Wstęp
Zapewne powinienem zapowiedzieć, że tym razem porywam się na napisanie felietonu, czyli formy bliskiej esejowi. Nie będę bardzo się starał być obiektywnym w każdym zdaniu. Nie będę też komentował i odnosił się do znanych z mediów wypowiedzi osób mających silny wpływ na sposób myślenia innych ludzi, niezależnie od tego, czy mowa o szwedzkiej aktywistce, czy krakowskim arcybiskupie. Wspominam o nich w ogóle, gdyż zasady Leave no Trace (LNT) mają bardzo dużo wspólnego z ekologią. Ale tych wypowiedzi jest po prostu za dużo. Spiszę po prostu, co sądzę o zachowaniu/postępowaniu ludzi przebywających w lesie. Ale zanim to nastąpi, postaram się przybliżyć – szczególnie dla początkujących – o co w ogóle chodzi w LNT. Bo z doświadczenia wiem, że łatwiej przestrzegać zasad, kiedy się je rozumie. Dzisiaj rozkładamy na czynniki pierwsze punkt drugi z siedmiu. Zasady wraz z rozwinięciami cytuję w tłumaczeniu harcmistrza Szymona Gackowskiego.
I jeszcze powód, dla którego postanowiłem, że będzie to felieton, a raczej seria felietonów, a nie artykuł. Otóż w felietonie, mogę sobie pozwolić na nieco mocniejsze, bardziej dosadne wyrażenia, silniej, wyraźniej, bardziej wprost powiedzieć co sądzę. A przy okazji: będę używał słowa „las” jako synonimu do „dziczy” i każdego otwartego terenu, w którym możemy chcieć wędrować, biwakować, spędzać czas na łonie Natury.
Zasada 3: Obchodzenie się z odpadami
- Pozbywaj się swoich odpadów w odpowiedni sposób
- Przyniosłeś – zabierz z powrotem. Puste jest lżejsze niż pełne. Sprawdź swoje obozowisko bądź miejsce odpoczynku, czy nie pozostawiono żadnych śmieci czy resztek jedzenia.
- Zakopuj odchody na głębokości przynajmniej 15 cm, co najmniej 60 m od wody, obozowiska czy szlaku. Pamiętaj, by zabezpieczyć i zamaskować otwór.
- Nie zostawiaj po sobie papieru toaletowego bądź produktów higieny intymnej.
- Aby umyć się lub zmyć naczynia, odejdź przynajmniej 60 m od brzegu rzeki czy jeziora oraz użyj biodegradowalnych detergentów. Rozlej zabrudzoną wodę na dużym obszarze.
Od autora
Powiem to wprost, bez ogródek, dobitnie, wręcz dosadnie i nie będę za to przepraszał: jeżeli śmiecisz w lesie bądź w jakimkolwiek miejscu poza własnym domem, jesteś chamem w najgorszym tego słowa znaczeniu. Kropka. A jeżeli sprzątasz w lesie, możesz liczyć na dobre słowo ode mnie. Nie odwołam tych słów. Ale za to, wyjaśnię dlaczego tak uważam.
Wzgląd na kulturę osobistą
Po pierwsze, odpowiedzmy sobie na pytanie, po co właściwie chodzimy w dzicz? Powodów może być mnóstwo, ale prędzej czy później zawsze dojdziemy do tego, że żeby cieszyć się jakąś formą kontaktu z Naturą. A czy może być coś bardziej psującego ten efekt niż śmierdzące, nieestetyczne śmietnisko? Nawet jakaś pojedyncza butelka. Pewnie, że ja też chodzę do lasu czasem tylko po to, żeby wypić kawę (bądź inny, mniej poprawny politycznie napój) z przyjaciółmi. I pamiętam o tym, że dany las, szlak, brzeg rzeki czy jakiekolwiek inne miejsce nie należy do mnie. Nie tylko ja z niego korzystam. Traktujmy dzicz jako wspólne dobro – w znaczeniu demokratycznym, nie socjalistycznym – a wszyscy na tym tylko skorzystają.
Względy ekologiczne
Popularne kiedyś hasło, że butelka może spowodować pożar lasu, to mit który powstał żeby ograniczyć ilość śmieci. Ale do diaska, szanujmy przyrodę, dobrze? Chcemy korzystać z jej uroków, więc ich nie niszczmy. Plastiki, których mamy obecnie wszędzie mnóstwo, naprawdę rozkładają się powoli i w sposób toksyczny. W dodatku zwierzęta – nie wiedząc, co to – próbują z nich korzystać. Na przykład połykają albo zbierają do budowy gniazd i wyściełania nor, w których potem giną uduszone młode. My wiemy, że foliową torebką można udusić. Mały lisek nie wie, co to jest, a szeleści i jest ciekawe, można się pobawić, zawinąć się… Szkło może pokaleczyć zwierzęta albo ludzi. Najmniej szkodliwy jest jeszcze papier, ale – chociaż nie znam składu chemicznego – jestem dziwnie pewien, że nowoczesne papiery, szczególnie te gładkie jak w kolorowej prasie – nie są tak łatwo degradowalne jak papier czerpany z masy celulozowej. No i dochodzi kwestia farb drukarskich, które przecież nie są wyprodukowane z samych naturalnych składników. Krótko mówiąc, każdy śmieć to zagrożenie w lesie, mniejsze bądź większe. I tak, istnieją sytuacje zupełnie wyjątkowe, kiedy zwierzęta wykorzystują nasze odpady w sposób dla nich bezpieczny i pożyteczny, ale są to wyłącznie wyjątki potwierdzające regułę a nie obowiązująca zasada.
Jest jeszcze zagadnienie resztek żywności. O co chodzi, przecież to naturalne, nikomu ani niczemu krzywdy nie zrobi, prawda? No niby tak, w części przypadków będzie to racja. Przyznam się, że ja sam nieraz jakiś ogryzek z jabłka po prostu cisnąłem w krzaki i poszedłem dalej. Ale chcę podkreślić: nie w parku narodowym. Dwie sprawy. Po pierwsze, nie każda nasza żywność jest w pełni naturalna i może być szkodliwa (albo wręcz toksyczna) dla zwierząt, które się nią zainteresują. Zwróćcie uwagę na tabliczki „nie karmić zwierząt” w ogrodach zoologicznych, a potem na skład batonika… Po drugie, to co wyrzucamy, to często np. nasiona. Choćby pestki jabłka, gruszki czy brzoskwini, prawda? W ten sposób można wprowadzić do danego ekosystemu gatunek zupełnie w nim obcy a nawet inwazyjny. Naprawdę, choćby po to, żeby nie tworzyć niebezpiecznego precedensu, lepiej zapakować nawet taki zupełnie naturalny śmieć do worka i zabrać z lasu ze sobą.
Kosze na śmieci
Niektórzy zadają pytanie, dlaczego w takim razie przy szlakach nie ma koszy na śmieci jak w parkach miejskich. Otóż przede wszystkim dlatego, że to nie są parki miejskie. Kosz na śmieci ktoś musi opróżniać, a to może powodować np. konieczność zwiększenia ruchu pojazdów na szlaku. Wyobraźmy sobie, że pracownik leśny miałby przejść na piechotę np. 20 km szlaku i pozbierać po drodze zawartość 20 koszy pozostawioną np. przez 1000 ludzi. Nie do zrobienia, choćby ze względu na koszty. A z drugiej strony, przyjrzyjcie się kiedyś, jak wygląda obręb kosza na śmieci w pobliżu schronisk turystycznych… Popołudniową porą, pojemniki są pełne a odpady walają się wokoło. Jeżeli takie coś zostanie na noc, na pewno zwabi zwierzęta które rozwloką to jeszcze bardziej, szukając resztek żywności. A przy okazji pewnie najedzą się plastiku. Jeśli taki obrazek jest przy szlaku… Cóż, nikogo to nie obchodzi, jest kosz, więc można wyrzucić śmieci. I nie ważne, że pojemnik jest przepełniony. Przecież ktoś to pozbiera. Tak, owszem, tylko kiedy? I czy do tego czasu wiatr, deszcz i mieszkańcy lasu nie rozrzucą tych odpadów jeszcze dalej? To, o czym tu piszę, słyszałem od pracowników trzech różnych parków narodowych, więc nie są to moje czcze wymysły. Wniosek jest prosty: śmieci zabieramy ze sobą. Kropka.
Oczywiście dotyczy to również – a może przede wszystkim – opakowań po żywności, którą ze sobą zabieramy. Pominąłem to zagadnienie w części pierwszej, teraz wracam do niego. Im mniej opakowań ze sobą weźmiecie, tym lepiej. Każdy woreczek, którego nie wzięliście z domu, to jedna szansa mniej na zostawienie czegoś po sobie. Ideałem byłby szczelny pojemnik, w którym rzeczy oddzielone są od siebie warstwą papieru lub tkaniny. Ostatecznie folii aluminiowej, którą łatwo pozbierać i zabrać ze sobą. Lepsza niż kolejne plastikowe woreczki.
Zakopywanie odchodów
No dobra, dlaczego? Przecież to nawóz, nie? Po pierwsze, względy estetyczne i kulturowe, takie same jak przy śmieciach. Miło nam jest natykać się na „grzybki papierzaki” tuż przy szlaku? Nie sądzę. Po drugie, względy ekologiczne. Pamiętajmy, że dla zwierząt odchody stanowią pewnego rodzaju informację. Chociażby znaczą teren. Czyli co, to jest teren oznakowany przez człowieka? A co to jest ten człowiek? Pewnie drapieżnik, sądząc po woni zgniłego hamburgera i golonki popitej wódeczką… Aaaa, to trzeba się trzymać z daleka. To oczywiście straszliwe uproszczenie, używam go, żeby pokazać pewien schemat. Aha, gdyby ktoś miał wątpliwości: pomimo spożywania samego pokarmu roślinnego, to dotyczy również wegetarian. Kwestia flory bakteryjnej ludzkich jelit i parę innych względów ma tu znaczenie. Nie mieszkamy w lesie od bardzo dawna, jesteśmy w nim gośćmi i nieco zaburzamy porządek rzeczy. Nie dodawajmy zwierzakom kolejnego zaburzeni i powodu do niepokoju. Odchody zakopane po pierwsze łatwiej się rozłożą i rzeczywiście staną się nawozem, po drugie ich woń (dla ludzi smród, dla zwierząt wiadomość) zostaje zamaskowana i nie wprowadza zachwiania w ekosystemie. A zamaskowanie i zabezpieczenie dołka jest chyba oczywiste wobec tego, co już napisałem o usuwaniu śladów naszej obecności. Jeszcze nie? To poczekajcie, aż dotrzemy do zagadnienia ognia. Tam wyłożę to szerzej.
Papier toaletowy i inne tam takie…
Krótko mówiąc, sprawa wygląda tak samo jak ze wszystkimi innymi śmieciami. Pewnie, jeżeli gdzieś obozujemy dłużej, zabranie ze sobą większej ilości zabrudzonego-wiadomo-czym papieru może być, hmmm… kłopotliwe i bardzo nieprzyjemne. Ale w takiej sytuacji przynajmniej upewnijmy się, że do lasu zabieramy jak najbardziej naturalny papier i że go dobrze zakopiemy. Natomiast inne środki higieny (nie tylko intymnej) mają to do siebie, że zawierają mnóstwo plastiku, nawet jeśli wydają się papierowe, bawełniane, etc. Naprawdę, nawet nawilżane chusteczki, którymi przecieramy twarze, zawierają plastik. No i chemikalia, które w lesie jako żywo nie występują, a mogą być trujące i/lub szkodliwe dla otoczenia. Po prostu traktujemy to wszystko razem jako śmieci, zabieramy ze sobą i wyrzucamy zgodnie z instrukcją gospodarowania odpadami.
Mycie siebie i garów
Wobec tego co w poprzednim materiale napisałem o strefach przybrzeżnych, chyba nie muszę szczególnie rozwijać tego zagadnienia, prawda? Znowu ta magiczna granica 60 metrów. Dlaczego tym razem? Bo ziemia, złożona z ogromnej tak naprawdę ilości składników mineralnych i biologicznych, ma właściwości filtracyjne. Jeżeli nasze detergenty rozlejemy szeroko i z daleka od wody, jest duża szansa, że nigdy do niej nie dotrą. Grunt je odfiltruje, drobnoustroje rozłożą i wydrze nie będzie się odbijało płynem do naczyń po zjedzeniu ryby. Naprawdę trzeba pamiętać o tym, że środowisko wodne jest szczególnie narażone na zanieczyszczenia, które się w nim rozpuszczają. Ale nie przepadają bez śladu, tylko następuje albo rozprzestrzenienie, albo rozkład na jakieś czynniki pierwsze, które mogą być dla zwierząt i roślin toksyczne. Mimo że to perfumowane mydło tak ładnie pachnie…
Gadżety
Jeżeli ktoś czytał moje wcześniejsze materiały wie, że gadżeciarzem nie jestem, preferuję radzenie sobie z prostymi przyborami. Ale tym razem powiem tak, Tak, TAK! I od ręki wymienię aż cztery grupy takich rzeczy: pojemniki na żywność (nawet te plastikowe), worki przeznaczone na śmieci, prysznice solarne i przenośne toalety. Już objaśniam.
Sztywne pojemniki na żywność ułatwiają pakowanie się, porcjowanie jedzenia i zabranie ze sobą jego resztek. Zjadłem, ogryzek razem z papierkami do pudełka, wyrzucę w domu. Łatwo, prosto, bez kłopotu.
Prysznic solarny to przecież nie tylko prysznic, ale też zapas wody w obozowisku. No i nie sterczymy nad rzeką, myjąc się. Nabieramy wody, odchodzimy w pobliże obozu i znika zagadnienie 60 metrów.
Przenośnej toalety nie zabierzemy na każdy wypad do lasu, to na pewno. Ale jeśli wybieramy się większą grupą albo wędrujemy w jakiejś ekipie, to może warto nawet się zrzucić na takie coś? Część modeli zawiera w zestawie (albo do dokupienia), grube worki, które pozwolą nam nie zanieczyszczać środowiska albo łatwo i szybko zakopać wszystko, co się uzbierało.
Worki, albo raczej torby na śmieci to w tym zestawie zupełnie osobne zagadnienie. Owszem, trochę skok na portfel, ale jakże pożyteczny. Wielokrotnie pomimo obiecywania sobie zapominałem zabrać worek foliowy. Potem zastanawiałem się, jak poradzić sobie z kwestią śmieci i najczęściej kończyło się to zababraniem plecaka. A jeżeli mamy taki wór gotowy, przeznaczony do konkretnego celu, to skupia nasze myśli, pamiętamy, żeby go wziąć i używać. Jak z każdym gadżetem. Może nawet się trafi, że posprzątamy nie tylko po sobie, ale też coś, co pozostało po innych? Dlatego te akurat gadżety uważam za pożyteczne.
Zakończenie
To był dopiero trzeci z siedmiu materiałów, więc ponownie, nie żegnam się. Powiedziałem też że nie będę przepraszał za dosadne określenia których użyłem w tym materiale i podtrzymuję to. Chcę, żeby do wszystkich dobrze trafiło. Do przeczytania już niedługo.
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.