Niedawno pisaliśmy o zaletach i wadach siekier, maczet oraz pił. Dziś skupiamy się na jednym przedmiocie – bohaterce tytułowej, maczecie Bolo od Gerbera. Zmierzymy, zważymy, użyjemy, napiszemy.
Tło, czyli kropla historii
Maczety – jako typ narzędzia – wywodzą się z rejonów pokrytych bardzo gęstą roślinnością. Większość znanych typów pochodzi z Azji lub Afryki. Przez wieki stanowiły narzędzie rolnicze, a czasem służyły również jako broń. Używano ich do przedzierania się przez gąszcz lian czy traw, ścinania grubych łodyg (np. trzciny cukrowej), zbioru roślin rosnących w rzędach, uboju zwierząt. Nie inaczej wygląda historia bolo pochodzącego z Filipin. Archipelag ten był pokryty lasami typu równikowego i namorzynami oraz gęstymi zaroślami bambusa. Stąd pochodzi rozszerzający się do przod kształt ostrza maczety. Służy przede wszystkim do ścinania twardych, zdrewniałych łodyg. Gerber wykorzystał ten klasyczny kształt, trochę go przeprojektował i wypuścił na rynek cywilny w serii maczet Gator.
Rzut oka
Maczeta Gerber Gator Bolo wraz z pochwą
Od razu widać, że będzie to jedno z największych narzędzi w naszym zestawie. W pochwie ma długość 62 centymetrów. Ową pochwę wykonano z nylonu i zaopatrzono w podwójne zamknięcie. Rękojeść maczety liczy sobie 17,5 centymetra, a głownia 42 centymetry długości i od 4,3 do 7,2 centymetra szerokości. Oczywiście rozszerza się na końcu, tworząc ciężki brzusiec ułatwiający cięcie i rąbanie. Całe narzędzie waży ok. 650 gramów, pochwa następne 230 gramów. W porównaniu z większością tego, co zabieramy w teren, Bolo jest duża i ciężka.
Rękojeść
Wykonano ją z dwóch różnych tworzyw sztucznych w postaci okładziny. Sztywne i twarde tworzywo pokryte jest częściowo drugą warstwą, przypominającą twardą, fakturowaną gumę. Całość trzymają dwie śruby. Integralną częścią rękojeści jest ukośna, trapezowata głowica. W przypadku maczety to właściwie niezbędny element, który zapobiega wypadaniu narzędzia z ręki. Produkt Gerbera posiada również jelec, wyraźny z przodu, znacznie mniejszy z tyłu. Producent zaopatrzył narzędzie w pętlę na nadgarstek, dzięki której możemy pracować bezpieczniej. Profil rękojeści uważam za udany i ergonomiczny. Nic nie wbija się w dłoń.
Rękojeść Bolo. Dobrze widoczna faktura gumowej okładziny, poprawiająca pewność chwytu
Głownia
Bolo Gerbera to oczywiście ostrze typu full tang ze wszystkimi tego zaletami. Wykonane jest ze sprężynującej stali średniowęglowej 1055. To znany wśród producentów materiał na miecze i maczety. Stal ta słabo trzyma ostrość, ale wykazuje dobrą odporność na wykruszenia i pęknięcia. Niewielka domieszka manganu zwiększa jej udarność. Od razu zaznaczam, że trzymanie ostrości nie jest najważniejszą cechą maczety. Uznałbym ją nawet za trzeciorzędną. Głownia Bolo jest oczywiście jednosieczna, profilowana do zadawania silnych ciosów z zamachu. Rozszerzająca się końcówka wzmacnia siłę uderzenia. Na całej długości ma tylko 2 mm grubości, co jednak uważam za usprawiedliwioną wadę. W końcu jest to produkt maszynowy, przeznaczony dla turystów, wędrowców i ogrodników. Nie może ważyć tyle, co filipiński pierwowzór. Poza szlifem ostrze pokryte jest proszkowo czarną farbą. Eliminuje to odblaski i zabezpiecza stal przed wilgocią. Na powierzchni szlifu oczywiście bardzo szybko pojawiają się ślady rdzy i czarnego nalotu, które trudno jest usunąć. Taki urok tego typu stali i nie uważam, żeby była to wada. Wolę nie myśleć, ile kosztowałoby to samo ostrze wykonane ze stali nierdzewnej o porównywalnej udarności i sprężystości.
Bolo to jeden z najpotężniejszych typów ostrzy maczety. Nadaje się nawet do ścinania młodych drzew
Pochwa
Pochwa maczety z przodu i z tyłu. Wyraźnie widoczny zamek pozwalający rozpiąć pochwę do 2/3 długości
Pokrowiec na maczetę wykonano z nylonu. Wewnątrz znajduje się warstwa gumowa, chroniąca ostrze przed wilgocią. Dobry pomysł. Z tyłu znajdują się dwa D-ringi umożliwiające transport maczety w różnych pozycjach. Mamy też do dyspozycji parcianą szlufkę o długości 6 centymetrów. Dzięki niej możemy nosić narzędzie przy pasie bez obaw o to, że je zgubimy. Pod tym względem zabezpieczenie jest dobre. Pochwę zamyka zamek błyskawiczny, a zabezpiecza pasek z mocnym rzepem. Łącznie daje to system pewnie trzymający narzędzie w pokrowcu i jednocześnie ułatwiający jego dobycie.
Zamek otwierający pochwę kapitalnie ułatwia dobywanie długiego narzędzia
W użyciu
W naszej strefie klimatycznej maczeta raczej nie przydaje się do przedzierania przez gęstą roślinność. W większości przypadków byłaby to wyłącznie niepotrzebna dewastacja ekosystemu. Możemy jednak się nią posłużyć np. do przejścia przez wysokie, gęste pokrzywy. Spełnia taką funkcję idealnie. Generalnie, posługiwania się Bolo trzeba się nauczyć. Jest wyważona w sposób, do którego nie jesteśmy przyzwyczajeni. Niby podobny do siekiery, ale jednak inaczej pracuje w ręce. W ruchu dużo bardziej przypomina miecz niż toporek. Warto posprawdzać, którą częścią ostrza najlepiej wykonuje się określone czynności. Od razu podpowiadam, że na wysokości brzuśca – czyli w najszerszym miejscu – jest oczywiście „najsilniejsze”. Warto o tym pamiętać, gdyż uderzanie np. fundamentem ostrza może spowodować, że narzędzie „wywinie się” z ręki. Prace precyzyjne niemal zupełnie odpadają, ale przecież nie do tego służy maczeta. Cięcie, rąbanie, łupanie, ścinanie i struganie to główne zastosowania tego ostrza.
Maczetę można wygodnie nosić przy pasie, niczym miecz, który przypomina w sposobie działania
Cięcie i ścinanie
Te dwie czynności Bolo od Gerbera wykonuje bardzo dobrze, choć trzeba zaznaczyć, że lepiej ścina niż tnie. Kwestia relacji pomiędzy ostrością i wielkością narzędzia. Krzesanie gałęzi ze zwalonego pnia, przecinanie drążków na szałas, budowanie ekranu przed ogniskiem, czyli prace wymagające sporej siły i pewnego impetu, „grube” – to to, w czym Bolo sprawdza się najlepiej. Nigdy też wcześniej nie było mi tak łatwo zbierać grubych pęków trzciny. Oczywiście skoro dobrze odcina gałęzie od pnia, może się przydać również na działce i w ogrodzie.
Rąbanie i łupanie
Łupanie drewna nie należy do najmocniejszych stron Bolo. Niestety, głownia pozbawiona zwężającego się w kierunku ostrza profilu nie rozłupuje drewna tak dobrze jak zwykły toporek. Z drugiej strony nieźle sprawdza się przy batonowaniu. Tą techniką można za pomocą Bolo rozłupywać znacznie większe kawałki drewna niż zwykłymi nożami. Przycinanie drążków i ostrzenie ich też jest łatwe. Natomiast rąbanie typu kładzenia suchych drzewek albo porcjowanie dłużycy idzie już bardzo dobrze. Trzeba tylko pamiętać o używaniu odpowiedniej części ostrza. Głownia potrafi mocno ugrzęznąć w drewnie, ale dzięki długości i wykorzystaniu dźwigni nieraz łatwiej ją uwolnić niż siekierkę.
Bolo dobrze się sprawdza przy porcjowaniu drewna. W tym przypadku szybko poradziła sobie z podsuszoną wierzbą
Siekanie i struganie
Siekanie drobnych rzeczy, np. liści na ziołową sałatkę, stanowczo nie jest wygodne tym ostrzem. Z drugiej strony dzięki długości świetnie się sprawdza jako gilotynka to przecinania nawet kilku na raz cieńszych gałązek, np. przy przygotowywaniu podpałki. Udało mi się też użyć Bolo jako struga/hebla, do czego dotąd nie miałem odpowiedniego narzędzia.
Trochę wyobraźni
Przecież o to właśnie chodzi w survivalu, prawda? Żeby improwizować. Producent raczej nie przewidział używania Bolo w roli łopatki, ale do tego też się nadaje. Jako że maczeta jest wykonana ze sprężynującej, węglowej stali, jest znacznie mniejsza szansa niż w przypadku noży, że podczas kopania coś ją uszkodzi. Oczywiście nie oznacza to, że wolno ją wbijać w ziemię i zostawiać. Bezpiecznego kopania ostrzem trzeba się nauczyć. Posłużyłem się też tą maczetą do przecięcia dużego arbuza oraz do porcjowania dorodnej główki kapusty. W obu przypadkach, pomimo płaskiego ostrza, spisała się na medal. Możliwość dociśnięcia ostrza po dwóch stronach tego, co chce się przekroić, otwiera całą gamę nowych perspektyw.
Użycie Bolo jako hebla. Zdjęcie pokazuje możliwość bezpiecznego dla dłoni zastosowania uchwytu za ostrze
W transporcie
Tu ujawnia się dosyć oczywista wada Bolo. Maczeta nie jest łatwa w transporcie, szczególnie takim, który nie wywołuje paniki wśród „niewtajemniczonych”. Niestety, wypadki ostatnich lat sprawiły, że maczety mają jeszcze gorszą prasę niż noże. Osobiście uważam, że lepiej nie paradować z takim narzędziem przy pasie, nawet na szlaku turystycznym. Będziemy tylko wzbudzać niepotrzebne emocje. Jak na złość, Bolo przy swojej długości z trudem tylko mieści się wewnątrz plecaków, chyba że większych – rzędu 50 litrów i więcej – albo o specyficznej, podłużnej budowie. Jeżeli pakujemy się „na lekko”, najlepiej chyba owinąć maczetę np. w koszulę i przytroczyć do bagażu. No i oczywiście powstaje pytanie, czy brać ze sobą coś, co waży prawie 900 gramów, czyli więcej niż przeciętny toporek survivalowy.
Maczeta przytroczona do plecaka Strider 35/50 litrów. Jak widać, nie mieści się na żaden sposób
Ostrzenie i konserwacja
Zadbanie o ostrze Bolo jest istotne – w końcu to stal węglowa – ale bardzo proste. Właściwie wystarczy przetrzeć po użyciu. Nie ma drobnych zakamarków, z których trzeba by precyzyjnie wydobywać zabrudzenia. Raczej też nie ma potrzeby szczególnego dbania o higienę, chyba że zamierza się używać maczety również w kuchni. Kłopotów przysparza ostrzenie. Zalecam dwie metody. Pierwszą jest płaski kamień podparty czymś z jednej strony tak, żeby uzyskać kąt około 20 stopni. Druga to ostrzenie pilnikiem, tak samo jak toporka czy siekiery. Minusem tej drugiej metody może być zbyt szybkie „zbieranie” ostrza, więc należy użyć drobnego pilnika. Ostrzenie Bolo jest proste, tzn. krawędź szlifuje się szybko. Słabiej trzyma ostrość, ale to nie problem. Szlifowanie tej klingi „na brzytwę” nikomu nie jest potrzebne, a wręcz mogłoby być niebezpieczne. O skuteczności działania maczety decyduje jej ciężar i profil a nie ostrość.
Widziane z bliska ostrze tej maczety robi jeszcze mocniejsze wrażenie
Wrażenia
Poza oczywistym imponowaniem rozmiarami, Bolo od Gerbera robi dobre wrażenie zarówno na pierwszy rzut oka, jak i w użytkowaniu. Co prawda jest niełatwa w transporcie i ostrzeniu, ale za to konserwacja ostrza nie sprawia żadnych problemów. Trzeba poświęcić trochę uwagi na nauczenie się posługiwania maczetą, ale odwdzięcza się za to szybko i sprawnie wykonaną pracą. Maczeta dobrze leży w ręce, przyjemnie pracuje w zamachu, fakturowana rękojeść zapewnia mocny uchwyt. W mojej opinii zaletą jest też prosty projekt wizualny mówiący „jestem narzędziem” zamiast udziwnień mówiących „jestem zabawką”. Pomimo płaskiego ostrza, dobór materiału na głownię pozwala mieć nadzieję, że produkt Gerbera posłuży nam znacznie dłużej niż jeden sezon. Podsumowując w jednym zdaniu: pomimo wad jest to jedna z najlepszych maczet, jakie trzymałem w ręku.
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.