Gdy już wydawało się, że tegoroczną zimę mamy już za sobą i na dobre zrobiło się wiosennie i ciepło. Tymczasem Pani Zima postanowiła wyciąć nam figla i sprowadziła do Polski niż znad Skandynawii i Rosji. W weekend cały kraj poczuł na własnej skórze przysłowie „kwiecień-plecień”, a na południu kraju doszło do potężnego załamania pogody. W górach temperatura osiągnęła niezwykle niskie jak na kwiecień wartości, a opady śniegu spowodowały ponowny wzrost zagrożenia lawinowego.
Miniony weekend zmienił bardzo mocno sytuację w polskich górach (i to nie tylko w Tatrach). Spadło sporo śniegu. Na Kasprowym Wierchu zanotowano 80 cm białego puchu, a w Dolina Pięciu Stawów przysypana została na ponad metr. Kilkudziesięciocentymetrowe opady zanotowano także w samej Stolicy Polskich Tatr. Pod śniegiem znajduje się też Dolina Chochołowska (spadło tam około 40 cm białego puchu), tak więc wiele wskazuje, że to koniec tegorocznego kwitnienia krokusów i na „fioletowe dywany” będziemy musieli poczekać aż do 2026.
Narzekać nie mogą tylko skiturowcy i narciarze. Zmiana pogody sprawiła, że wycieczki z nartami na nogach (zwłaszcza w niższych partiach gór i na terenie TPN) stały się ponownie przyjemne, a na stokach Kasprowego Wierchu można spokojnie szusować po świeżym śniegu.
Sytuacja trudna jest także w innych niż Tatry pasmach górskich. Niebezpiecznie jest zarówno w Beskidach jak i w Bieszczadach, a na pienińskiej Śnieżce w weekend zanotowano odczuwalną temperaturę -29 stopni Celsjusza.
Na szczęście pogoda zaczyna się już poprawiać i w najbliższy weekend znów powinno zrobić się bardzo ciepło. Warto jednak pamiętać, że w górach pogoda zmienia się wolniej, a nagły wzrost temperatury także może zwiastować problemy na tatrzańskich szlakach. Pozostaje mieć nadzieję, że to już łabędzi śpiew tegorocznej zimy i czeka nas już tylko poprawa pogody.
Grafika: Pexels, Uber Turist
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.