30 czerwca nakładem wydawnictwa WarBook ukazała się druga książka autorstwa Krzysztofa Iwana, a jednocześnie drugi tom rozpoczętej serii, pt. Na Celowniku (pierwsza ukazała się w ubiegłym roku pt. Na skrzydłach śmierci). Jest to kontynuacja losów amerykańskiej spółki Airspace Security, zrzeszającej pilotów-najemników samolotów wielozadaniowych F-16, którzy przenieśli się z Ugandy do Puntlandu (autonomicznego regionu Somalii). Jednym z pilotów jest główny bohater tej serii, Andrzej Andy Kamiński, eks-pilot Sił Powietrznych RP.
W alternatywnym świecie przedstawionym przez Autora, w Afryce główne skrzypce, jeśli chodzi o rozwiązywanie konfliktów, grają siły najemnicze wyposażone w nowoczesne lotnictwo wojskowe. W Puntlandzie najpotężniejsi są: amerykańska Xe oraz nowa, ale szybko zdobywająca rynek chińska Shamo Zhi Long (Pustynny Smok). O ile amerykańskie spółki dysponują samolotami z demobilu i skupowanymi od zadłużonych państw (w przypadku Airspace Security z Pakistanu i Grecji), to chińskie Shenyang J-11 zdaje się, że dopiero co opuściły zakłady montażowe.
Jednak co mnie uderzyło najmocniej, to w przeciwieństwie do pierwszego tomu serii, w Na Celowniku jest zdecydowanie mniej latania i walk powietrznych, a więcej wątków kryminalnych (wątek Interpolu), szpiegowskich (rosyjska mafia) i miłosnych, czy raczej… uczuciowego rollercoastera (Noushig Tewozjan vs. Laura G-Mom Hawkins). Co ciekawe, Autor przypomina korzenie naszego głównego bohatera na tyle, że Czytelnik nie znający pierwszego tomu nie będzie miał problemów by odnaleźć się w świecie przedstawionym i wczuć się w naszego bohatera. Równolegle do wątku afrykańskiego jest prowadzony wątek rosyjski z tajemniczą Organizacją na czele, co z początku może wydawać się oddzielną opowieścią, ale w drugiej części książki wszystko ładnie się klaruje i łączy z pierwszym wątkiem. Jednak trwa to długo.
Atutem fabularnym jest przedstawiony świat prywatnych sił zbrojnych, co dziś nie wydaje się aż takim science fiction jak jeszcze kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu. Dopóki na kartach są opisy stricte lotnicze, do czego winna zobowiązywać okładka, to Autor trzyma wysoki poziom pierwszego tomu i potwierdza przygotowanie merytoryczne pod względem technikaliów, co spodoba się wielu Czytelnikom spod znaku techno thrillerów.
Jednak jak powiedział kiedyś gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski: żarty się skończyły, zaczynają się schody, gdy do gry wchodzą pozostałe elementy opowieści, a nasze asy przestworzy schodzą na ziemię. Niestety fabuła zaczyna się dłużyć, na tyle, że przy braku odpowiedniego skupienia, Czytelnik może stracić wątek i zapał do kontynuacji czytania – a wszystko mimo tego, że książka nie jest jakoś bardzo obszerna, gdyż liczy raptem 313 stron (nie licząc posłowia).
Ocena. Niestety, choć książka zapowiadała się na kolejną świetną pozycję ze stajni Warbooka, koniec końców okazała się średniakiem, który można polecić jedynie dla wytrwałych fanów twórczości samego Autora, jak i wydawnictwa znanego z militarnych perełek. Autorowi pozostaje życzyć powodzenia przy kolejnym tomie i trzymać kciuki za powrót do wysokiej formy, jaką znamy z Na skrzydłach śmierci.
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.