Wstęp
Co, do wszystkich rogatych diabłów, można napisać na temat ręcznej piły, nie będąc inżynierem albo ślusarzem? Aż musiałem zajrzeć do materiału Jarka Lisa na bardzo podobny temat, o TUTAJ (Gerber Freescape), żeby to sprawdzić. W końcu to on jest tym technicznym. I wiecie co? Już nie mogę się doczekać kolejnej kumplowsko-redakcyjnej kłótni o to, który z nas ma lepsze narzędzie. On będzie bronił swojej, bo do ramy można przyłożyć dwie ręce i zmieniać brzeszczoty, ja będę go pytał, po co mu brzeszczot do metalu w lesie i co zrobi, kiedy mu przyjdzie przeciąć coś grubszego. Dlaczego? Bo moja piła, to lisi ogon (nomen-omen). No, prawie. Zanim się jednak pokłócimy, zaczynam mój wewnątrzredakcyjny plagiat.
Po co mi piła?
Jeżeli jesteś zwolennikiem/zwolenniczką radzenia sobie z minimalną ilością narzędzi, to zapewne po nic. Szanuję twój styl i pogląd na survival, możesz nie tracić czasu na dalszą lekturę tego artykułu. Chociaż… Powiedz mi proszę, czy jesteś pewien/pewna, że twój ukochany nóż wytrzyma porządne batonowanie na mrozie? Albo że ulubiona siekierka nie pęknie podczas rąbania zmrożonego pnia w temperaturze poniżej zera? Albo że po prostu oba się nie wyszczerbią? Sam kiedyś uważałem, że nóż i siekierka wystarczą. I miałem rację. Ale te narzędzia pracują zupełnie inaczej niż piła, z dużą siłą, wymagając poważnego wydatku energii, kiedy zabieramy się za jakieś grubsze drewno. Piła jest przydatna szczególnie w zimie. Bo czy naprawdę chcemy marnować energię i pocić się pod tymi wszystkimi warstwami ubrań? W letnim upale też lepiej coś szybko przeciąć piłą i nie tracić wody z organizmu, pocąc się jak mysz w potrzasku. A oprócz tego – tu się odzywa leśny sybaryta – tak jest szybciej i wygodniej.
Nie lubię piły, ale…
Naprawdę nie lubię piły. A właściwie: nie lubię piłować. Zajęcie nudne, żmudne, monotonne. Kiedy rąbię, przynajmniej mogę – a nawet powinienem – zmieniać kąt. Piła natomiast po prostu wgryza się w drewno, po czym… idzie dalej. I to jest właśnie jej przewaga nad siekierką czy nożem, szczególnie kiedy tniemy w poprzek włókien. Zęby rozrywają je, nie próbując nawet przecinać. Dzięki temu praca przy cięciu poprzecznym idzie po prostu szybciej. W ten sposób łatwiej na przykład dobrać się do suchego drewna wewnątrz grubszego pnia.
Ta sama piła chwilkę później, dobrze już wgryziona w drewno. Był to powalony i wysuszony klon, czyli drewno ani z grupy najtwardszych, ani z najbardziej miękkich
Tniemy na odcinki, łupiemy siekierką, wyciągamy wewnętrzne warstwy. W ten sposób można w relatywnie krótkim czasie przygotować więcej dobrego opału. Piła jest też przydatna, kiedy chcemy zbudować jakąś solidniejszą konstrukcję, jak choćby legowisko z bali. Przy lżejszych też się przyda, bo możemy przecinać kilka drągów na raz. Nie lubię piły, ale muszę przyznać, że jednak należy jej się miejsce w obozowym ekwipunku. O ile mieści się do plecaka.
Tuż po wykonaniu zadania. Warto zwrócić uwagę na to, jak gładki jest przekrój po cięciu Accelem
Silky Super Accel 210-7.5
Dokładnie tak nazywa się ta, która ostatnio znalazła się w moich rękach. Jest to niemalże lisi ogon, czyli piła będąca odmianą płatnicy, tylko węższa, z innym chwytem. No i jest składana jak przerośnięty scyzoryk. Rozłożona liczy 44 cm, z czego 21 cm (7,5 cala) przypada na brzeszczot. Złożona ma około 23 cm długości i 2,2 cm w najszerszym miejscu rękojeści, więc wejdzie praktycznie do każdego plecaka czy kieszeni cargo. Grubość brzeszczotu to 1,1 mm na całej długości. Waży 200 gramów plus masa kawałka sznurka czy paracordu. Przy końcu rękojeści zaopatrzono narzędzie w zapadkę sprężynową blokującą ostrze w stabilnej pozycji – od razu zaznaczam, że trzyma ona dobrze. Trzpień pełniący funkcję osi obrotu brzeszczotu to tak naprawdę dwustronna śruba z podkładką, którą można odkręcić i wymienić ostrze.
Brzeszczot piły nie ma blokady w pozycji złożonej, ale obraca się na tyle ciężko, że można się nie obawiać o przypadkowe otwarcie
Rękojeść
Tutaj nie ma wiele do powiedzenia. Metalowa oprawka ostrza przechodzi w rękojeść wykonaną z grubej, sprężystej gumy. Chwyt jest pewny i stabilny nawet bez rękawiczki. Producent podkreśla, że ów uchwyt (noszący nazwę GOM), pochłania wibracje podczas piłowania oraz zapewnia uczucie ciepła nawet w temperaturach ujemnych. Nie mogę powiedzieć, żebym miał okazję sprawdzić to drugie. Cała rękojeść jest lekko zagięta w dół – trochę jak miecz świetlny hrabiego Dooku – dzięki czemu podczas pracy możemy zmieniać uchwyt i w miarę potrzeby przyłożenie siły. Jeśli ktoś jest przyzwyczajony (tak jak ja) do płatnicy lub piły ramowej, może na początku mieć z tym problem. Łatwo jednak do tego przywyknąć. W końcowej, pogrubionej części rękojeści znajduje się otwór, przez który można przewlec sznurek. To pogrubienie ma zresztą bardzo duży sens…
Tak wygląda sam brzeszczot Accela. Trochę straszny w zbliżeniu, prawda? Drżyjcie, niechciane gałęzie…
Brzeszczot, czyli węgiel i chrom
Tu się zaczyna japońska magia i mówię to z pełnym uznaniem dla metalurgii Kraju Kwitnącej Wiśni. Ostrze Accela wykonane jest z japońskiej stali SK4, zawierającej 0,9-1,0% węgla – czyli wysokowęglowej – i mającej też niewielkie domieszki krzemu i manganu. Znana jest z wytrzymałości na pęknięcia, wykruszenia i ścieranie, zatem stanowi naprawdę dobry materiał na piłę. Inną jej znaną cechą jest podatność na korozję. W terenie byłoby to wręcz karygodne, więc ostrze Accela pokryto warstwą chromu, aby uchronić je przed utlenianiem. Brzeszczot można zablokować w dwóch pozycjach, czemu służą dwa karby w jego końcówce. Pozycja pierwsza jest zupełnie normalna, niemalże w osi wzdłużnej narzędzia.
Wręgi w brzeszczocie służące do zablokowania go w pozycji roboczej. Widoczna też sprężynowa zapadka trzymająca zablokowane ostrze
Pozycja druga jest z kolei przeznaczona głównie do pracy w pionie, lub do dokańczania cięcia przez szczególnie gruby klocek. Ostrze tak ustawione jest podgięte do góry, powyżej osi wzdłużnej. Trzeba dodać, że cały brzeszczot jest dość giętki i sprężysty. Przypomina pod tym względem te stare piły typu „twoja-moja”, na których można było grać smyczkiem. Dodam (złośliwie), że ponad brzeszczotem nie ma żadnego grubego, sztywnego, stałego elementu, który by uniemożliwiał cięcie po osiągnięciu pewnej głębokości…
Zębiska tej piły wyglądają po prostu groźnie. Zwróćcie też uwagę – na tyle, na ile widać to na zdjęciu – na gładkość cięcia. Stolarz byłby zachwycony, ja byłem bardzo zaskoczony. Przytulić się można, jak Matkę Naturę kocham…
Arsenał rekina
Czyli oczywiście zęby. Daję im osobny akapit, bo to właśnie w tę część piły włożono najwięcej przemyślności i różnych technologii. Trzeba powiedzieć, że wyglądają nieco przerażająco. Naprawdę. Każdy pojedynczy ząb Accela ma trzy krawędzie tnące. Wyglądem przypominają rząd ustawionych obok siebie noży tanto. Dzięki temu siła cięcia jest skierowana w jedną stronę – do pociągnięcia. W ruchu wstecznym piła wgryza się w drewno, a w ruchu do przodu po prostu prześlizguje się dość gładko. Co to daje? Utrudnia zablokowanie się piły w drewnie – mnie się to jeszcze nie przytrafiło. Wszystkie zęby skierowane w tę samą stronę oznaczają również łatwość odprowadzania trocin. Przy grubości brzeszczotu 1,1 mm daje to bardzo precyzyjne – jak na ręczną piłkę – cięcie, które nie rozłazi się na boki i jest bardzo gładkie. Może się to przydać nie tylko leśnemu włóczędze, który chce szybko przygotować opał, ale też ogrodnikowi czy stolarzowi. Na dodatek zęby piły są hartowane metodą elektroimpulsową, od czubka. Powoduje to, że ów czubek jest bardzo utwardzony, natomiast na długości zęba metal zachowuje sprężystość. Efekt: niezwykła ostrość piły i gładkość cięcia.
Jak widać, piła radzi sobie z całkiem grubymi klockami. Przecięcie tego zajęło mi mniej niż półtorej minuty. Ciekawe, ile machałbym siekierką…
W użyciu
Muszę przyznać, że – jak na piłę – Silky Super Accel jest bardzo przyjemny. Tnie gładko, szybko, sprawnie. Zdziwiło mnie na początku owo cięcie tylko w jedną stronę, ale też szybko doceniłem związane z tym efekty. Piła nie grzęźnie w drewnie, wgryza się z dużą agresją, a mimo to daje się sprawnie, gładko prowadzić bez denerwujących zacięć powodujących przerwy w pracy i przeklinanie. Brzeszczot nie łopocze kiedy wychodzi z drewna do przodu, co również przyspiesza wykonanie zadania. Nie ma problemu z wyciągnięciem ostrza z materiału, aby zmienić kąt, pod jakim prowadzi się cięcie. Nawet nie trzeba przerywać piłowania. Nie wiem, czy to kwestia rękojeści, czy kształtu zębów, ale rzeczywiście wibracja jest mniej wyczuwalna niż w innych znanych mi piłach. Sposób trzymania sprawia, że raczej nie skręcamy nadgarstka, dzięki czemu piła nie zmienia kierunku wewnątrz cięcia. Owszem, używa się tylko jednej ręki, co może być na dłuższą metę nużące, ale prowadząc przecinanie głównie w tył, można pracować na przemian ramieniem i plecami. Mnie pracuje się z tym narzędziem naprawdę dobrze – biorąc oczywiście pod uwagę, że to piła. Najtwardszym drewnem, z jakim się zmierzyłem, był jak na razie buk. Nie narzekam. Mankamentem tego narzędzia może być natomiast kłopot z ostrzeniem go. O ile wiem, tak hartowanych zębów w ogóle się nie ostrzy i jeśli się stępią, po prostu trzeba dokupić nowy brzeszczot, który – uprzedzam – do tanich nie należy.
Silky Super Accel 210-7.5 wetknięty do plecaka na krótki wypad. Jak widać, dużo miejsca nie zajmuje
Piła jest bardzo przydatna przy zabawie w leśnego stolarza
Jedna sucha sosna i dwa solidne konary bukowe, czyli opał na kilka godzin przygotowany w kilka minut. Tylko łupać w miarę potrzeb
Zakończenie
Już nie mogę się doczekać, kiedy Jarek przeczyta ten materiał, a potem razem pojedziemy gdzieś w teren i urządzimy starcie pilarzy. Może nawet napiszemy kolejny pilarski materiał, porównując nasze zabawki? Zobaczymy. Na razie z czystym sumieniem stwierdzam, że Silky Super Accel 210-7.5 to droga, ale dobra i skuteczna piła, na której można polegać. Jeżeli Jarek (czyli Pan Techniczny) znajdzie wady, które przeoczyłem, damy wam znać.
Zestaw leśnego cieśli. Z takim oprzyrządowaniem żadne drewno mi nie straszne
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.