Z ziemi wietnamskiej do Polski
Wojna wietnamska była znana mojemu pokoleniu dzięki filmom: każdy znał Rambo, Pluton, Full Metal Jacket (z typowym polotem przetłumaczony na Pełny magazynek) czy Czas Apokalipsy, ale zaangażowani znali też Bat-21 oraz serial Rok w piekle (Tour of duty). Niekiedy obok aktorów w oliwkowych rip-stopach pojawiali się też tacy, którzy byli odziani w mundury przypominające pręgi tygrysa, zaś w filmie Zielone Berety z Johnem Waynem tak ubrani aktorzy stanowili większość obsady. Mundur w paski pobudzał wyobraźnię i kojarzył się z prawdziwymi twardzielami. Zresztą tak było też w rzeczywistości: w czasie wojny wietnamskiej osobnik w “tygrysach” z XM-177 i z myśliwskim nożem na pasie robił takie samo wrażenie, jak 40 lat później jego odpowiednik z wytłumioną “em-czwórką” i szkieletem żaby na kamizelce balistycznej.
Kamuflażowi Tiger Stripes nie da się odmówić walorów maskujących
Kamuflaż Tiger Stripes zdobył serca żołnierzy i cywili na całym świecie. Przyjęty w rozmaitych wariacjach przez armie i siły bezpieczeństwa wielu krajów, stał się punktem wyjścia do opracowania własnego kamuflażu USMC (jak wiadomo ostatecznie Marines przyjęli MARPAT) oraz kamuflażu USAF (maskuje słabo, ale rekompensuje to w kategorii “lans”). Ostatnio zaś wyraźną inspirację pręgami widać w deseniu A-TACS iX. “Tygrys” jest również popularny w produktach komercyjnych. Teraz podbija Polskę.
Na pierwszy rzut oka UTP nie różnią się krojem od sieciówkowych “bojówek”, ale diabeł tkwi w szczegółach
Kieszenie są przemyślane i wygodne. Tool można nosić zarówno z przodu…
…jak i z tyłu, w kieszonce na baton…
…którą można również wykorzystać zgodnie z przeznaczeniem. W dużych kieszeniach można nosić zarówno magazynki, jak i magazyny
Baza ogniowa Helikon
Bez wątpienia dowództwo wrocławskiej firmy Helikon oglądało te same filmy, czytało te same książki lub czasopisma i podziela te same fascynacje, co spora część pokolenia J-23. Postanowili zatem uzupełnić – i tak już niezwykle bogate – portfolio firmy o elementy w kamuflażu Tiger Stripes. Na pierwszy rzut poszły spodnie, od razu w trzech wersjach: pełnotaktycznej SFU Next Mk2, metrotaktycznej UTP i kompaktowej UTS (Urban Tactical Shorts). Uzupełnieniem jest bluza z kapturem Rogue Hoodie.
W mojej przesyłce znalazły się spodnie UTP, który to skrót firma rozwija jako Urban Tactical Pants. Ki czort…?
Gdy Huey'em jest autobus...
To w końcu urban czy tactical? Bo ja rozumiem, takie czasy, że taktyczne może być (i bywa) wszystko. Jakie zen kryje się za urban tactical? Czyżby “czarna taktyka”? Odpowiedzi postaram się udzielić w dalszej części – ale, jak to bywa z zen, może być nie wprost.
Na stronie producenta możemy odnaleźć informację, że “zastosowany krój i ułożenie kieszeni sprawia, że spodnie zachowują cywilny wygląd nie zdradzając tożsamości użytkownika”. Czyli z pewnej odległości nasze spodnie będą wyglądały jak zwyczajne ciuchy, ale gdy trzeba – możemy z nich dobyć nasze ukochane gadżety, budząc zachwyt / ulgę / przerażenie / wszystkie powyższe (niepotrzebne skreślić) otoczenia, zwłaszcza gdy UTP-ki będą w wersji dżinsowej lub w kolorze powszechnie uznanym za “miejski”.
Z dżungli do dżungli może być dosłownie parę kroków
Po paru tygodniach noszenia w pełni się z tym zgadzam. Urban tactical to coś więcej niż tylko slogan reklamowy, to autentyczna obietnica, z której producent wywiązuje się wzorowo.
Już wyciągając spodnie z paczki zwróciłem uwagę na ich lekkość: na stronie producent podaje masę 598 gramów, zaś zastosowany materiał wydaje się tylko nieco grubszym, niż w wiatrówkach Trooper (gramatura 220 g/m^2). Oczywiście, jak przystało na dziedzica wietnamskich “dżunglówek”, są wykonane z tkaniny o splocie rip-stop: cienki splot jest wzmocniony co kilka milimetrów grubszą nicią, co zwiększa odporność na rozdarcie przy rewelacyjnej przewiewności i lekkości.
W oczy rzucają się szlufki – szerokie i masywne, na pewno utrzymają pasek na swoim miejscu. Ale moim zdaniem są nieco za długie, między szlufkami “widać” niewielki odcinek paska. To istotne o tyle, że zwykle noszę portfel Maxpedition przełożony przez pasek. Zawsze w tym samym miejscu, zabezpieczony przed wypadnięciem lub wyciągnięciem… Trzeba będzie sobie znaleźć inne rozwiązanie.
W prawej dedykowanej kieszonce znajduje się baton…
Na tylnej części spodni znajduje się tak zwany “karczek”. Nie ma nic wspólnego z mieszkańcami siłowni – to po prostu guma pracująca wtedy, gdy pochylamy się bądź kucamy. Pozwala uniknąć tak zwanego “efektu hydraulika”, czyli ujawnienia marki noszonej bielizny.
Z przodu mamy klasyczny zamek i niezbyt klasyczny rzep zamiast guzika. Na pierwszy rzut oka – kiepski pomysł. Haczyki pewnie zmasakrują koszulkę termoaktywną, a poza tym rzep ma swoją określoną żywotność… Jak się jednak później okazało, rzep ma też pewne zalety!
Eksterier tygrysa
Spodnie wyglądają jak żadne inne z dotychczas używanych przeze mnie spodni Helikona. Pierwsza różnica: kieszenie udowe, w zasadzie niewidzialne. Ot, troczek (z tego samego materiału co spodnie) i zamek. To nie są miechowe kieszenie od M65 czy SFU, zapomnijcie o noszeniu w nich butelek PET 1,5 litra. Zresztą kto w mieście tak nosi butelkę? Od tego jest przecież taktyczny plecak miejski. Kieszenie, mimo że pozornie niewielkie, są genialnie użyteczne. Zamknięcie na zamek jest w warunkach miejskich znacznie wygodniejsze niż klapka z rzepami, wnętrze pomieści coraz większe smartfony bądź czytnik e-booków. Obok są dwie kieszenie na telefon lub inne przedmioty. W lewej wylądował dowód osobisty, prawo jazdy i legitymacja prasowa, a w prawej, zgodnie z przeznaczeniem, telefon. Okazało się przy tym, że portfel na pasku nie jest tak niezbędny, jak myślałem. Producent zaznacza, że pomieszczą magazynki od AK i AR – owszem, ale są lepsze miejsca, zwłaszcza na te pierwsze. Głębokość nie jest wystarczająca, żeby magazynki siedziały odpowiednio głęboko; zapewne chodziło o opisowe określenie wymiarów. Kieszenie te mają klapki zapinane na rzep.
Kieszeń na ochraniacze kolan jest ukryta wewnątrz spodni
Następne kieszenie to klasyczne, otwarte przednie. Mają wzmocnione krawędzie, co przedłuża ich żywotność w kontakcie z klipsami noży (taktycznych), latarek (taktycznych) i długopisów (…). Ponad kieszenią spod pierwszej szlufki na pasek wystaje niewielka pętla z materiału. W spodniach SFU był tam plastikowy D-ring i uważam to za genialne rozwiązanie, gdyż klucze do auta mam przypięte do karabinka Nite Ize KeyRack. W ten sposób klucze nie spadają na dno kieszeni i zawsze wiem, gdzie są (i że je mam). W spodniach UTP z jakiegoś powodu zrezygnowano z plastikowego D-ringa; oczywiście, można samemu założyć kółko do kluczy czy S-Binera, ale wydaje mi się, że D-ring byłby lepszym rozwiązaniem.
Po wewnętrznej stronie spodni znajdziemy dwie kolejne kieszonki, w których możemy schować na przykład zapas gotówki, malutki zestaw SHTF lub inne niewielkie przedmioty, które nie powinny uwierać podczas noszenia spodni.
Z tyłu są cztery kieszenie – dwie godne kangurzycy, mogące pełnić rolę worków zrzutowych, (można tam również umieścić plan miasta) oraz dwie niewielkie kieszonki na pałkę teleskopową. Ponieważ pałki dostępne są w wielu rozmiarach, to kieszonki są głębokie, ale przeszyte mniej więcej w połowie, tak że użytkownik może samodzielnie usunąć szew, gdy korzysta z długiego batona.
Zamiast guzika jest patka z rzepem – taktyczni smakosze ją pokochają. W pętelkach pod szlufkami przydałyby się D-ringi
To chyba jeden z sekretów zaje…ci spodni UTP: wstawka w kształcie rombu
Na wysokości kolan znajdują się kieszenie na piankowe ochraniacze. I znów, w odróżnieniu od spodni do taktyki zielonej, są one bardzo dyskretne, a dostęp do nich jest od wewnętrznej strony nogawki. Najlepiej wywinąć spodnie na lewą stronę, by bez problemu włożyć kawałek neoprenu.
W dolnych mankietach jest miejsce na tasiemkę lub gumkę, ale to zostawmy hipsterom.
Ciekawym, choć niepozornym, elementem konstrukcyjnym jest mały romb w miejscu łączenia się nogawek. O nim za chwilę.
Kontakt!
Czas założyć spodnie. Może to nie zabrzmi najlepiej, ale czułem się tak, jakbym nic na sobie nie miał – UTP-ki są idealnie dopasowane, nic nie gniecie, nie uciska, nie czuć ciężaru – magia. Rzep pozwala od razu zapiąć spodnie nieco ciaśniej lub luźniej, każdemu według jego potrzeb. Przyznam, że pierwszy raz miałem tak rewelacyjne odczucie, do tej pory spodnie były spodniami i już. Tu mamy do czynienia ze sztuką użytkową.
Wciągnąłem pasek w szlufki i zacząłem wypełniać kieszenie. Folderek i telefon trafiły na oczywiste pozycje, ale z toolem postanowiłem poeksperymentować: umieściłem go w lewej kieszeni na baton. Dokumenty do “kieszeni na magazynki”, podkówka z drobnymi do kieszeni na zamek, można jechać do centrum
Byłem ciekaw, czy tool w nietypowym miejscu nie będzie uwierał. Miłe zaskoczenie – kompletnie go nie czuć! W takim razie i pałka pewnie nie będzie przeszkadzać? Trzeba to sprawdzić.
Pierwsza dłuższa trasa to jazda do Krakowa, gdzie wraz z “Naczelnissimusem” umówiłem się na zdjęcia do tego artykułu. To chyba zasługa wspomnianego wyżej “rombika” w kroku, ale jazda w UTP była czystą frajdą. Znacie to uczucie, gdy coś się wciska, gniecie, trzeba się wiercić w fotelu, a po jakimś czasie myślicie, że lepiej byłoby “drzeć z buta” niż jechać? Ubierzcie “urbany” i zapomnijcie. Dodatkowo, w celach testowych, w kieszonkach umieściłem toola i batona. Zgadliście, zero problemów. Nocny patrol może czuwać i jeździć ochoczo.
Na rubieży Ojczyzny
Prawdziwym testem był jednak wyjazd na Mierzeję Wiślaną z rowerami. Cała noc za kółkiem wymagała wygodnych spodni i butów oraz napełnienia termosu kawą. 700 kilometrów z rowerami na haku oznaczało, że droga zajmie kilka godzin, ale spodnie spisały się na medal. Mogę powiedzieć, że współpracowały i wspierały, a nie o każdych da się to powiedzieć.
Na Mierzei zdjąłem rowery i postanowiłem sprawdzić, czy taktyka miejska obejmuje również poruszanie się bicyklem. Droga rowerowa R10 zawiodła nas przez przecudne odcinki lasów i nadmorskich widoków aż do granicy Rzeczypospolitej w Piaskach – ledwie 36 km od Bałtyjska. Na rowerze spodnie spisywały się kapitalnie, a kamuflaż sprawiał, że ewentualne zabrudzenia od łańcucha były kompletnie niewidoczne. Na wyjazd wziąłem również inne spodnie, ale w sumie nie odczuwałem ochoty zmiany. Czy chodziło o gimnastykę z pakowaniem auta (bagażnik rowerowy uniemożliwiał otwarcie drzwi bagażnika w Dokkerze), czy zwykłe spacery po plaży, czy zbieranie rozmaitych skarbów (a dla dwu- i siedmiolatki “skarbem” może być dosłownie wszystko, na czele z martwym żukiem), UTP-ki nigdy mnie nie zawiodły. Rowerami pokonaliśmy łącznie jakieś 120 kilometrów, pieszo mniej, ale prawie wszystko w tygrysach. Raz złapała nas ulewa: to oczywiste, że tato musi zadbać o rodzinę, więc zmokłem najmocniej. Jednak co na cywilu zmokło, na cywilu wyschnie – na długo przed końcem trasy spodnie były suche. Helikon: dobra robota, dzięki!
Po intensywnej jeździe rowerem warto odpocząć, coś przekąsić… I coś jeszcze, i może deser… W tym momencie rzep zamiast guzika okazał się być zbawieniem, jeden ruch i już zrobiło się jakby luźniej, przyjemniej… Ponowna regulacja pasa i można żyć. Chyba polubię to rozwiązanie. Natomiast nie potwierdziły się obawy związane z koszulkami termoaktywnymi, rzep nie wyrządził im żadnej krzywdy.
Zgadnijcie, w których spodniach wracałem.
Kolorystyka – tu może być problem, ale nie musi. W mieście “tygrys” świeci, jest bardzo nietypowy, absolutnie nie nadaje się dla szarego człowieka (aczkolwiek o nich Helikon też się troszczy, i to jak). Ale jeżeli chcesz się wyróżnić, podkreślić osobowość, mieć intrygujący akcent w ubraniu, lubisz zaciekawione spojrzenia – to czemu nie, będzie pan zadowolony.
Skądinąd (a dokładniej: z priva na fanpejdżu) wiem, że w planach jest też coś “na górę”. Nie mogę się doczekać, bo komplet z bluzą i boonie powinien sprawdzić się kapitalnie na strzelankach airsoftowych i na biwakach harcerskich. Czekamy z niecierpliwością.
Spodnie UTP sprawdzają się nie tylko w mieście, ale też w pięknych okolicznościach przyrody
A w planach zakup UTP w wersji Denim, czyli dżinsowej. Winter is coming…
Dziękuję strzelnicy Cracow Shooting Academy za użyczenie “sweet sixteen”, firmie Strider za batony energetyczne, Agnieszce i Emilce za zdjęcia, a Straży Granicznej z Krynicy Morskiej za wyrozumiałość 🙂
zdjęcia: Jarosław Lis, Agnieszka Kluza, Emilia Kluza
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.