O ile sama marka była mi już wcześniej znana – używam już od lat ładowarki z jej logiem – o tyle nie miałem jeszcze okazji sprawdzić w terenie i na co dzień ich latarek. Przedstawiciel sklepu zgodził się, abym wypożyczył na próbę parę egzemplarzy. Cóż, skoro jest okazja – warto spróbować. Wybrałem kilka modeli, które najbardziej mnie zainteresowały, podpisałem WZ-kę i w drogę, na testy.
5 modeli
Oferta producenta obejmuje kilkadziesiąt modeli. Znakomita ich część znajduje się w magazynie polskiego importera. Rzetelne zapoznanie się z produktem zajmuje sporo czasu, więc trzeba było ograniczyć się do kilku wybranych latarek. Starałem się wybrać najciekawszą konstrukcję z każdego typu – latarkę patrolową, podręczną, czołówkę itp.
Nitecore? A co to za zwierz?
Cóż, Nitecore to chińska marka przenośnego oświetlenia, będąca własnością również chińskiej korporacji SYSMAX Innovations Co. Ltd. Siedziba firmy mieści się w Guangzhou, czyli po naszemu w Kantonie. Przedsiębiorstwo działa na rynku od 2007 roku, a jego siostrzaną firmą jest JETBeam, mająca tego samego właściciela od 2004 roku. Chciałoby się powiedzieć: kolejny producent z Chin.
Ale nie do końca. Nitecore wyróżnia się na tle produktów przypływających do nas w kontenerach z Państwa Środka. Nawet nie tyle jakością (bo chińskie fabryki już od dawna produkują towary z wyższej półki), ale innowacyjnością. Dotyczy to nie tylko samych latarek i zastosowanych w nich technologii, ale też „pobocznych” wyrobów, powstających „przy okazji” produkcji właściwego wyposażenia, np. przenośne akumulatory litowo-jonowe zabudowane w lekkich oprawach z włókna węglowego, przeznaczone dla zastosowań outdoorowych.
Standard, czyli cechy wspólne
Omawianie produktów Nitecore chciałbym zacząć od opisania tych elementów, które są wspólne dla wszystkich wyrobów tego producenta. Większość latarek jest sprzedawane w czarnych opakowaniach z grubego kartonu. Wnętrze wypełniono poliuretanową pianką, wyciętą w środku w kształt latarki. Akcesoria (ładowarki, okablowanie, smycze, instrukcje itp.) są umieszczone w żółtym, kartonowym pudełku, znajdującym się wewnątrz opakowania pod latarką. Całość jest bardzo estetyczna i jednocześnie funkcjonalna.
Zasadniczo jakość wykonania samych latarek jest bardzo wysoka. Ich obudowa została wyprodukowana z aluminium. Nie mam wglądu w szczegóły procesu technologicznego, ale najbardziej prawdopodobna (sądząc po wzornictwie i możliwościach maszyn) jest obróbka CNC. Wzornictwo jest dość agresywne (głębokie wybrania materiału). W strategicznych miejscach, czyli tam, gdzie opierają się dłonie (i palce obejmują latarkę), znajdziemy powierzchnie moletowane (radełkowane) poprawiające pewność chwytu.
Głębokie wcięcia, żeby dłoń nie ślizgała się po obudowie
Standardem jest zasilanie z akumulatorów. Stosowane są tylko – obecnie najpopularniejsze na rynku – ogniwa litowo-jonowe. Są wytwarzane przez tego samego producenta, o czym informuje logo Nitecore na ich powierzchni. Przed ich przypadkowym uruchomieniem zabezpiecza przekładka z tworzywa na jednym z biegunów. Wśród zastosowanych modeli znajdziemy nie tylko popularne 18650, ale także znacznie większe ogniwa jak NL2150. Jedne i drugie mogą być ładowane zarówno z ładowarki zewnętrznej, jak i poprzez wpięcie samej latarki za pomocą kabla USB do źródła energii elektrycznej. Dzięki temu można je ładować w trasie z powerbanku lub laptopa, a także za pomocą typowej ładowarki do współczesnych smartfonów.
W przypadku latarek z akumulatorem wbudowanym (jak model Tip) nie ma możliwości zastosowania zewnętrznej ładowarki. Jedyną możliwą opcją uzupełnienia energii ogniw jest skorzystanie z kabla USB.
Producent informuje o zastosowaniu w swoich produktach technologii ATR (Advanced Temperature Regulation), sterującej mocą latarki tak, aby zapobiec jej przegrzaniu.
Porty ładowania są zabezpieczone wodoodpornymi, gumowymi zaślepkami
Brak klasycznych sprężyn w przestrzeni na akumulator – ten dociskany jest poprzez gwint na zaślepce
P20iX. Potwór, nie latarka
Nasz przegląd zacznijmy „z grubej rury” od najcięższego modelu. P20iX jest duża jak na współczesne latarki, ale równocześnie zaskakująco lekka. Pierwsze, co się rzuca w oczy, to aż 4 diody LED CREE XP-L2 V6, każda o mocy 1000 lumenów. Jak sprawdza się takie combo o sumarycznej mocy 4000 lumenów – widać na zdjęciu poniżej. Użytkowa uwaga: diody straszliwie grzeją, a latarka robi się gorąca już po kilku sekundach pracy. Pozostałe poziomy jasności to 1700, 850, 300, 50 i 2 lumeny. Można też włączyć błyskowy tryb STROBO, który pracuje tylko z mocą 4000 lumenów.
Sterowanie latarką odbywa się za pomocą dwóch przełączników, umiejscowionych na tylnej ściance. Pierwszy z nich jest duży, wystający, w gumowej otoczce – służy jako klasyczny ON/OFF. Drugi (MODE), mniejszy i płaski, jest wkomponowany w tylną ściankę i zajmuje resztę jej powierzchni. Służy do przełączania pomiędzy trybami pracy. Układ dwóch przycisków to wygodne rozwiązanie. Latarkę łatwo intuicyjnie włączyć, a wyczucie włącznika nawet w grubych rękawicach nie stanowi problemu. Z drugiej strony, nie sposób przypadkowo przełączyć trybu pracy.
Ciekawe rozwiązania zaprogramowano w przycisku zmiany trybu. Pojedyncze kliknięcie powoduje przejście na wyższy poziom jasności – standard. Z kolei przytrzymanie go w czasie, gdy latarka jest włączona, powoduje automatyczne przejście na tryb 4000 lumenów. Zwolnienie przycisku wywołuje natychmiastowy powrót do poprzedniego poziomu jasności. Pozwala to na szybkie doświetlenie przestrzeni, a następnie na powrót do wcześniejszej jasności bez konieczności „przeklikiwania się” przez wszystkie tryby.
Powyżej opisane możliwości dotyczą „nadtrybu” (nazwijmy go tak z braku lepszego słowa) dziennego. Jest on domyślny i tak będzie działać latarka wyjęta z pudełka. Oprócz tego można ustawić latarkę w „nadtryb” taktyczny. Odbywa się to w bardzo ciekawy sposób. Trzymając wciśnięty przełącznik trybów, należy zacząć odkręcać tylną nasadkę. Podczas tej operacji główne diody mrugną raz (sygnalizując włącznie trybu dziennego) lub dwa razy (potwierdzając włącznie trybu taktycznego). Po tym wystarczy zwolnić przycisk i z powrotem dokręcić nasadkę. Brzmi skomplikowanie, ale w rzeczywistości jest zaskakująco łatwe do wykonania.
W trybie taktycznym tracimy dostęp do najmniej jasnego (2 lumeny) i przedostatniego trybu (1700 lumenów), a przytrzymanie przycisku MODE włącza teraz nie najjaśniejszy poziom świecenia, ale tryb stroboskopowy.
Nawiązując do trybu taktycznego, od razu wspomnę o znajdującej się w zestawie kaburze. Wykonana jest z polimeru i umożliwia wpięcie latarki, która przytrzymywana jest elastycznymi uchwytami. Samą kaburę można dopiąć do paska (o szerokości do 45 mm) za pomocą klipsa. Jest to rozwiązanie niezbyt zaawansowane konstrukcyjnie, które dość słabo zabezpiecza kaburę przed odczepieniem się. Na potrzeby zadań patrolowych powinno jednak w zupełności wystarczyć.
Po odkręceniu tylnej nasadki znajdziemy w środku wielki akumulator litowo-jonowy typ 21700 NL2150HPi o pojemności 5000 mAh i prądzie rozładowania 15A. Zasób energii wystarcza na 30 minut pracy w trybie ciągłego świecenia na pełnej mocy (według mojego testu 28 minut) i 350 h na minimalnej (tej wartości nie sprawdzałem, zaufam producentowi). Przestrzeń potrzebna na pomieszczenie akumulatora to ok. 2/3 całej długości latarki. Zamiennie można zastosować 2 baterie (lub akumulatory) CR123A, wkładane do łódki dostarczanej z latarką. W takim przypadku najjaśniejszym dostępnym trybem pracy jest 1060 lumenów.
Akumulator wraz z łódką na mniejsze ogniwo
Ciekawą a nieoczywistą funkcją jest wskaźnik ładowania. Mała dioda świecąca niebieskim światłem sygnalizuje pełne naładowanie akumulatora podczas ładowania. Zliczając błyski podczas wkładania akumulatora możemy poznać aktualny woltaż źródła zasilania, a podczas pracy – poziom naładowania ogniw
Wrażenia z użytkowania.
Dzięki tej latarce możemy rozświetlić nocny las niemal jak słońce w środku dnia. W górach czy w terenie pozwala zajrzeć, gdzie wzrok nie sięga. Oślepia nawet w jasny dzień. W warunkach turystyczno-domowych taka latarka to już overkill. Przestaje dziwić, że wśród potencjalnych użytkowników producent wymienia służby ochrony i policję. Śmiem zaryzykować stwierdzenie, że taka moc oślepi i zdezorientuje napastnika nawet lepiej niż silny gaz pieprzowy.
Dane techniczne:
Źródło światła: 4 × dioda LED CREE XP-L2 V6
Moc maksymalna: 4000 lumenów
Zasięg wiązki światła: 221 m
Jasność wiązki światła: 12200 cd
Wodoodporność: IP68 (zanurzenie na głębokość do 2 m)
Długość: 141,5 mm
Średnica głowicy: 31,8 mm
Masa: 116 g (z baterią)
MH12 v2. Zwykła patrolówka?
Na pierwszy rzut oka MH12 v2 to klasyczna konstrukcja. Stosunkowo wąska, podłużna, z głowicą (w przeciwieństwie do projektów z ubiegłego stulecia) wpisującą się w obrys tubusa, a nawet o mniejszej średnicy niż tylna nakrętka. Paradoksalnie, biorąc pod uwagę wrażenia z użytkowania, ma to sens. Dłoń naturalnie opiera się na zgrubieniach, latarkę trzyma się pewnie i wygodnie.
W zestawie otrzymujemy: samą latarkę, ogniwo zasilające o pojemności 5000 mAh, smycz, klips, kaburę, kabel USB-C, łódkę do mniejszych akumulatorów, zapasową gumową osłonę włącznika, zapasowy o-ring oraz instrukcję
Latarka została wyposażona w dwa przyciski sterujące. ON/OFF znajduje się z tyłu latarki, pod wodoodpornym zabezpieczeniem. Przycisk MODE jest umiejscowiony pod kciukiem, tuż obok głowicy
Pojedyncze przyciśnięcie przycisku MODE przełącza pomiędzy 4 jasnościami: 1200 lumenów, 300 lumenów, 55 lumenów i trybem ultralow, czyli o natężeniu 1 lumena. Mamy podobnie jak u poprzednika 2 „nadtryby”: DAILY i TACTICAL. Różnią się one tylko kolejnością wywoływania poszczególnych trybów pracy. W DAILY włączamy od najsłabszego do najmocniejszego, w trybie TACTICAL zaczynamy od najmocniejszego. Latarka zapamiętuje ostatnio wykorzystywany tryb pracy i powraca do niego po ponownym włączeniu. Podobnie jest, jeśli skorzystamy z opcji chwilowego włączenia. Wciskając przycisk ON/OFF do połowy latarka włącza się i automatycznie przestaje pracować w momencie, w którym zwolnimy nacisk.
Latarka reklamowana jest jako wielozadaniowa. Na potwierdzenie tych słów wprowadzono trzy dodatkowe tryby pracy, każdy wykorzystujący moc 1200 lumenów. Pierwszy to taktyczny STROBE, czyli po prostu światło stroboskopowe. Drugi, BEACON, to błyski o długich interwałach. Trzeci, SOS, przełącza latarkę w tryb cyklicznego nadawania sygnału SOS alfabetem Morse’a. Możliwość przełączania się pomiędzy nimi uzyskujemy przytrzymując przycisk MODE. Naciskając i następnie puszczając jednocześnie obydwa przyciski latarka błyśnięciami sygnalizuje poziom naładowania i woltaż ogniwa
Oznaczenie „v2” wskazuje na to, że jest to kolejna generacja tej latarki. Jakie zmiany zostały wprowadzone poza wzornictwem? Najważniejsze to wymiana diody na silniejszą o 200 lumenów oraz zastosowanie mocniejszego źródła zasilania. Ogniwo 18650 zastąpiono większym 21700. 5000 mAh pojemności wystarcza na ok. 4 h pracy w najmocniejszym trybie i aż 1500 h w najsłabszym.
W obecnej wersji zastosowano takie samo rozwiązanie jak w O20iX. Łódkę, mieszczącą jedno ogniwo 18650 lub dwa CR123, możemy umieścić w przedziale bateryjnym latarki. Ładowanie przewidziano przez kabel USB, wpinany do gniazda osłoniętego gumową zaślepką.
Użytkowanie.
Jak wspominałem wcześniej, projekt jest dobrze dostosowany do ludzkiej ręki. Latarkę trzyma się i obsługuje wygodnie. Przełączanie pomiędzy poszczególnymi trybami pracy jest intuicyjne, tutaj nie ma do czego się przyczepić i co poprawiać.
Nie zostałem fanem klipsa. O ile obejmuje on latarkę bardzo pewnie, to wciśnięcie weń tubusa przychodzi z pewnym trudem. Trzeba dokładnie trafić w zwężenie na obudowie – to plus, bo klips trzyma się pewnie. Ale z drugiego jego końca jest już trochę gorzej. Latarka jest (jak na współczesne standardy) spora. Stosunkowo niewielka powierzchnia i nacisk klipsa wpiętego np. w kieszeń spodni daje dość kiepską retencję. Dużo lepiej sprawdza się plastikowa kabura albo po prostu smycz, która również znajduje się w opakowaniu z latarką. Do tych dwóch rozwiązań nie mam żadnych zastrzeżeń. Smycz możemy nie tylko przeciągnąć przez np. D-ring wszyty w spodnie, ale też owinąć dookoła nadgarstka.
Jasność, chociaż nie jest to oszałamiające 4 000 lumenów, w zupełności wystarcza do sprostania codziennym wyzwaniom. Przy pracy w domu i tak trzeba pracować na niższej mocy, bo światło odbite od białych ścian potrafi wywołać mroczki przed oczami. Z kolei zasięg ok. 200 metrów, które latarka rozświetla w najmocniejszym trybie, to wartość zupełnie wystarczająca do oświetlenia szlaku podczas wędrówki albo ulicy podczas służby patrolowej.
Dane techniczne:
Źródło światła: Dioda LED CREE XP-L2 V6
Moc maksymalna: 1200 lumenów
Zasięg wiązki światła: 201 m
Jasność wiązki światła: 10200 cd
Wodoodporność: IP68 (zanurzenie na głębokość do 2 m)
Ochrona przed upadkiem: do 1 m
Długość: 15,8 cm
Średnica nakrętki tylnej: 27,1 mm
Średnica tubusa: 25,4 mm
Masa: 84,5 g
Podsumowanie części pierwszej
Po pierwszej turze testów do pozytywnych wrażeń wliczam przede wszystkim jakość wykonania latarek Nitecore – ta jest naprawdę wysoka. Podobnie możemy na plus ocenić ergonomię i sterowanie. To ostatnie w MH12 jest bardzo intuicyjne, a w P20iX wymagające trochę nauki z powodu większej liczby trybów, natomiast też poprawnie rozwiązane – bardzo szybko można się do niego przyzwyczaić.
Porównanie latarek pracujących na pełnej mocy. Po lewej P20iX, po prawej MH12 v2. Zwraca uwagę nie tyle zasięg, co stopień rozświetlenia terenu i szerokość strumienia światła
Nie do końca rozumiem, po co projektanci zaprogramowali tryby ultraniskie (1 lub 4 lumeny mocy). Jest to tak nikła wartość, że jedyne zastosowanie, jakie przychodzi mi do głowy, to zlokalizowanie samej latarki, zostawionej np. na biurku w ciemności.
Po czasach pracy wyraźnie widać, że akumulatory 16850 przestają wystarczać. Najmocniejsze tryby pracy pożerają tyle energii, że do utrzymania rozsądnej funkcjonalności (czyli braku konieczności wymiany baterii co kilkanaście minut pracy) konieczne jest zastosowanie bardziej pojemnych ogniw. Z kolei bardzo doceniam dodanie do zestawów łódek, będących przejściówkami na inne popularne standardy. To ukłon w kierunku osób, które mają akumulatory z poprzednich latarek, a także ekologii, bo przedłuża się czas wykorzystywania ogniw, których utylizacja mimo wszystko nie jest najprzyjaźniejsza dla środowiska.
Jak widać, do latarek dotarł trend znany ze smartfonów, czyli brak ładowarki w zestawie. I ma to sens, zarówno ekonomiczny, jak i ekologiczny. Możliwość ładowania poprzez kabel USB-C, który prawie każdy ma zazwyczaj na podorędziu, z powerbanka, komputera czy gniazdka ściennego, tą samą ładowarką co telefon – to krok w słuszną stronę.
Wydając pieniądze na latarkę z logo Nitecore otrzymujemy produkt może nie rewolucyjny, ale bardzo dobrze przemyślany i wykonany, inkorporujący najnowsze trendy, przy którym nie oszczędzano na jakości materiałów. Krótko mówiąc: polecam obydwa modele.
Dziękujemy firmie Kaliber za użyczenie latarek do testów.
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.