Wstęp
Wstęp jest – poza zdaniem które właśnie czytasz – tożsamy z tym z poprzednich części materiału o LNT, więc jeśli nie chcesz się nudzić, spokojnie możesz go pominąć.
Zapewne powinienem zapowiedzieć, że tym razem porywam się na napisanie felietonu, czyli formy bliskiej esejowi. Nie będę bardzo się starał być obiektywnym w każdym zdaniu. Nie będę też komentował i odnosił się do znanych z mediów wypowiedzi osób mających silny wpływ na sposób myślenia innych ludzi, niezależnie od tego, czy mowa o szwedzkiej aktywistce, czy krakowskim arcybiskupie. Wspominam o nich w ogóle, gdyż zasady Leave no Trace (LNT) mają bardzo dużo wspólnego z ekologią. Ale tych wypowiedzi jest po prostu za dużo. Spiszę po prostu, co sądzę o zachowaniu/postępowaniu ludzi przebywających w lesie. Ale zanim to nastąpi, postaram się przybliżyć – szczególnie dla początkujących – o co w ogóle chodzi w LNT. Bo z doświadczenia wiem, że łatwiej przestrzegać zasad, kiedy się je rozumie. Dzisiaj rozkładamy na czynniki pierwsze punkt drugi z siedmiu. Zasady wraz z rozwinięciami cytuję w tłumaczeniu harcmistrza Szymona Gackowskiego.
I jeszcze powód, dla którego postanowiłem że będzie to felieton a raczej seria felietonów, a nie artykuł. Otóż w felietonie, mogę sobie pozwolić na nieco mocniejsze, bardziej dosadne wyrażenia, silniej, wyraźniej, bardziej wprost powiedzieć co sądzę. A przy okazji: będę używał słowa „las” jako synonimu do „dziczy” i każdego otwartego terenu w którym możemy chcieć wędrować, biwakować, spędzać czas na łonie Natury.
Zasada 5: Uważaj z ogniem
5. Minimalizuj wpływ ognisk
- Ogniska mogą powodować długotrwały wpływ na środowisko. Wykorzystuj kuchenki turystyczne do gotowania oraz latarki i latarnie do oświetlenia. Tam, gdzie użycie ognia jest dozwolone, wykorzystuj istniejące miejsca ogniskowe.
- Rozpalaj niewielkie ogniska. Wykorzystuj tylko niewielkie gałęzie leżące na ziemi (takie, które możesz złamać w ręku).
- Wypal ognisko do końca, nie zostawiaj niedopalonego drewna ani węgli. Zagaś ognisko całkowicie, a następnie rozprosz zimne popioły.
O ogniskach...
… już naprawdę sporo napisaliśmy, więc nie będę tu powtarzał na przykład zasad bezpieczeństwa. Możecie zajrzeć do wcześniejszych materiałów, szczególnie tutaj oraz tutaj. Raczej też wszyscy wiedzą, że latarka jest bardziej poręczna i łatwiejsza w użytku niż pochodnia, prawda? A o gotowaniu inaczej niż na ognisku, w tym o kuchenkach gazowych, możecie poczytać tutaj albo tutaj. Ale są jednak w tym punkcie LNT pewne zagadnienia, które warto objaśnić. Poza tym, obiecałem jeszcze rozwinięcia wcześniejszych tematów.
Wpływ ognia na środowisko
No tak, to oczywiste: środowisko może się spalić. Co tu więcej pisać? Otóż warto podkreślić, że nie tylko może się spalić, ale też w większości przypadków realnie spala się, chociaż w małej skali. Można powiedzieć, że wypalamy dziury w środowisku, w ekosystemie. Zwróćcie kiedyś uwagę na to, jak trudno i powoli odrasta trawa w miejscach ogniskowych. Dlaczego tak się dzieje? Ano dlatego, że gleba – taka, na której coś rośnie – to nie jest jednorodny związek chemiczny. To mieszanina bardzo wielu różnych składników mineralnych i biologicznych. Z tego składniki mineralne (najczęściej jakaś forma piasku) stanowią bazę, a cała reszta zapewnia możliwość rozwijania się życia. Są to butwiejące i rozkładające się resztki roślin, czasem też zwierząt oraz miliony drobnoustrojów, których nawet nie widzimy, najczęściej bakterii. Oglądaliście film Marsjanin Ridleya Scotta? Jeśli nie, obejrzyjcie, zwracając szczególną uwagę na sekwencję związaną z ziemniakami. Od czego się zaczyna i czym się kończy. Nie będę mówił więcej, żeby nie tworzyć spoilera. Kiedy rozpalamy ogień na glebie, wyjaławiamy ją bardzo skutecznie na pewnym obszarze. Wypalamy w niej wszystko to, co biologiczne, tę próchnicę i bakterie. Pogrzebcie sobie kiedyś w miejscu gdzie palił się ogień, duży albo długo. Znajdziecie piasek, nawet jeśli nigdzie w pobliżu na powierzchni go nie ma. Z tej samej przyczyny wypalanie łąk jest tylko pozornie sposobem na ich nawożenie. Tak naprawdę dużo więcej się niszczy, niż dostarcza do gleby.
Trzeba do tego dodać, że istnieją podłoża – chociaż pozornie gleba jak gleba – które z powodu wysokiej zawartości tych składników biologicznych mogą przechowywać i przenosić ogień na olbrzymie odległości. Mam na myśli gleby torfowe. Na nich NIE WOLNO palić ognisk, nawet tuż nad brzegami zbiorników wodnych. W torfie, który jest bardzo nasycony składnikami organicznymi i luźny, ogień w postaci żaru przenosi się pod powierzchnią ziemi i może wyskoczyć nawet wiele kilometrów od punktu zapłonu. Ogień to żywioł, z którym nie należy sobie igrać i trzeba być bardzo ostrożnym.
Jak widać z poprzednich akapitów, szczególnie z pierwszego, tak naprawdę nie trzeba sięgać do bardzo groźnych przykładów (pożar lasu), żeby pokazać niszczycielski wpływ ognia na środowisko. Jak temu zaradzić? Najlepiej by było, gdybyśmy wszystkie nasze ogniska palili wyłącznie na litej skale albo piasku. Ale to nie zawsze jest możliwe, choćby z powodu uwarunkowań terenowych.
Wykorzystanie i zamaskowanie
Po pierwsze, wracamy do drugiej zasady LNT, czyli tej o podróżowaniu po szlakach, ścieżkach, etc. Korzystamy z tego co zastaliśmy, czyli jeżeli mamy gotowe miejsce ogniskowe, nie tworzymy kolejnego. Tu już proces wyjaławiania gleby ogniem miał miejsce, nie przenosimy go nigdzie indziej. Być może ognisko kawałek dalej byłoby wygodniejsze, ale to nie jest tak ważne jak integralność ekosystemu. Po co powodować dalsze szkody?
Jeżeli potrzebujesz rozpalić ogień poza miejscem już wykorzystanym, postaraj się wkopać go w ziemię (talerz ogniowy) i zachować darń czy ściółkę leśną z danego miejsca. Po zagaszeniu po prostu przykrywamy nasze miejsce ogniskowe, maskujemy je. Dlaczego? Ma to dwa znaczenia. Po pierwsze ta zachowana przez nas darń przyspieszy proces regeneracji gleby. Po drugie, ukrywa nasz ślad i nie zachęca innych ludzi do korzystania z tego, co zostawiliśmy. Dam Wam przykład: istnieje w Górach Świętokrzyskich pewien szlak, który odwiedzam często. Po prostu bardzo go lubię. Prowadzi on przez park narodowy i w pewnym miejscu, w lesie głównie sosnowym, stoi przy nim wiata wypoczynkowa. Ładna, bardzo miła okolica. Dość regularnie natykałem się tam na miejsce po ognisku. Tak, w parku narodowym. Na początku było ono niewielkie, ale z czasem powiększało się. Znać było, że kolejne osoby z niego korzystają, rozpalając własne ogniska. W końcu się zirytowałem i wiedząc że ten czarny placek tam jest, zabrałem ze sobą saperkę. Rozrzuciłem kamienie, nadpalone gałęzie, rozrzuciłem i przekopałem węgle, udeptałem ziemię i posypałem ściółką. I wiecie co się stało? Jak raz zlikwidowałem ten punkt, nie pojawił się więcej. Od kilku lat nie widziałem tam miejsca po ognisku.
Zamaskowanie śladów naszej aktywności – czy to miejsca po ognisku, czy zbudowanych przez nas konstrukcji – jest bardzo ważne przede wszystkim dlatego, że nie zachęca kolejnych przybyszów do pogłębiania wpływu na środowisko w tym samym miejscu. My zostawimy miejsce po ognisku, a inni stwierdzą: aha, to tutaj można. W ten sposób, nawet niechcący, niejako wyznaczamy nowe miejsce. A w większości przypadków nie mamy do tego uprawnień. Powtarzam z części drugiej: nie uważajmy się za mądrzejszych od ludzi, którzy dany las znają. Aż pozwolę sobie dokończyć przykład z poprzedniego akapitu: to miejsce ogniskowe które zlikwidowałem, znajdowało się jakieś pół kilometra od sporego bobrowiska położonego w rezerwacie ścisłym. Bobry są bardzo płochliwymi zwierzętami, a kiedy ogień się tam palił, musiały czuć dym snujący się po wodzie i podmokłych łąkach. Chcę wierzyć, że gdyby ten, kto pierwszy rozpalił tam ogień wiedział o tym, powstrzymałby się. Chociaż z drugiej strony był w parku narodowym i o tym wiedzieć musiał…
Jedynym miejscem, gdzie możemy sobie pozwolić na jakiekolwiek trwałe konstrukcje, są lasy prywatne. Nasze własne, albo takie, których właściciele wyrażają zgodę. Bo, powiedzmy to sobie wprost: nawet jeżeli zbudujemy nawet bardzo trwały szałas, jakąś chatkę i zostawimy ją w dziczy, to jeżeli tylko użyjemy do tego ekologicznych materiałów, Matka Natura z czasem tę naszą konstrukcję zasymiluje. Stanie się ona siedliskiem owadów, może ptaków albo gryzoni, może jakiś lis albo jenot się wprowadzi… Taka konstrukcja z naturalnych materiałów stanie się po prostu częścią ekosystemu, nową podstawą, na której rozwinie się życie. Ale w takiej sytuacji należy już zostawić ją w spokoju, więcej nie użytkować.
Gadżety
Tutaj umiem wskazać pewną grupę rzeczy może nie tyle potrzebnych, ile bardzo przydatnych przy ograniczaniu naszego wpływu na środowisko naturalne. Będzie to wszystko, co służy do gotowania w oddaleniu od gleby. Oczywistością są kuchenki gazowe. Mniej oczywiste będą przenośne paleniska. Ostatnio zacząłem takie zauważać w sklepach czy na biwakach i muszę przyznać, że ten pomysł bardzo mi się spodobał. Po pierwsze, są one zwykle na tyle niewielkie, że trudno by było w nich rozpalić duży ogień. Pomagają zatem utrzymać żywioł pod kontrolą. Po drugie, płonący w nich ogień jest oddzielony od gleby, więc jeżeli jeszcze ustawimy palenisko w odpowiednim miejscu, proces wypalania życia z ziemi po prostu nie nastąpi. Łatwo jest uprzątnąć resztki ogniska, łatwo też wypalić je do samego końca i zgasić nawet niewielką ilością pasku i wody. Mankamentem tego rozwiązania jest ciężar tych palenisk: raczej nie nadają się one do noszenia w plecaku. Ale z drugiej strony, gdybyśmy tak w naszej czteroosobowej ekipie podzielili pomiędzy siebie część bagażu jednego czy jednej z nas… Przecież nikt tego nie zabroni, prawda?
Podobnym rozwiązaniem w skali kieszonkowej są kominkowe, blaszane kuchenki. Pisaliśmy już kiedyś o nich. Znowu: czy jest nam to rzeczywiście potrzebne? Nie. Ale czy jest fajne, ułatwia życie i wciąż zachowuje dużą część klimatu ogniska? Tak! I również chroni przed nami glebę, bo taką kuchenkę można ustawić choćby na drągach wbitych w ziemię albo na dużym kamieniu i nie wypalać dzięki temu trawy.
Zakończenie
W porządku, piątą część odczarowywania zasad LNT uważam za zamkniętą. Podkreślam, że objaśnienia dotyczące zamaskowania śladów naszej bytności odnoszę nie tylko do ognia, ale są aktualne również w kwestii biwakowania i w ogóle bycia w przyrodzie. W szóstej części zajmiemy się relacjami na linii człowiek – dzikie życie. Tak, znowu będzie o niedźwiedziach i lisach. Do przeczytania.
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.