowieka...
…i CL Curio powstała z myślą o wędrowcach. Oni bowiem nie potrzebują „wielkokalibrowych” lornet „× 56”, o masie powyżej kilograma. Przystanąć na szlaku, popatrzeć na coś interesującego, schować lornetkę i ruszyć dalej – w tym Curio będzie niezastąpiona. Nosi się ją wygodnie w futerale, ale można również – całkowicie rozłożoną – schować pod kurtkę. Nawet zziębnięte dłonie utrzymają gumową obudowę, gdy będziemy podziwiać góry zimą.
Rozmiary Curio są nie do przecenienia, gdy trzeba nosić większy bagaż
Curio to również niezastąpiona „przynęta”, by zainteresować dzieci turystyką, obserwacją przyrody, samolotów – rozmiar nie sprawi kłopotów nawet kilkulatkom, masa nie będzie problemem, trzeba tylko przygotować się na pytania: „Tatusiu, a co to za ptak? A co to za zwierzę? A gdzie pójdziemy za tydzień?” Kto wie, Emilko, kto wie…
Curio to znakomity sposób, by dziecko złapało turystyczno-przyrodniczego bakcyla
Curio to lornetka bez wodotrysków – i bardzo dobrze. Jest prosta w obsłudze, nawet dziecko sobie poradzi. Tylne pokrętło, oznaczone „CL 7 × 21”, służy do regulacji ostrości. Pracuje precyzyjnie i – co ważne – nie gubi ustawień. Zdarza się, że użytkownik lornetki jest różnowzroczny, że każde oko ma inną wadę wzroku. Zwykle prawy okular ma możliwość regulacji tej różnicy, ale Curio i pod tym względem jest niezwykła. Przednie pokrętło zmienia ogniskową prawego układu optycznego, a regulacji można dokonać bezproblemowo kciukiem ręki trzymającej lornetkę, jednakowo wygodnie w przypadku użytkowników prawo- i leworęcznych.
Widoczne oba pokrętła: regulacji ostrości “zespolonej” i “różnicowe” dla prawego tubusa. Napis “Made in Austria” to miły widok w tych czasach. Pan Marc Newson zdecydowanie zasługuje na wyróżnienie
It's a kind of magic...
Co takiego ma w sobie ta lornetka, że korzystanie z niej uzależnia jak dobra kawa?
Perfekcyjne opanowanie trudnej sztuki obróbki szkła oraz opakowanie soczewek i pryzmatów w zwartą, atrakcyjną i wytrzymałą obudowę. To jasne. Równie jasne, jak obraz widziany przez Curio. Przyznam, że gdy spojrzałem przez nią po raz pierwszy, wymsknęło mi się z wrażenia jakże polskie słowo… Obraz jest jednocześnie „soczysty i kruchy” – ostrość i wyrazistość szczegółów jest niewiarygodna, również w obwodowych częściach pola widzenia. Mogłem sobie tylko wyobrazić, co widać przez większe lornetki Swarovskiego. Jasność obrazu wynika ze sporej w tej klasie źrenicy wyjściowej, o średnicy 3 mm. Przy okazji, nie dajcie się Państwo nabrać na lornetki “12×20″ czy ’20×25” – widywałem takie cuda w galeriach, są takie… przeciwsłoneczne 😉 Chociaż nie jest to lornetka do obserwacji nocnej, to skierowana na Księżyc lub gwiazdy również daje sporo frajdy – to zasługa rewelacyjnej transmisji światła na poziomie 90%.
To jasne kółeczko ma w rzeczywistości średnice 3 mm i tworzy niezapomniane widowisko…
Standardowo obserwację prowadzi się przez wysunięte muszle. Zapewniają one odpowiednie położenie tzw. źrenicy wyjściowej, czyli wykorzystanie pełni pola widzenia. Przy wsuniętych muszlach możemy używać lornetki w okularach korekcyjnych lub przeciwsłonecznych. Co ciekawe, obserwacja w okularach (przy wsuniętych muszlach) pozwala cieszyć się takim samym polem widzenia, jak przy użytkowaniu bez okularów – 7,7 stopnia.
Górna muszla w położeniu do obserwacji bez okularów, dolna wsunięta do transportu i obserwacji w okularach
Jednym z dni testowych był wyjazd z córkami na sanki. Curio wylądowało „na płasko” pod kurtką; wyciągałem ją w razie potrzeby. Dzień był piękny, słoneczny – jak rzadko kiedy tej zimy. Samoloty były widoczne z daleka, był więc czas na dobycie lornetki i namierzenie maszyn. Zauważyłem, że pomimo swojej masy lornetka nie składa się na zawiasach, gdy trzymam ją jedną ręką. Również ostrzenie było możliwe podczas takiego chwytu, kiedy druga ręka była zajęta trzymaniem sanek. Połączenie krystalicznego powietrza i jakości Swarovskiego powodowało, że trudno było mi wracać „na ziemię”. Niestety, nie miałem technicznych możliwości, by zrobić zdjęcie Jumbo-Jeta przez Curio, ale proszę mi uwierzyć, był to widok godny zapamiętania.
Curio spisuje się wspaniale niezależnie od pory roku. (Wiecie, jak daleko musiałem jechać, żeby znaleźć śnieg do tego zdjęcia?)
Przez cały czas lornetka nie zawadzała. „Kangurowana” pod kurtką nie kolidowała z zadaniami „taty na stoku”, a pojawiała się na zawołanie. Była jak porcja C4 – tyle mocy w czymś tak niewielkim… Przyznam szczerze, wraz z całą moją rodziną polubiłem to słodkie maleństwo. Dla starszej córki jest to idealna lornetka ze względu na małe rozmiary i masę, a żona, z powodu wady wzroku ma trudności z obserwacją przez lornetki i niechętnie z nich korzysta. Do Curio dała się jednak przekonać i stwierdziła, że nie odczuwa żadnych dolegliwości przy oglądaniu.
Po rozłożeniu Curio staje się niezwykle płaska i łatwa do ukrycia pod ubraniem
….co widać (albo i nie) na załączonym obrazku
Podobne wrażenia mógłbym napisać po każdej z wycieczek: rewelacyjna ergonomia i poręczność, kapitalne właściwości optyczne, mała masa i rozmiary, które nie przytłaczają. Czy to spacer na górę Wdżar i Gubałówkę, czy wyjazd nad morze, czy wycieczki blisko domu – każde z nas rwało się do oglądania świata przez tę niezwykłą lornetkę.
Jedyna uwaga, czy może „wniosek racjonalizatorski”, to brak możliwości zasłonięcia okularów w położeniu innym, niż po całkowitym złożeniu lornetki. Obiektywy nie są wyposażone w żadną osłonę. Oczywiście, można (i należy) korzystać z futerału, ale takie osłony nieraz by się przydały.
Czas powrotów
Każda wycieczka czy podróż ma swój koniec – choćby po to, by można było rozpocząć następną… Czas spędzony z lornetką Curio dał mi wiele satysfakcji, zdecydowanie poszerzył moje doświadczenie i zapewnił kapitalne wspomnienia. Nie ukrywam, że po raz pierwszy miałem kontakt z produktem z najwyższej półki. Cena jest adekwatna do jakości, a marka producenta jest gwarancją olbrzymiej satysfakcji. To maleństwo może śmiało stać się Państwa ulubioną zabawką, zachęcającą do rzucenia wszystkiego i wybrania się w Bieszczady… czy gdziekolwiek indziej. Przyroda oglądana przez Curio zyskuje na urodzie 😉
Żegnaj, Maleństwo, kiedyś jeszcze się zobaczymy!
Kolega Paweł wypatruje kolejnej okazji do spotkania ze Swarovskim 😉
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.