Wstęp
Wstęp jest – poza zdaniem które właśnie czytasz – tożsamy z tym z poprzednich części materiału o LNT, więc jeśli nie chcesz się nudzić, spokojnie możesz go pominąć.
Zapewne powinienem zapowiedzieć, że tym razem porywam się na napisanie felietonu, czyli formy bliskiej esejowi. Nie będę bardzo się starał być obiektywnym w każdym zdaniu. Nie będę też komentował i odnosił się do znanych z mediów wypowiedzi osób mających silny wpływ na sposób myślenia innych ludzi, niezależnie od tego, czy mowa o szwedzkiej aktywistce, czy krakowskim arcybiskupie. Wspominam o nich w ogóle, gdyż zasady Leave no Trace (LNT) mają bardzo dużo wspólnego z ekologią. Ale tych wypowiedzi jest po prostu za dużo. Spiszę po prostu, co sądzę o zachowaniu/postępowaniu ludzi przebywających w lesie. Ale zanim to nastąpi, postaram się przybliżyć – szczególnie dla początkujących – o co w ogóle chodzi w LNT. Bo z doświadczenia wiem, że łatwiej przestrzegać zasad, kiedy się je rozumie. Dzisiaj rozkładamy na czynniki pierwsze punkt drugi z siedmiu. Zasady wraz z rozwinięciami cytuję w tłumaczeniu harcmistrza Szymona Gackowskiego.
I jeszcze powód, dla którego postanowiłem że będzie to felieton a raczej seria felietonów, a nie artykuł. Otóż w felietonie, mogę sobie pozwolić na nieco mocniejsze, bardziej dosadne wyrażenia, silniej, wyraźniej, bardziej wprost powiedzieć co sądzę. A przy okazji: będę używał słowa „las” jako synonimu do „dziczy” i każdego otwartego terenu w którym możemy chcieć wędrować, biwakować, spędzać czas na łonie Natury.
Miś też człowiek
- Respektuj dzikie życie
- Obserwuj dzikie zwierzęta z bezpiecznej odległości. Nie podchodź za blisko ani nie podążaj za nimi.
- Nigdy nie karm dzikich zwierząt. Dokarmianie szkodzi ich zdrowiu, zmienia naturalne zachowania i wystawia je na niebezpieczeństwo np. ze strony drapieżników.
- Chroń dzikie życie oraz swoją żywność poprzez szczelne przechowywanie żywności i śmieci.
- Kontroluj całkowicie swoje zwierzęta domowe lub zostaw je w domu.
Bezpieczna odległość
Mam się trzymać w bezpiecznej odległości? Ja? Powiedz to temu niedźwiedziowi, który mnie goni! Ale on goni nie Ciebie, tylko twoją czekoladę… A co to dla mnie za różnica?! Zachowanie bezpiecznej odległości, to nie tylko kwestia niezbliżania się do zwierząt, które widzimy. Trzeba też pilnować, żeby ich nie przywabiać. A co może zwabić zwierzę do nas? Tak naprawdę tylko jedno: zapach żywności. Jak tego lisa, który mojemu kumplowi podwędził z obozu dwa kilogramy karkówki grillowej w marynacie… Swoją drogą, ciekawe, czy mu smakowała. To kolejny powód, żeby żywność dobrze zapakować, a w obozie przechowywać ją gdzieś, gdzie zwierzęta nie będą miały do niej dostępu. Niestety w większości przypadków te, które mogą podejść do obozu, to drapieżniki. Na szczęście tylko jeden z nich realnie jest niebezpieczny. I trzeba pamiętać o bardzo ważnej zasadzie, że ludzi zwierzęta atakują tylko z dwóch powodów: głodu albo strachu. Niestety czasem trudno przewidzieć, co może wystraszyć zwierzaka.
Ikoniczne wilki są tak naprawdę zwierzętami płochliwymi. Musiałyby być w dużej grupie i bardzo głodne, żeby zaatakować człowieka. No chyba, że człek będzie chory, ranny albo w sztok pijany, tak żeby nie mógł ich spłoszyć, nie mówiąc o obronie. Nie mówię, że to nie może się zdarzyć, ale trzeba by mieć tytanicznego pecha, żeby zostać zaatakowanym przez wilki.
Największe zagrożenie dla człowieka w polskich lasach stanowią niedźwiedzie (tylko w górach na południu), dziki (w całym kraju) oraz łosie (głównie ściana wschodnia, ale nie tylko). Lisy mogą być o tyle niebezpieczne, że łatwo zapadają na wściekliznę a ta wyłącza płochliwość zwierzęcia. Poza takimi przypadkami chorobowymi mimo wszystko większość z tych zwierząt nie będzie zainteresowana kontaktem z człowiekiem. Zwykle wystarczy zachować spokój i się wycofać, żeby nie sprowokować ataku. Pamiętajmy o jednym: zwierzęta boją się nas bardziej niż my ich. I tylko ze strachu mogą nas zaatakować. Szczególnie trzeba tu podnieść kwestię ewentualności napotkania matki z młodymi. Wolałbym głodnego niedźwiedzia niż najedzoną misiową z dwójką berbeci. Głodny dość prędko zrezygnuje z pościgu. Misiowa mama nie odpuści, dopóki się nie upewni, że jej młode są bezpieczne. Wniosek? Najlepiej nie kręcić się po dziczy w okresach, kiedy samice niebezpiecznych zwierząt wychowują potomstwo. Zaplanuj urlop kiedy indziej. Albo trzymaj się uczęszczanych szlaków w dzień, kiedy zwierzęta po prostu płoszy rumor i hałas robiony przez homo sapiens. To samo dotyczy okresów godowych, kiedy samce są bardziej niż zwykle agresywne. Zalecam też, bardzo zalecam, wręcz ZALECAM(!) czytanie tablic informacyjnych. Często zawierają informacje o tym, jak należy się zachować podczas zetknięcia z dzikimi zwierzętami.
A uzupełniając wstęp tego akapitu o misiu: taka to dla Ciebie różnica, że jak rzucisz tę czekoladę, to niedźwiedź się zajmie słodkim jedzonkiem na miejscu, a nie czymś, co mu ucieka. Tak, wiem, nie wolno karmić zwierząt. Ale w tym przypadku nie karmisz misia, tylko ratujesz własne życie. Trochę czekolady mu nie zaszkodzi, niedźwiedzie i tak uwielbiają wszystko, co słodkie. Aha, porada: ciśnij ją razem z plecakiem. Rozdzieranie go zajmie mu trochę więcej czasu. Chyba lepiej, żeby dostał w pazury Twój bagaż niż Ciebie, prawda? Nie brałeś chyba ze sobą laptopa ze wszystkimi najważniejszymi danymi, jakie posiadasz?
W ten sposób omówiliśmy sobie pierwsze trzy podpunkty zasady szóstej. Właściwie piąty też. Możemy się teraz skupić na czwartym.
Zwierzęta domowe w lesie
Prawdę mówiąc, jestem zwolennikiem zostawiania pupili w domu. Szczególnie, że w 99% przypadków zwierzę które ze sobą zabierasz, to pies. I aż się chce puścić go ze smyczy, żeby się wyhasał. Pół biedy, jeśli pogoni jakiegoś zająca. Przeciętny domowy Azor i tak go nie dopadnie, brakuje mu na to doświadczenia łowieckiego. Ale jeżeli dopadnie, to od razu mamy zagadnienie: czy ten zając przypadkiem nie był na coś chory, skoro dał się złapać? Fafik starł się z lisem? No to pytanie, czy Fafik jest owczarkiem niemieckim i lisa zagryzł, czy ratlerkiem i został zagryziony? A jeżeli zagryzł, to czy lis nie miał wścieklizny? No dobra, dobra, już go biorę na smycz… Ale co on tam znalazł w krzakach i właśnie zjada? Padlinę jakąś? Oż ty śmierdzielu! Zostaw, to nie patyk, to żmija! O diabli nadali, za późno, ukąsiła go… Sposobów na to, żeby zwierzakowi który nie ma doświadczenia w lesie, stała się jakaś krzywda, jest mnóstwo. Poza tym kwestia socjalizacji i nerwów psa. Czy nie wystraszy go tłum ludzi? Albo huk grzmotu podczas nagłej burzy? Inaczej mówiąc: dobrze się zastanów, czy zabierać Pimpusia ze sobą do lasu, czy może jednak lepiej zostawić go w domu, choćby dla jego dobra. Owszem, jeżeli Twój Pimpuś jest brytanem o wielkiej odporności i złotym sercu, a co ważniejsze od szczeniaka przyzwyczajonym do otwartych przestrzeni i dobrze ułożonym, raczej nie ma problemu. W innych przypadkach (mam na myśli cechy zwierzęcia, nie rasę), lepiej się zastanowić. Poważnie. I tu porada: jeżeli wiesz, że będziesz chciał/chciała buszować po lasach z psem, zacznij go tego uczyć jak najszybciej. I upewnij się, że jest bardzo dobrze zdyscyplinowany.
Jest jeszcze druga kwestia, szczególnie ważna w parkach narodowych. Przypominam, że nie wolno do nich wprowadzać psów. Dlaczego? Bo są gatunkiem inwazyjnym. Obcym. I w dodatku pies to drapieżnik. A drapieżniki znaczą teren. Spójrz na to z perspektywy choćby saren. O kurczę, nowy mięsożerca w okolicy. Nie można się spokojnie paść, trzeba być czujnym. Inne drapieżniki, te lokalne, też będą zaniepokojone. I znowu: mały piesek może paść ofiarą czynnej samoobrony jakiegoś jenota. A większe psy mogą spowodować migrację lokalnych gatunków. Dlatego – poza wszystkimi przyczynami wymienionymi powyżej – do parków narodowych nie wolno wprowadzać psów. Skorzystam tu z okazji żeby przypomnieć: leśne przepisy są po to, żeby chronić Przyrodę przed nami i nas przed własnymi zaniedbaniami albo po prostu głupotą.
Gadżety
Znowu, jakoś mi nic nie przychodzi do głowy. Szczelne pojemniki na żywność to raczej przedmioty codziennego użytku. Poradnika zoologicznego albo tablicy informacyjnej też gadżetem nie nazwę. No dobrze, dla kogoś może się tak kwalifikować lornetka albo luneta, którą ze sobą weźmie, żeby się bliżej przyjrzeć zwierzakowi, jeśli już go wypatrzy. I to w sumie nawet mógłbym ciekawskim zalecić. Lepiej się przyglądać z bezpiecznej – dla nas i zwierzęcia – odległości.
Zakończenie
Szóstą część omawiania zasad niezostawiania śladów uważam za zamkniętą. Zostaje zająć się siódmą, w której znowu może się pojawić trochę bardziej dosadnych sformułowań oraz postaram się jakoś całość podsumować, może też powtórzyć najważniejsze motywy. Do przeczytania.
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.